Z
propagandą jest tak, że czasem swą doskonałością by nie rzec misterią wcina się
w postrzeganie rzeczywistości dużo bardziej niż to było zamierzone i pozostaje
tam na lata znacznie przeżywając tych, co ją tworzyli i cele, dla których powstawała.
Tak, jak choćby „Protokoły mędrców Syjonu” albo trochę mniej skuteczne „Aby
Polska rosła w siłę a ludziom się żyło dostatniej”, które przetrwało tąpnięcia z
1976 i 1980 by teraz zaowocować całkiem
poważnie rozważanymi próbami oddania czci jednemu z komunistycznych
namiestników Moskwy.
Bywa
jednak i tak, że wymysły propagandystów na lata stają się grepsami, rzucanymi
dla śmiechu przy różnych zabawnych okazjach. Najlepszym przykładem jest chyba
zdecydowanie nadużywana swego czasu, gdy niemieckie siły na wschodzie brały w
odwłok i od „generała Mroza” i od generalissimusa Soso, tłumaczeń o „wycofywaniu
się w toku ciężkich walk na z góry zaplanowane pozycje”.
Temu,
że pan Radosław Sikorski pojawia się w kontekście rozważań o politycznej
propagandzie a nie działaniach dyplomatycznych winien jest on sam albo układ, w
którym się politycznie realizuje. Od dość dawna trudno bowiem dopatrzyć się
obecności naszego szefa dyplomacji tam, gdzie się go powinniśmy spodziewać czyli
na salonach Europy i świata. Tam jakby jego funkcję przejął jego pryncypał, pan
Tusk.
Natomiast
pan Radosław spełnia się i produkuje głównie jako internetowy objaśniacz
ruchów, by nie powiedzieć gambitów obecnej ekipy.
I
tu pokuszę się o stwierdzenie, że bliżej mu zdecydowanie do poziomu Oberkommando der Wehrmacht niż do speców z
Komitetu Centralnego PZPR czy ich pogrobowców. Dlatego właśnie pozwoliłem sobie
umieścić go w tytułowych okopach, jak planuje te „z góry upatrzone pozycje”.
Oczywiście daleki jestem od sugerowania, że się
powinien uczyć czy to od Jerzego Urbana czy specjalistów Ochrany. Raczej
poradziłbym, żeby sobie w ogóle darował tłumaczenia i objaśnienia. Bo nie jest
i nie był i nigdy nie będzie w tym ani dobry ani poważny.
Użyłem trybu warunkowego nie bez przyczyny bo z
panem Sikorskim mam naprawdę problem. Sprawiający, że jakiekolwiek podpowiedzi
uznaję za bezcelowe. To o tyle zaskakujące, również dla mnie, że ów Minister w
niejednym wszak środowisku uchodził i uchodzi za „cudowne dziecko polityki”.
Myślę, że prawda jest taka, że może i jest pan
Sikorski tym „cudownym dzieckiem” tylko niestety, nie ma co liczyć na to, co
jest w polityce konieczne a w przypadku większości dzieci organicznie
nieuniknione. Otóż powinniśmy porzucić nadzieje, że to akurat „cudowne dziecko”
kiedykolwiek nam dorośnie. Dowodzi tego pan Sikorski przy każdej okazji a nawet
i bez okazji.
Jak choćby w związku z zamrożeniem nam środków na
drogi przez komisję Europejską, niezadowoloną z tego, że ich dystrybucja
przypomina bardziej standardy kalabryjskie niż te wymagane przez cywilizowaną Europę.
Dla pana Sikorskiego cała sprawa to powód wręcz do
entuzjazmu bo „wykrycie przez polskie instytucje i
prokuraturę nieprawidłowości związanymi z przetargami na inwestycje, które są
współfinansowane z unijnych środków „buduje nasz autorytet” i daje dodatkowe
argumenty w negocjacjach o hojny budżet dla Polski.”*
Nie przyszło mu do głowy jakoś, że gdybyśmy właśnie „zbudowali” sobie w
Brukseli „autorytet” to prędzej by nam dosypano kasy niż ją blokowano, żądając
wyjaśnień.
Nie
podziela zresztą tego (rzeczywiście trudnego do podzielenia) optymizmu naszego
ministra brytyjski „Daily Telegraph”, który wręcz uznaje, że nasza wpadka może
dać świetny pretekst tym, którzy są zwolennikami oszczędności, do nawet dość radykalnego
przycięcia planowanego budżetu Unii na następną „perspektywę finansową”. A przy
całej swej niefrasobliwości w ocenach i interpretacjach nawet pan Sikorski
powinien wiedzieć, że z przyciętego budżetu na pewno nie wyjdzie nam ten
prorokowany przez niego „hojny budżet dla Polski”.
Na
koniec taka uwaga przesiąknięta troską, która przy całej mojej niechęci i
surowej ocenie pana Sikorskiego i jego poczynań wynika z faktu, że jest w końcu
urzędnikiem, który odpowiada za sprawy istotne także i dla mnie. Nie wiem czy to
tylko wynik przenikania do publicznego obiegu wyłącznie interesujących wiadomości
stawiających Sikorskiego w złym świetle a pomijania tych, które świadczą o jego
ciężkiej, wręcz benedyktyńskiej pracy a są po prostu nudne, ale trudno oprzeć
się wrażeniu, że z panem Sikorskim dzieje się coś złego. Przyjąłem, to „dzieje”
i następujący regres zakładając, ze ani do rządu Kaczyńskiego ani do ekipy
Tuska nie trafiłby, gdyby taki był od początku. Jednak co się dzieje pozostaje
dla mnie zagadką, do której rozwiązania mam za mało podpowiedzi.
Wczraj mi sie nie udało opublikowac!
OdpowiedzUsuńCo jest?