Nie dawajcie! Bo wrażliwy
sędzia, o ile mu rzecz jasna nie stwardniała w ostatnim czasie skóra, może tego
nie przeżyć! Ciekawe czy zdąży wykrzyczeć, że to mu przypomina już nie stalinizm
ale nazizm w czystej postaci. I będzie miał rację. Oczywiście w tych
kategoriach, w których on rozumuje i wydaje sądy.
W ogóle ta sprawa,
przyjmując dla jednych spodziewany a dla innych zaskakujący obrót, jest ciekawą
ilustracją stanu naszego państwa czasu „prestiżowych sukcesów”. W jakiś tam
sposób (z czym świetnie korespondują zbyt trudne do pojęcia przez Stokrotkę
Moją Ulubioną słowa Romaszewskiego tłumaczącego się ze Staruchowicza)
przypominającą wypisanie w 1976 pałkami na plecach niegrzecznym chłopakom z Radomia
bilansu programu „Aby Polska rosła w siłę a ludzie żyli dostatnio”.
Wiem, że Piotr
Staruchowicz aniołem nie jest. I pewnie do roli „więźnia stanu” III RP za
bardzo nie pasuje. I, co oczywiste, wcale się o tę rolę nie ubiegał. Ale stało się
i jakoś z tej matni propaganda obecnego układu rządzącego będzie musiała się
wykaraskać. Jak się domyślam, w ten sposób, że za jakiś tam odprysk (może za tę
„lampę” odpaloną piłkarzowi Rzeźniczakowi) zasądzi te odsiedziane 8 miechów. Oczywiście
pod warunkiem, że nie będzie sądził Igor Tuleja. I tego akurat nie piszę jako
przytyku w stronę sędziego- publicysty.
Ale wróćmy do sprawy „więźnia
stanu”. W tym ujęciu jest ona o tyle ciekawa, że nie kończy się tak naprawdę na
samym „Staruchu” ale obejmuje też zdecydowanie mniej drastyczne ale nie mniej
skandaliczne karanie białostockich kibiców za obrażanie „konstytucyjnego organu
państwa” o nazwie Donald. Co prawda tylko grzywną ale kara jest karą i jako
taka powinna być oceniana.
Z tego co widać i
słychać, sprawa wojny Tuska z kibicami, jakiś czas temu ogłoszona zwycięstwem
na punkty szefa naszej egzekutywy może mieć jeszcze jedną rundę w której „naczelny
organ” zaliczyć może KO. I tu trzeba jedną rzecz jasno powiedzieć i pewną zaszłość
przypomnieć.
Powiedzieć trzeba, że
póki nie znajdzie się jakikolwiek twardy dowód w postaci choćby bilingu
wskazującego, że się Kancelaria „Małego Pałacu” łączyła z gabinetem
któregokolwiek sędziego czy prokuratora, prowadzącego sprawy przeciwko „wrogom
państwa” umundurowanym w szaliki, oskarżanie Tuska czy kogokolwiek z jego
otoczenia o nękanie wspomnianych wrogów będzie nadużyciem. W tym momencie
wygląda raczej, że mamy do czynienia bardziej z wyglądającym przerażająco z
punktu widzenia naszego zaufania do państwa i naszego poczucia bezpieczeństwa w
relacjach z tym państwem desantem oczywistych „lizydupów”, którzy sami z siebie
starają się po prostu odgadywać myśli tych, którzy nami rządzą i wyprzedać ich
oczekiwania.
I tu musi się narzucać
odczucie, że mamy do czynienia ze skutkiem tej atmosfery, której wywołanie
zarzucano władzy poprzedniej. Chodzi o tę atmosferę, która u tak wielu powodowała
tak wielkie duszności, ze się ze swym cierpieniem tak chętnie obnosili na
łamach i w eterach. W wyniku obecnego nacisku na prokuratorskie kołnierzyki
najpewniej „Starucha” potraktowano jakby szykował kolejny zamach na WTC a
Donalda Tuska jako „organ” dopisano do konstytucji.
Ale choć cała sprawa może
być jedynie wynikiem nadgorliwości chcącego się przypodobać ręce, która daje
jeść „wymiaru sprawiedliwości” trudno zaprzeczyć, że jeśli sędzia Tuleya (albo
ktoś taki jak on) rozniesie akt oskarżenia w proch i pył (a na to, sądząc z
publikacji tych, którzy akt przeczytali a akta starannie przekartkowali),
zdecydowana mniejszość rzecz cała uzna za kompromitację li tylko prokuratury.
Większość będzie widzieć po prostu klęskę Donalda Tuska i jego odmiany III RP
Powiedz Hiu Grantowi,ze czekam na niego u Czarka.
OdpowiedzUsuńA teraz będzie dowcip z brzydkim słowem:
Grodzka na korytarzu sejmowym po głosowaniu nad
Nowicką,zaczepia reporterka z TVN24 i pyta:
Co Pani sądzi na temat tego głosowania? Nowickiej nie odwołano!
Grodzka na to:Lata mi to koło chu**