wtorek, 14 maja 2013

Przemyk i synowie wszetecznicy



Wspomniani w tytule synowie  to oczywisty eufemizm, wynikający z tego, że właściwego określenia i tytułu z nim nie odebraliby pozytywnie pewni i ci, których ocena, choć nie tak dosadna, byłaby równie surowa. Jednak, mimo złagodzonego tytułu nie ukrywam, że ci, o których piszę w pełni zasłużyli na miano takich właśnie synów, jakich w tytule jednak nie umieściłem.
Czytam właśnie, że Sejm nie przyjął uchwały w rocznicę śmierci Grzegorza Przemyka bo  sprzeciwili się temu posłowie SLD. I o nich mi głownie chodzi. Choć nie tylko.
W jakiś sposób ich rozumiem bo część z nich jest  w tej sprawie jak najbardziej zainteresowana zaś ci, co nie są, swoja edukację historyczną czerpią najwidoczniej z „czerwonej książeczki”,” którą można śmiało nazwać krótkim kursem historii najnowszej dla debili. Zatem stare komuchy, których musi ciągle historia Przemyka uwierać , wsparte przez młody narybek, wyraźnie idący w ślady pana Jońskiego, który pewnie Grunwaldu szukałby wśród pól bitew ostatniej wielkiej wojny, dostosowali przeszłość do wspomnianej, durnej publikacji. Karkołomna to próba ale czerwoni tak już mają, że wybierają zawsze rozwiązania najbardziej nonsensowne czy wręcz idiotyczne. Takie na przykład wymazywanie jakiegoś tam Jeżowa z fotek.
Ale w tej historii najnowszej, w której komuchy postanowiły być komuchami a narybek idiotami, jest coś jeszcze bardziej interesującego. Pani Ewa Kopacz, komentując cała sytuację wyjaśniła, że „Niestety SLD miało zastrzeżenia wobec niektórych zapisów projektu, co uniemożliwiło przyjęcie przez aklamację uchwały”*
Zajrzałem do regulaminu sejmu i stoi w nim, że zarówno komisje jak też Sejm uchwały przyjmują w glosowaniu. Aklamacja nie jest w żadnym przypadku formą konieczną. Być może byłoby miło, gdyby właśnie tak przyjęto uchwałę upamiętniającą zbrodnię komunistów ale naiwnością było liczyć na to, że jest to możliwe w Sejmie, w którym zasiadają ludzie czynni politycznie po stronie tamtego systemu. Ale uczciwie byłoby, gdyby pani Kopacz, zamiast oczekiwać cudu, po prostu poddała uchwale pod głosowanie. A tak wychodzi na to, że o naszej pamięci tamtych czasów mają decydować głownie ci, którzy nam te czasy sprokurowali. Nie wiem czemu akurat taką interpretację przyjęła pani Kopacz i czemu oczywistym wydaje jej się właściwie wyłączne prawo tych synów wspomnianych w tytule do decydowania o ocenach historii, która za ich sprawą była tak wstydliwa. Aż się chce powiedzieć, ze Kopacz, z głupoty czy z innych powodów, stała się ich wspólniczką.
Czynienie z Przemyka zakładnika dobrej woli , pozbawionej selektywności pamięci i uczciwej oceny takiego, dajmy na to, byłego towarzysza sekretarza KC PZPR Millera to paranoja. Kiedy pan Iwiński neguje tuszowanie przez ówczesnych partyjnych i państwowych bonzów sprawy, tłumacząc, że „sad nie wskazał winnych w tej sprawie” warto zauważyć, że nie miał takiej okazji, gdyż sprawa, gdy wreszcie mogła się rozpocząć, została z powodu przedawnienia umorzona. I tyle tylko. Gdy tenże syn wszetecznicy Iwiński  sugeruje, że wspomniana „uchwała zastąpiłaby wyrok sądu” aż się chce krzyczeć, że właśnie o to chodzi, skoro morderców i ich pomocników nie dało się skazać wyrokiem sądu.
Za jakiś czas tenże Iwiński zechce zakazać nam mówić, że za komuny zrobiono cokolwiek złego. Przecież prawie żaden wyrok w tych sprawach nie zapadł.
Pozostaną nam tylko „czerwone książeczki”, uczące debili jak fajnie było, gdy rządzili nami synowie wszetecznicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz