Kiedy lewica postpeerelowska
opublikowała sławetny bryk, mający „przywracać proporcje” i zwalczać „czarno -
biały” obraz minionego ustroju (pewnie malując go nam dla odmiany w kolorze
czerwonym), uznano, że to próba mieszania w głowach tym, którzy nie mają
określonego stosunku do tamtych czasów. Prawdę mówiąc też tak sądziłem. Jednak
jeśli popatrzeć na to co mówią i robią prominentni działacze tej formacji,
skłaniam się raczej ku temu, że jest to publikacja o charakterze broszury do
użytku wewnętrznego. Nie bez przyczyny porównuje się ją do publikacji, które
niegdyś klecono w wydziałach propagandy komitetów PZPR-u z przeznaczeniem dla
partyjnego aktywu, by mu się w głowach białko nie ścięło przy próbach konfrontowania
tego, co słyszeli na organizacyjnych zebraniach i co widzieli po wyjściu z
nich.
Jak się popatrzy na przypadek
Iwinskiego, który potrzebował tak wiele czasu by pojąc coś, co ja załapałem już
trzy dekady temu, w czasach gdy Iwiński świeżo uzyskał był habilitację, widać,
że takie bryki, które to i owo mogą albo choć starają się pomóc takim Iwińskim rozumieć,
są nienajgorszym pomysłem. Tak jak i suflerzy, którzy liderom tejże formacji
objaśniają dla odmiany obecna rzeczywistość.
I jest to krok w świetnym kierunku.
Mam bowiem podejrzenie, że doświadczenia z poprzedniego systemu, zmuszającego do
zaakceptowania stanu mentalnej schizofrenii, pozwalającej znieść tę dwoistość
wypływającą ze stanowiska partii i nie chcącą się mu podporządkować
rzeczywistością powodują poważne kłopoty tych co na to przystali w rozumieniu podstawowych
pojęć i zjawisk.
Leszka Millera tak bardzo
zbulwersowała wypowiedź arcybiskupa Stanisława Dziwisza, że postanowił zapytać
Prezydenta Komorowskiego, czy się z nimi zgadza. Jeśli wziąć pod uwagę to,
krakowski Metropolita powiedział, najciekawsze jest oczywiście, co Prezydent
odpowie. Kardynał rzekł bowiem „W społeczeństwie demokratycznym rządzi
większość. Pluralizm poglądów i postaw ludzi tworzących nasze społeczeństwo
jest faktem. Przyjmujemy ten fakt do wiadomości. Tym niemniej trzeba jasno
stwierdzić, że wierność prawdzie obowiązuje wszystkich, również prawodawców.
Prawdy nie ustala się przez głosowanie, dlatego nawet parlament nie jest
powołany do tworzenia odrębnego porządku moralnego niż ten, który jest wpisany
głęboko w serce człowieka, w jego sumienie"*
Ciekawie będzie, cokolwiek Komorowski
odpowie. Bardziej rzecz jasna wtedy, gdy Komorowski od takiego rozumienia
prawdy, jakie zaprezentował Dziwisz się odżegna. Czego wykluczyć nie można
zważywszy na wcześniejsze kłopoty Głowy Państwa z pojęciem pewnych całkiem
oczywistych kwestii. Kiedy stwierdzi, że Dziwisz dobrze mówi też może być
zabawa bo Miller już zapowiedział, ze w takiej sytuacji zaproponuje
Prezydentowi zmianę konstytucji i wpisanie do niej porządku boskiego. Co będzie
jak Prezydent nie pojmie ironii i uzna, ze ma poparcie SLD w tej sprawie?
Wróćmy jednak do Millera. Jego obraza
spowodowana stwierdzeniem, że „wierność prawdzie obowiązuje wszystkich,
również prawodawców. Prawdy nie ustala się przez głosowanie…” nie
powinna dziwić. Karierę zaczynał wszak wtedy, gdy z prawdami było nieco więcej
komplikacji. Jedną ustalało KC przy niebagatelnym udziale UB, SB i innych
speców, inną wydawano w Moskwie. To zaś, co widział obywatel to było jakieś
nieporozumienie.
Dlatego ze wszech miar popieram
wszelkie inicjatywy, które pomogą Millerowi, Iwinskiemu i reszcie towarzystwa
pojąc cokolwiek. Nawet tak skomplikowanego jak prawda. Mówiąc „Polska
nie jest państwem wyznaniowym, a ewangelie nie mogą mieć prymatu nad
konstytucją” uznał widocznie szef lewicy, że miejscem dla prawdy jest
może ewangelia ale już na pewno nie Polska z jej ustrojem, konstytucją i różnymi
panami Millerami.