Po wyrzuceniu panów Hofmana, Kamińskiego
i Rogackiego z PiS sprawa nie jest wcale zakończona. I nie chodzi mi o to, że
teraz wspomnianymi powinny zając się stosowne organa. Mam nadzieję, że to, co bardzo łatwo udało
się w przypadku trzech posłów PiS, równi łatwo uda się w odniesieniu do reszty
naszych polityków.
W tej sprawie istotne było to, że różni
dziennikarze błyskawicznie „docierali” do pozostających w dyspozycji kancelarii Sejmu danych, dotyczących wyjazdu
Hofmana i reszty. Mam nadzieję, że dociekliwości tymże dziennikarzom wystarczy,
by „dotrzeć” także do danych, związanych z rozliczaniem delegacji przez resztę
parlamentarzystów.
Oczywiście nie wykluczam, że teraz już
się dziennikarzom przestanie z „docieraniem” specjalnie spieszyć. To zaś by
świadczyło, że nasza „IV władza” jest IV
władzą jakiejś bananowej republiki, w której dokładnie się patrzy na ręce i
inne części ciała przeciwników władzy a już ręce władzy ogląda się głównie podczas
składania pocałunków.
W moich poprzednich tekstach, poświęconych
wyczynom Hofmana i reszty, zwróciłem uwagę, że pisowska „fantastyczna czwórka” wykazała
się wyjątkową głupotą, ocierającą się mocno wręcz o debilizm. Logika takiego
widzenia sprawy powoduje, iż nie jestem skłonny ludziom, których mam za debili,
przypisywać takiego sprytu, by uznać ich za autorów, pomysłodawców tego całego
procederu z „jazda taryfą do Honolulu”. Skłonny jestem założyć, że szarża panów
posłów była wynikiem przekonania, że wszyscy tak robią i że to jest jak
najbardziej normalna i dopuszczalna praktyka. A takie przekonanie musiało z
czegoś wynikać.
To moje widzenie sprawy, które pewnie
podziela całkiem spora cześć obserwatorów sceny politycznej, aż prosi się by
temat dalej drążyć, by sprawdzić wszystkich i ujawnić każdy przypadek takiego
samego dojenia Rzeczpospolitej. Cokolwiek by się w wyniku takiego drążenia miało
okazać. I kimkolwiek okazaliby się ujawnieni „bracia w wierze” Adama Hofmana.
To, poza aspektem higienicznym,
odsiewającym ziarno od plewy, byłoby znakomitym testem dla poszczególnych ugrupowań
i ich szefów. Dziś, po decyzji kierownictwa PiS nie dałoby się nijak uzasadnić
innej decyzji niż pozbycie się wszystkich podobnych Hiudinich publicznego
grosza bez względu na kolor ich partyjnych legitymacji.
Nawet, jeśli po czymś takim największym
klubem w sejmie miałby się stać nowy BBWR czyli Bezpartyjny Blok WyRzuconych.
Zaniechanie przez IV władzę
poszukiwania podobnych nadużyć, gwałtowny spadek dociekliwości dziennikarzy
dowiedzie, że nie o żadne oczyszczenie życia publicznego. Dowiedzie tego, że
mamy do czynienia już nie z „zaprzyjaźnionymi stacjami” ale wręcz z braterstwem
krwi, ślubowanym na zawsze. A to nie byłoby warte upadku nawet kogoś takiego
jak Hofman.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz