piątek, 25 czerwca 2010

Czarowanie, zaklinanie (VooDoo czasu kampanii)

Im dalej brniemy w kampanie prezydencką tym bardziej zależy mi na zwycięstwie Jarosława Kaczyńskiego. I, pozostając wiernym swemu spojrzeniu na politykę jako na ten fragment życia społecznego, który zasiedlają wyłącznie postaci dające się albo nie lubić, albo bardzo nie lubić albo wreszcie serdecznie nie lubić powody tego mojego chciejstwa są dość specyficzne. Znajduję w takim rozwiązaniu moje własne, racjonalne uzasadnienie. Uzasadnienie prześmiewcy karmiącego się polityką jako źródłem nieustającej inspiracji.

Bo jeśli wygra Bronisław Komorowski to wszystkim, co, przy moim nastawieniu, zyskam będą dalsze, mało zaskakujące po tym czego już doświadczyliśmy, rachityczne dość wykwity jego intelektualnych deficytów.

Jeśli zaś wygra jego konkurent… A, to całkiem inna historia! Jeśli Prezydentem RP zostanie Jarosław Kaczyński zrobi się z miejsca bardzo wesoło. I, żeby było jasne, nie mam na myśli w żadnym wypadku stylu tej ewentualnej prezydentury tylko…
Ale tu posłużę się nawiązaniem do literatury. Dość specyficznej ale jednak. W jednym z epizodów epopei o moim ulubionym bohaterze literackim, Wilq superbohaterze, zatytułowanym „Wilq vs. manifa” heros ten, któremu los i uprawnione organa powierzyły pieczę nad bezpieczeństwem i spokojem w mieście Opole, otrzymał zadanie pacyfikacji antyamerykańskiej manifestacji różnych nawiedzonych alterglobalistów i pacyfistów (plus jeden fan „Odry” Opole) maszerujących pod hasłem „Dzisiaj Bagdat jutro Opole” (pisownia zgodna z oryginałem). Po zastosowaniu kilku środków perswazji jako to odczytanie zdania po angielsku czy wykonanie zwrotki piosenki „Jenny from the Block” artystki DżejLo Wilq użył argumentu ostatecznego i zbombardował tłum hamburgerem wywołując nim popłoch tłumu. Dzieła dopełnia przyjaciel Wilq’a, Alcman wykonujący w tym czasie dziwna figurę gimnastyczną. Zapytany przez Wilqu’a co czyni odpowiada.

- Robię gwiazdę. Skojarzą ją z amerykańską flagą i bardziej ich pop***doli.*

Myślę więc sobie, że zwycięstwo Kaczyńskiego byłoby takim hamburgerem i taka gwiazda które zarazem wzbudzą popłoch po drugiej stronie a co niektórych może i pop****ą. Pierwsze symptomy dostrzegam od jakiegoś czasu ale im bliżej rozwiązania tym się nasilają.

Weźmy choćby takiego Kazimierza Kutza. On na ten przykład wie, że zwycięży Komorowski bo… Bo ma informacje z pewnego źródła:
„- Mam bardzo dobre wiadomości. Mam kontakt z kobietami, które - nie to że wróżą - tylko odczytują losy ludzi z gwiazd, mam kontakty z tym środowiskiem, i one absolutnie twierdzą, że idzie czas Komorowskiego”**

Cóż, chyba więc przyjdzie mi obejść się smakiem :). Gwiazdy chyba nie kłamią.
Podobny klimat znajduję też w opublikowanej dzisiaj w „Rzepie” opinii pana Tomasza Nałęcza, wedle której zwycięstwo Kaczyńskiego byłoby katastrofą. Z wątków paranormalnych zawartych w tym tekście warto wspomnieć choćby to, że wedle Nałęcza, „Pomysł na Polskę narodowo- populistyczną to jest jego (Kaczyńskiego – dop. mój) ukochany projekt. Na 100 procent będzie chciał do niego wrócić”. 100 procent to dużo. W zasadzie gdyby nie notowania PO i Tuska w ostatnim czasie można by rzecz, że więcej być nie może. Myślę, że nawet Kaczyński tych 100 procenty nie byłby taki pewien jak pan Nałęcz. A ta „Polska narodowo- populistyczna”… można by pójść na 110 procent panie Nałęcz i powiedzieć „narodowo- socjalistyczna”. Nie byłby Pan pierwszy.

Podobnym darem jasnowidzenia pan profesor popisuje się wieszcząc posuchę w naszych portfelach, która musi nastąpić po zwycięstwie niechcianego kandydata. Jak wieści „ Okres rządów PiS 2005- 2007 tylko dlatego nie wywrócił naszej gospodarki, gdyż był to czas świetnej koniunktury na całym świecie. Ale już w czasach dekoniunktury, światowego kryzysu rządy PiS mogą się dla niej okazać zabójcze”. I tu dochodzimy do sedna. Bo, jak pamiętamy, wedle wykładni pana Tuska Prezydentura to taki bardziej zaszczytny rodzaj dozorcostwa związany z powierzeniem kilku fajnych gadżetów do pilnowania i w związku z tym trudno komuś zajętemu nimi cokolwiek popsuć. Ale tu pan Nałęcz wywodzi logicznie, że to nie tak. Wedle tej jego strasznej wróżby mamy do czynienia z istnym dominem. Po zwycięstwie Kaczyńskiego jego partia weźmie tez samorządy a w przyszłym roku wygra wybory parlamentarne. Nie wiem skąd do głowy przyszedł panu Nałęczowi ten ciąg ale przecież nikt nie twierdzi, ze zjawiska paranormalne musza się podporządkowywać elementarnej logice.

Przy okazji swego wieszczenia pan Nałęcz ujawnia też, świadomie lub nie, największa tajemnicę IV RP. Bardziej wstrząsająca niż wszystkie fatimskie razem wzięte. Pisze oto „ Jeśli ten cel (zwycięstwo PiS) zostanie osiągnięty, wówczas będziemy mieli do czynienia z powrotem IV RP w najgorszej formie. Tym groźniejszym, że już bez hamulcowych (podkr. moje) z Samoobrony i LPR”. Wychodzi więc na to, że w tej koalicji z lat 2005 -2007 obie przystawki, wbrew potocznej opinii, były ostoją i opoką resztek demokracji i praworządności bez których stoczylibyśmy się w otchłań nazizmu albo o w co jeszcze gorsze. Waszak, mimo tych nałęczowych „ostoi” z LPR i „Samoobrony”’ „Wszyscy pamiętamy tę atmosferę strachu i podejrzliwości, która towarzyszyła rządom PiS z lat 2005-2007. To wszystko wróci.[…] Znowu wrócą te czasy, kiedy nie wiadomo było, czy dzwonek do drzwi o 6 rano oznacza wizytę mleczarza czy może służb specjalnych. Zatrzymania bez dowodów, polityczne śledztwa, podsłuchy wobec dziennikarzy i innych osób”***. Ja tam pamiętam to nieco inaczej bo ten dzwonek o 6 rano to akurat był pijany sąsiad, któremu drzwi się pomyliły a Sumliński, Gmyz i Rymanowski to chyba już po 2007 roku byli... Poza tym mam przekonanie, że ten mleczarz i służby specjalne to się panu Nałęczowi pomyliły z inną całkiem epoką. Ale może faktycznie teraz, gdy Lepper z Giertychem już nas nie obronią trzeba szykować się na uliczne łapanki, Dachau i doły zapełniane przy użyciu karabinów maszynowych?

Sądząc z tych dwóch wypowiedzi pierwsza tura musiała być ową gimnastyczna „gwiazdą”, po której faktycznie niektórych nieźle pop***o. Tedy z utęsknieniem czekam na tego ciśniętego hamburgera. No bo cóż się po nim będzie działo! Jakieś VooDoo z nakłuwaniem prezydenckiej kukły, palenie czarnej kury i takie tam. A na koniec cały obóz postępu, wiedziony przez , dajmy na to, pana Kuczyńskiego, odtańczy jakiś szalony tanieć deszczu po którym na Polskę spadną kamienie. Bo przecież życzą Polsce jak najgorzej pod rządami Kaczyńskich.

Proszę więc, Panie Boże! Plizzzzz!

* Cóż… autorzy dzieła preferują żywy i autentyczny, uliczny język.

** http://wiadomosci.wp.pl/kat,1025967,title,Gwiazdy-mowia-ze-wygra-Komorowski,wid,12410563,wiadomosc.html?ticaid=1a687

*** cytaty z Nałecza za: „Kaczyński byłby katastrofą”, Rzeczpospolita,25.06.2010 r. str A18.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz