Wiem, że w ocenie przyjętej przez
sejm ustawy, która pozwoli przymusowo leczyć w ośrodkach zamkniętych osoby po
wyrokach za ciężkie przestępstwa na tle seksualnym trudne czy wręcz niemożliwe
jest pogodzenie zdrowego rozsądku z uczciwą oceną wspomnianego aktu prawnego.
Rozsądek podpowiada, iż dobrze się stało, że w ten sposób gwarantujemy
społeczeństwu większe bezpieczeństwo i najpewniej lepsze samopoczucie. Wszyscy
a politycy w szczególności powinni starać się o to z całej mocy bo nikt nigdy
nie może być pewien, że jego dziecko, partner czy krewny zawsze „przecież
siedzi z tyłu”.
Tyle, że w moim odczuciu cała ustawa
oparta jest, być może w różnych porcjach, na tchórzostwie i oszustwie. We
wstępie do niej znajduje się objaśnienie, jakich sytuacji ma ona dotyczyć.
Odnosi się do osób, które:
1. zostały prawomocnie skazane za
przestępstwo popełnione z użyciem przemocy na karę pozbawienia wolności bez
warunkowego zawieszenia jej wykonania,
2. w trakcie postępowania
wykonawczego stwierdzono u nich zaburzenia psychiczne w postaci upośledzenia
umysłowego, zaburzenia osobowości lub zaburzenia a preferencji seksualnych,
3. stwierdzone u nich zaburzenia
psychiczne mają taki charakter lub nasilenie, że zachodzi co najmniej wysokie
prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy lub groźbą
jej użycia przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności seksualnej i obyczajności,
zagrożonego karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej
10 lat.*
Jednym słowem, rozumiejąc rzecz
literalnie, dotyczy osób, które zostały skazane za ciężkie przestępstwo czy
przestępstwa seksualne jako osoby zdrowe a dopiero w trakcie postępowania
wykonawczego czyli odbywania kary stwierdzono u nich zaburzenia psychiczne.
To stwierdzenie to właśnie dowód tchórzostwa i to podwójnego. Bo
sprowadzającego się do ukrycia faktu, że sądzi się u nas i skazuje osoby chore.
A do tego przyzwalającego na tchórzliwe zachowanie sędziów, bojących się chyba
uznawać tych przestępców za osoby chore. To pewnie ani rodzinom ani
poinformowanej przez media o szczegółach takiej sprawie gawiedzi nie
spodobałoby się więc lepiej skazać kogoś jako zdrowego a następnie, już w
trakcie postępowania wykonawczego stwierdzić u niego zaburzenia psychiczne.
Oszustwem natomiast jest cała
koncepcja tego „stwierdzenia w trakcie”. Nie mam wątpliwości, że twórcy tej
legislacji od samego początku zdawali sobie sprawę, że nie chodzi o żadne
„stwierdzenie w trakcie”. Ono samo w sobie jest kuriozalne gdyż sugeruje, że
zdrowemu gwałcicielowi czy seryjnemu zabójcy na tle seksualnym odwali dopiero
wtedy jak się go prawomocnym wyrokiem zamknie na lata w pierdlu. Albo, że nasi psychiatrzy
dopiero wtedy są w stanie stwierdzić czy on wariat czy nie. Zatem oszukano nas
a i my chętnie się oszukujemy, że tak, że dopiero wtedy zachorował jak już
dostał wyrok. Dzięki czemu sędzia nie będzie odczuwał zbytniej potrzeby
dociekania w postępowaniu przed sądem czy ma do czynienia z zimnym zbrodniarzem
czy osobą chorą. Nie będzie narażony na gniew rodzin załamanych tym, że
morderca bliskiej im osoby zamiast odbywać karę trafi na terapię. Nie będzie
musiał się pocić tłumacząc do kamer i mikrofonów czemu nie dał zwyrodnialcowi
zgnić w celi. Wreszcie nawet nie będzie musiał przejmować się tym, że da
takiemu zbrodniarzowi 25 lat, które niejednemu uda się przesiedzieć, a nie
dożywocie. No bo czym ryzykuje skoro „w trakcie się stwierdzi” i nawet po tych
25 latach będzie się mogło spokojnie spać.
Jest to bez wątpienia działanie,
które może w jakiś sposób demoralizować system wymiaru sprawiedliwości. Bo to,
że dziś zastanawiamy się nad tym co począć z dewiantami, którzy lada moment
opuszczą nam więzienia i pojawią się w miastach, wsiach i przysiółkach, jest wspólnym
efektem radosnej twórczości naszych prawodawców i ich biegłych w prawie
doradców.
Cała sprawa przypomina mi sytuacje,
gdy w naszym humanitarnym państwie gdzieś tam ktoś tam szczególnie okrutnie
zabije dziecko czy na przykład młodą dziewczynę. Nagle powraca temat kary
śmierci. A ja, choć nigdy nie ukrywałem, że jestem zwolennikiem „kary głównej”
skowyczę „nieeee!!!!” bo nie tak się rozmawia o sprawiedliwości i jej
wymierzaniu. To jest raczej rozmowa o zwyczajnym linczu wywołanym nagłymi emocjami.
Myślę, że te ponad 400 głosów za
ustawą, która półgębkiem sugeruje, że niektórych sadzamy do więzienia choć
powinniśmy leczyć, to efekt powiązania ze sobą kilku nośnych haseł. Krzywdzone
dzieci, przestępstwa seksualne, seryjnie mordercy i gwałciciele. Jak się to ze
sobą do kupy zestawi to dziwić może chyba już tylko to, że nie uchwalono tymi
ponad 400 głosami ustawy o utylizacji osób po wyrokach za ciężkie
przestępstwa na tle seksualnym.
Prawda jest natomiast taka, że z
dobrych intencji i chęci naszych posłów narodził się stwór barbarzyński, który
spokojnie dałby się zastąpić rzetelnie, odpowiedzialnie i przede wszystkim
odważanie prowadzonym postępowaniem przygotowawczym i sądowym, w którym bez
wątpliwości można by stwierdzić, czy ma się do czynienia ze zdeprawowanym
bydlakiem, któremu dajemy dożywocie bez prawa do wcześniejszego zwolnienia czy
wariatem, którego oddaje się lekarzom-specjalistom będąc pewnym, że tak długo
będzie zamknięty na terapii, póki ci lekarze nie uznają z cała
odpowiedzialnością, że nie zagraża już nikomu albo póki nie opuści tego padołu
będąc wariatem do końca.
Żadne wymyślanie tego „stwierdzania w
trakcie” nie jest potrzebne. Nam rzecz jasna. Nasi „obrońcy naszych interesów”
takich rzecz potrzebują bezwzględnie. Wystarczy wszak podnieść rączkę i
wdzięczny naród już wie, gdzie szukać swego dobroczyńcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz