Kiedy gazeta doniosła… Proszę niech
się gazeta nie obraża bo od tego przecież jest i zanim dowiedziałem się, że
donosić jest brzydko, nie raz dziecięciem będąc słyszałem zwrot „jak donosi
Trybuna”… Fakt, akurat donoszenie „Trybuny” najlepszą ilustracją normalności nie jest. Ale uwierz
czytelniku, gazety z natury donoszą.
Zatem kiedy gazeta doniosła, że Minister
jest co najmniej o jeden zegarek i jedno auto bogatszy, niż sądzono, jeden z posłów
pospieszył do prokuratora i, cóż, doniósł o możliwości popełnienia może nawet i
przestępstwa a w każdym razie o brzydkim zachowaniu Ministra. I wygląda na to,
szczególnie gdy się patrzy na fotokopie oświadczenia, do którego dopisano jakby
w pośpiechu „zegarek” i ten „samochód w leasingu”, że nie bez racji to zrobił.
Można by się spodziewać, że Minister z
tego tytułu popadnie w poważne kłopoty a może nawet i przestanie być Ministrem.
Jego szef kłopotów wszak ma i tak od cholery i mu szemrany Minister do niczego
potrzebny nie jest. Tym bardziej, że te fotokopie są i kto chce, ogląda je w tę
i we w tę, i ten zegarek na łapie jest i jak kto poszuka to z setkę zdjęć
najsławniejszego przegubu III RP sobie z miejsca wygugla. Są też wreszcie pokrętne
wyjaśnienia Ministra, który nagle gotów jest oddawać zegarki, które jakoby mu
kumpel czy tam kumple pożyczali, wydawcy gazety, która doniosła.
Słowem sprawa tak się zawikłała, że najlepiej
byłoby uznać, że z Nowaka jest „żona Cezara”, która się właśnie puściła i z
tego powodu, choć to przecie nie przestępstwo a grzech jedynie, i na stałe czy
na jakiś czas (o ile go jeszcze szefowi ministra tyle zostało…) Nowakowi
podziękować.
Nie byłoby to głupie zważywszy, że
wspomniana „żona Cezara” trafiła się akurat Narodowi, któremu od jakiegoś czasu
tłumaczy się, że jest bida, kryzys i z tego czy tamtego powinni jakoś tam
rezygnować albo to czy tamto zrozumieć. Kolejkę do lekarza, zlikwidowaną
szkołę, punkt procentowy więcej do VAT-u. Jak to w biedzie i kryzysie. I na to
trafia się ta „żona Cezara” o nazwisku Nowak (czyli Cezar też musi Nowak… :P :)
) włazi w te cale tłumaczenia, w ten wiek emerytalny podwyższany bo nas nie stać, w te obciążenia fiskalne, i
wymachuje jedną lapą z wystawa zegarków na przegubie i drugą z kluczykiem od
pachnącego nowością volvo. I co z tego, że w leasingu. Idź rodaku do volvo i
weź! Ciekawe czy dostaniesz? A jak ci nie dadzą, skocz odreagować do klubu, w
którym ten nasz kryzys, bywało, Minister Nowak zapijał. Ciekawe czy cię wpuszczą,
Rodaku?
Zatem, wracając do wątku głównego,
czyli do partii, która upadła „żoną Cezara” zainteresowana absolutnie nie powinna
być, można by się spodziewać jakiegoś ruchu z ową „żoną” o nazwisku Nowak.
Jednak partia rządząca jakby nadal była
zainteresowana… Tak bardzo, ze jeden z jej funkcjonariuszów, na etacie posła,
ruszył do prokuratury by donieść, że w innej jeden też złodziej.
Oczywiście nie powiedział ani, że „też”,
ani, że „złodziej”. Nie powiedział bo, tak mi się zdaje, w głowie mu nawet nie
postało, że tak to właśnie wygląda. Czemu mu nie postało nie będę biwakował,
choć mam swoją teorię. Nie będę bo mi zwyczajnie szkoda tego człowieka, któremu
takie oczywistości nie są w stanie w głowie postać. Nawet tak sobie myślę, że
związek przyczynowo- skutkowy pojąłby on dopiero, jakby polizał kabel wysokiego
napięcia. Na jak długo by pojął to już Bóg jeden wie.
Rzecz jasna nie czepiam się tego nieszczęśnika,
co ma głowę za słabą by w niej co postało dlatego, że się lubię czepiać
słabszych. Nie lubię. I bym nieszczęśnikowi odpuścił, gdybym wiedział, ze jego
inicjatywa będzie ostatnią w tej sprawie, Ale nie wiem.
Może się zaraz przecież znaleźć inny
reprezentant Narodu, czy to na etacie posła czy też nie, który wykryje, że „też
złodziej” to inny urzędnik wysoki, kolega Nowaka na przykład. A zaraz w rewanżu
inny od Nowaka z partii wyszuka kolejnego „też złodzieja”. I tak do momentu, w
którym wszyscy dowiemy się, że rządza nami i będą rządzić wyłącznie niemal „też
złodzieje”, troszcząc się i odpowiadając za nasze zdrowie, życie, mienie,
powodzenie i bezpieczeństwo.
Pan Grzegorz Tomczyk, bo o nim pisze,
może oczywiście, donosząc na Kaczyńskiego, ma szlachetne intencje i zasługuje
nawet obiektywnie na jakąś tam formę politycznej i demokratycznej kanonizacji.
Jednak w takiej sekwencji zdarzeń, jaka on sam sprokurował a ja opisałem
wygląda, że kontrowersje wokół jego partyjnego kolegi go nie ruszają zbytnio a „dobra
sprawa” w jego mniemaniu jest taka, która „robi dobrze” nie ogółowi, tylko
jemu, jego kolegom i jego partii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz