Kiedy w mediach pojawiły się relacje
o hiszpańskiej eskapadzie młodych polityków PiS i ich małżonek, wiedziałem, że
kwestia czasu jest, kiedy stanie one tematem pasków najbardziej oglądanych
stacji telewizyjnych.
Początkowo miałem zamiar, jako
potencjalny wyborca partii, którą panowie, a pośrednio także osoby im
towarzyszące reprezentują, napisać o tekst w formie listu otwartego,
adresowanego do najbardziej wpływowego z grupy, która dała się we znaki obsłudze
samolotu podążającego do Hiszpanii. Jednak po napisaniu tytułu, który w całości
miał brzmieć „Panie Hofman, czy zdarza się panu czasem pomyśleć?” uznałem, że
mój pomysł jest chybiony.
Jeśli bowiem pan Adam Hofman jest
istotą myślącą, zdolną do jakiejś refleksji nad sobą i swym zachowaniem,
musiałbym uznać, że seria jego wpadek, zdarzających się przeważnie w momentach
wyjątkowo niekorzystnych jest jakimś celowym działaniem. Przypomnę najbardziej
medialne z nich. Elbląg, tuż przed decydującym głosowaniem obywateli w
przedterminowych wyborach do rady miast i na prezydenta, pan Hofman daje się zdjąć
na ulicy, odlewając się w miejscu niezbyt do tego predestynowanym. Głosowanie
było o tyle istotne, że miało być przełamaniem pasma porażek wyborczych.
Podkarpacie, wybory uzupełniające do senatu. Adam Hofman dumnie prezentuje „długość
dźwięków samotności” nie bacząc na krzaki wypchane paparazzi. Gdzieś nad
Europą, tuż przed coraz bardziej oddalającą się szansą na pierwszy ogólnokrajowy
sukces w wyborach. Gdzieś w tle opisywanego ekscesu „szanownych małżonek”
pojawia się dodatkowo podejrzenie o jakieś machinacje finansowe.
Ja nawet chyba bym wolał, żeby pan
Hofman był kretem, mającym konsekwentnie kompromitować na czyjeś zamówienie
partię, w której udało mu się zając eksponowana pozycję. Pominę fakt kiepskiego
konspirowania się takiego „kreta”, o którym co i rusz piszą gazety bo, jak
mawiał trener Górski, gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Wolałbym Hofmana- „kreta”
bo wolę mieć świadomość, że człowiek być
może wkrótce pełniący w państwie odpowiedzialne i eksponowane funkcje to
mniejszy lub większy cwaniak, robiący to, co mu się zdarza robić, z rozmysłem i
z jakąś intencja.
Alternatywą dla takiej sytuacji jest niestety
ta możliwość, że rzecznik największej partii opozycyjnej jest po prostu głupszy
od statystycznego szympansa. Ci nasi krewniacy, a także organizmy znacznie
mniej zaawansowane, potrafią bez kłopotu uczyć się w oparciu o własne
doświadczenia. I pozytywnie kontrastują z panem rzecznikiem, którego
kolejne wyskoki przypominają upór
debila, który raz za razem wkłada palce do kontaktu pod napięciem i nie
potrafiącego wyciągnąć żadnego wniosku z faktu, że skutki kolejnych prób są
różnie nieprzyjemne.
Od dawna prowadzę jałową kampanię, starając
się uświadomić kolegom i szefom (o ile tacy w ogóle istnieją) Adama Hofmana, że
jego dalsze funkcjonowanie na scenie politycznej jest tak kompromitujące jak i
szkodliwe dla reprezentowanej (w szerokim znaczeniu) przez niego partii.
Jak dotąd jedynym odzewem były najczęściej
uwagi zapamiętałych zwolenników PiS, zarzucających mi celowe osłabianie a nawet
i gorsze rzeczy. Ja w zasadzie rozumiem
to zrozumienie dla Hofmana z ich strony. Opiera się dokładnie na tym samym
braku refleksji. I skutek ma dokładnie ten sam czyli zmaganie się z kolejnym
wyskokiem pana Hofmana.
Oczywiście słuszną uwaga będzie
wskazanie ze przecież media i tak by coś znalazły. Zgoda. Tylko czy zawsze
muszą pod tym samym adresem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz