Jakiś, dość już długi
czas temu przeglądałem w jakiejś księgarni książkę, opisującą jak
dalece alogiczni w swoich zachowaniach potrafią być ludzie. Często, by
nie rzec przeważnie, tacy, którzy zarządzają dużymi zespołami
pracowników. Opisano tam historię jednej z korporacji, która swym
pracownikom biurowym zakupiła mobilne komputery, by mogli wykonywać
swoją pracę także poza siedzibą firmy. Ponieważ jednak ktoś zasugerował,
że pracownicy mogą zabierać sprzęt do domu i tam wykorzystywać go do
celów prywatnych, polecono by pracownikom laptopy poprzykręcać do
biurek.
Książka,
opisująca dziesiątki podobnych „rozwiązań” zawierała też konkluzję,
objaśniająca co jest ich źródłem. „Dzieje się tak dlatego, że ludzie to w
sporej liczbie idioci” stwierdzili autorzy.
Właśnie
doświadczam czegoś podobnego. Obecnie 80% swego czasu pracy spędzam w
wyjazdach służbowych. Praca ta wymaga ciągłego dostępu do sieci.
Ponieważ zamówienie rządowe na sprzęt do tej pracy zaowocowało kupnem
ciężkich „cegieł” (choć na rynku pełno jest cieniutkich i lekkich
ultrabooków, które ważąc co najmniej trzy razy mniej, stworzone są
właśnie do tego, czego potrzebuję), pracuję głownie na własnym netbooku.
Lekkim, poręcznym…Tyle, że nie mam wówczas dostępu do służbowej
skrzynki, którą mam skonfigurowaną na komputerze służbowym. W efekcie co
drugi dzień dzwonię do firmy z prośbą, by włączano mój laptop i
przesyłano mi wiadomości, które, po odczytaniu tematów i nadawców,
uznałem za pilne, na prywatny adres. Podaję też z reguły prywatny adres
jako kontaktowy obok służbowego. Tyle, że nie zawsze i nie do wszystkich
to dociera.
Wczoraj
umówiłem się z pewnym człowiekiem, partnerem w pewnym przedsięwzięciu,
który ode mnie się właśnie dowiedział, że dziś ja (i nie tylko) miałem
korzystać z przesłanych przez niego dokumentów, iż prześle pilnie
potrzebne materiały dziś rano. Ponieważ z lat poprzednich miałem
doświadczenie, że prośba o kontakt także na prywatny adres spływała po
nim bez najmniejszych efektów, zabrałem ze sobą ciężki służbowy komputer
chcąc odebrać wiadomość i rozesłać ją pilnie dalej. Na moje
nieszczęście akurat wczoraj byłem w firmie.
Jakież
było moje zdziwienie gdy okazało się, że „autluk” odmawia przyjmowania i
wysyłania wiadomości więc niczego raczej nie dostanę. Zadzwoniłem do
firmy i tam informatyk wyjaśnił mi, że minister cyfryzacji nakazał
zablokowanie odbioru służbowej poczty poza siedzibą firmy więc ta opcja
jest niedostępna.
I
tu właśnie dochodzimy do tej konkluzji z książki, której nie
zwerbalizują aż tak ostro. Raczej zastanowię się czy pan Boni w ogóle
wie co to poczta elektroniczna, do czego służy, jakie daje możliwości i
takie tam. Czy zna też zasady działania wspomnianego Outloocka na którym
odebraną już pocztę, nawet jakby była tajna specjalnego znaczenia, mogę
sobie dowolnie czytać nawet jakby mnie z kompem na Marsa wysłali.
W
każdym razie, gdyby nie fakt, że w firmie będę mógł być dopiero w
przyszłym tygodniu, już jutro popędziłbym do niej zostawić mój „mobilny”
komputer, z którego koleżeństwo znów będą mi mogli a w zasadzie musieli
przesyłać pocztę elektroniczną nie wchodząc w mentalny konflikt z
Ministerstwem Cyfryzacji. Dla pewności, by mi jeszcze kiedyś nie
przyszło do głowy powtarzać błędu i zabierać komputera ze sobą w celu,
dla którego go zakupiono, poproszę chyba, by go i mi do biurka
przyśrubowano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz