O całokształcie działań księdza
Wojciecha Lemańskiego nie mam ochoty się wypowiadać. Od dawna na jego temat
miałem wyrobione zdanie, sprowadzające się do przekonania, że jeśli faktycznie wyznaje
on jednego boga, ów bóg nazywa się Wojciech Lemański. Jezusa i Kościoła
potrzebuje zaś tylko jako narzędzi.
Nie zdziwiło mnie ani to, że się
wybrał na „Przystanek Woodstock” ani też to, co tam powiedział. Nie zaskoczył
mnie również zachwyt zgromadzonych tam nad „takim” kapłanem ani też niestety i to,
że nikomu z obecnych w „Akademii Sztuk Przepięknych” nie chciało się
przygotować do spotkania i odgrzebać
choćby nie tak znowu starego materiału Onetu*, przedstawiającego Jasienicę „po
Lemańskim” i dowodzącego, że „Kościół Lemańskiego” niczym nie różni się od opisywanego
przez tego kapłana „Kościoła biskupów”.
To, że mimo braku jakichkolwiek
zdziwień, piszę o Lemańskim na „Łódstoku” wynika z chęci odniesienia się do
jednego, jedniutkiego zdania, wypowiedzianego przez Lemańskiego. No może dwóch.
Nie wiem czy powiedział to, co
powiedział, bo uznał, że tym zyska większy poklask czy też z innej przyczyny.
Niestety nie podejrzewam że tak myśli bo w ogóle nie podejrzewam go o to, że
wierzy w „jakiegoś tam Jezusa”. Ale wyraził się Wojciech Lemański, że „Jezus
przyjąłby zaproszenie od Jurka na Woodstock” i dodał, mówiąc o swojej nowej
misji na przyszły rok „Może zdołam przekonać księży z Przystanku Jezus, by
wyszli do was?”**
Problem w tym, że księży
z Przystanku Jezus nie trzeba było do tego przekonywać i nie był im nigdy
potrzebny żaden „ksiądz Wojtek”. Nie mam pojęcia czy Lemański raczył zorientować
się jak to z tym „wychodzeniem” Przystanku Jezus było czy tylko gada by gadać i
by lepiej prezentować się „na tle”.
Wspomniani księża starali
się „wychodzić” od samego początku, tylko nie za bardzo ich zapraszał Jerzy
Owsiak. Mówiąc delikatnie. W 2003 roku,
w rozmowie z organizatorem „Przystanku Jezus” , ks. Andrzejem Dragułą, Jerzy Owsiak
powiedział jasno „No,
nie dogadamy się. Powtórzę: zaszłości, nie zaszłości, nie chcemy Was jako
organizacji "Przystanek Jezus". Nie chcemy, żebyście rozstawiali duży
namiot, budowali scenę”***
I to jest odpowiedź na to pełne pychy
(z której Lemański składa się w takim stopniu, w jakim każdy inny człowiek z
wody) „rzecznikowanie” przez Lemańskiego Chrystusowi i twierdzenie, że „Jezus
byłby na „Łódstoku”.
Ktoś powie (być może powiedziałby tak
i Lemański) „Zaraz, zaraz! Gdzie Jezus a
gdzie „Przystanek Jezus”!?”. Odpowiem mu (temu komuś i, być może, Lemanskiemu) słowem
z Ewangelii św. Mateusza „Gdzie
dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” (18, 20)
Tak więc
nie będzie Jezusa na „Łódstoku” księże Wojciechu bo go „Jurek” tam nie chciał.
I tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz