środa, 23 października 2013

Ludzie to idioci czyli Ministerstwo Cyfryzacji

Jakiś, dość już długi czas temu przeglądałem w jakiejś księgarni książkę, opisującą jak dalece alogiczni w swoich zachowaniach potrafią być ludzie. Często, by nie rzec przeważnie, tacy, którzy zarządzają dużymi zespołami pracowników. Opisano tam historię jednej z korporacji, która swym pracownikom biurowym zakupiła mobilne komputery, by mogli wykonywać swoją pracę także poza siedzibą firmy. Ponieważ jednak ktoś zasugerował, że pracownicy mogą zabierać sprzęt do domu i tam wykorzystywać go do celów prywatnych, polecono by pracownikom laptopy poprzykręcać do biurek.
Książka, opisująca dziesiątki podobnych „rozwiązań” zawierała też konkluzję, objaśniająca co jest ich źródłem. „Dzieje się tak dlatego, że ludzie to w sporej liczbie idioci” stwierdzili autorzy.
Właśnie doświadczam czegoś podobnego. Obecnie 80% swego czasu pracy spędzam w wyjazdach służbowych. Praca ta wymaga ciągłego dostępu do sieci. Ponieważ zamówienie rządowe na sprzęt do tej pracy zaowocowało kupnem ciężkich „cegieł” (choć na rynku pełno jest cieniutkich i lekkich ultrabooków, które ważąc co najmniej trzy razy mniej, stworzone są właśnie do tego, czego potrzebuję), pracuję głownie na własnym netbooku. Lekkim, poręcznym…Tyle, że nie mam wówczas dostępu do służbowej skrzynki, którą mam skonfigurowaną na komputerze służbowym. W efekcie co drugi dzień dzwonię do firmy z prośbą, by włączano mój laptop i przesyłano mi wiadomości, które, po odczytaniu tematów i nadawców, uznałem za pilne, na prywatny adres. Podaję też z reguły prywatny adres jako kontaktowy obok służbowego. Tyle, że nie zawsze i nie do wszystkich to dociera.
Wczoraj umówiłem się z pewnym człowiekiem, partnerem w pewnym przedsięwzięciu, który ode mnie się właśnie dowiedział, że dziś ja (i nie tylko) miałem korzystać z przesłanych przez niego dokumentów, iż prześle pilnie potrzebne materiały dziś rano. Ponieważ z lat poprzednich miałem doświadczenie, że prośba o kontakt także na prywatny adres spływała po nim bez najmniejszych efektów, zabrałem ze sobą ciężki służbowy komputer chcąc odebrać wiadomość i rozesłać ją pilnie dalej. Na moje nieszczęście akurat wczoraj byłem w firmie.
Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że „autluk” odmawia przyjmowania i wysyłania wiadomości więc niczego raczej nie dostanę. Zadzwoniłem do firmy i tam informatyk wyjaśnił mi, że minister cyfryzacji nakazał zablokowanie odbioru służbowej poczty poza siedzibą firmy więc ta opcja jest niedostępna.
I tu właśnie dochodzimy do tej konkluzji z książki, której nie zwerbalizują aż tak ostro. Raczej zastanowię się czy pan Boni w ogóle wie co to poczta elektroniczna, do czego służy, jakie daje możliwości i takie tam. Czy zna też zasady działania wspomnianego Outloocka na którym odebraną już pocztę, nawet jakby była tajna specjalnego znaczenia, mogę sobie dowolnie czytać nawet jakby mnie z kompem na Marsa wysłali.
W każdym razie, gdyby nie fakt, że w firmie będę mógł być dopiero w przyszłym tygodniu, już jutro popędziłbym do niej zostawić mój „mobilny” komputer, z którego koleżeństwo znów będą mi mogli a w zasadzie musieli przesyłać pocztę elektroniczną nie wchodząc w mentalny konflikt z Ministerstwem Cyfryzacji. Dla pewności, by mi jeszcze kiedyś nie przyszło do głowy powtarzać błędu i zabierać komputera ze sobą w celu, dla którego go zakupiono, poproszę chyba, by go i mi do biurka przyśrubowano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz