poniedziałek, 10 listopada 2014

Taryfą do Honolulu (apel do IV władzy)



Po wyrzuceniu panów Hofmana, Kamińskiego i Rogackiego z PiS sprawa nie jest wcale zakończona. I nie chodzi mi o to, że teraz wspomnianymi powinny zając się stosowne organa.  Mam nadzieję, że to, co bardzo łatwo udało się w przypadku trzech posłów PiS, równi łatwo uda się w odniesieniu do reszty naszych polityków.

W tej sprawie istotne było to, że różni dziennikarze błyskawicznie „docierali” do pozostających w dyspozycji  kancelarii Sejmu danych, dotyczących wyjazdu Hofmana i reszty. Mam nadzieję, że dociekliwości tymże dziennikarzom wystarczy, by „dotrzeć” także do danych, związanych z rozliczaniem delegacji przez resztę parlamentarzystów.

Oczywiście nie wykluczam, że teraz już się dziennikarzom przestanie z „docieraniem” specjalnie spieszyć. To zaś by świadczyło, że nasza „IV władza” jest  IV władzą jakiejś bananowej republiki, w której dokładnie się patrzy na ręce i inne części ciała przeciwników władzy a już ręce władzy ogląda się głównie podczas składania pocałunków.

W moich poprzednich tekstach, poświęconych wyczynom Hofmana i reszty, zwróciłem uwagę, że pisowska „fantastyczna czwórka” wykazała się wyjątkową głupotą, ocierającą się mocno wręcz o debilizm. Logika takiego widzenia sprawy powoduje, iż nie jestem skłonny ludziom, których mam za debili, przypisywać takiego sprytu, by uznać ich za autorów, pomysłodawców tego całego procederu z „jazda taryfą do Honolulu”. Skłonny jestem założyć, że szarża panów posłów była wynikiem przekonania, że wszyscy tak robią i że to jest jak najbardziej normalna i dopuszczalna praktyka. A takie przekonanie musiało z czegoś wynikać.

To moje widzenie sprawy, które pewnie podziela całkiem spora cześć obserwatorów sceny politycznej, aż prosi się by temat dalej drążyć, by sprawdzić wszystkich i ujawnić każdy przypadek takiego samego dojenia Rzeczpospolitej. Cokolwiek by się w wyniku takiego drążenia miało okazać. I kimkolwiek okazaliby się ujawnieni „bracia w wierze” Adama Hofmana.

To, poza aspektem higienicznym, odsiewającym ziarno od plewy, byłoby znakomitym testem dla poszczególnych ugrupowań i ich szefów. Dziś, po decyzji kierownictwa PiS nie dałoby się nijak uzasadnić innej decyzji niż pozbycie się wszystkich podobnych Hiudinich publicznego grosza bez względu na kolor ich partyjnych legitymacji.

Nawet, jeśli po czymś takim największym klubem w sejmie miałby się stać nowy BBWR czyli Bezpartyjny Blok WyRzuconych.

Zaniechanie przez IV władzę poszukiwania podobnych nadużyć, gwałtowny spadek dociekliwości dziennikarzy dowiedzie, że nie o żadne oczyszczenie życia publicznego. Dowiedzie tego, że mamy do czynienia już nie z „zaprzyjaźnionymi stacjami” ale wręcz z braterstwem krwi, ślubowanym na zawsze. A to nie byłoby warte upadku nawet kogoś takiego jak Hofman.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz