piątek, 7 listopada 2014

Panie Hofman, czy zdarza się panu…



Kiedy w mediach pojawiły się relacje o hiszpańskiej eskapadzie młodych polityków PiS i ich małżonek, wiedziałem, że kwestia czasu jest, kiedy stanie one tematem pasków najbardziej oglądanych stacji telewizyjnych.

Początkowo miałem zamiar, jako potencjalny wyborca partii, którą panowie, a pośrednio także osoby im towarzyszące reprezentują, napisać o tekst w formie listu otwartego, adresowanego do najbardziej wpływowego z grupy, która dała się we znaki obsłudze samolotu podążającego do Hiszpanii. Jednak po napisaniu tytułu, który w całości miał brzmieć „Panie Hofman, czy zdarza się panu czasem pomyśleć?” uznałem, że mój pomysł jest chybiony.

Jeśli bowiem pan Adam Hofman jest istotą myślącą, zdolną do jakiejś refleksji nad sobą i swym zachowaniem, musiałbym uznać, że seria jego wpadek, zdarzających się przeważnie w momentach wyjątkowo niekorzystnych jest jakimś celowym działaniem. Przypomnę najbardziej medialne z nich. Elbląg, tuż przed decydującym głosowaniem obywateli w przedterminowych wyborach do rady miast i na prezydenta, pan Hofman daje się zdjąć na ulicy, odlewając się w miejscu niezbyt do tego predestynowanym. Głosowanie było o tyle istotne, że miało być przełamaniem pasma porażek wyborczych. Podkarpacie, wybory uzupełniające do senatu. Adam Hofman dumnie prezentuje „długość dźwięków samotności” nie bacząc na krzaki wypchane paparazzi. Gdzieś nad Europą, tuż przed coraz bardziej oddalającą się szansą na pierwszy ogólnokrajowy sukces w wyborach. Gdzieś w tle opisywanego ekscesu „szanownych małżonek” pojawia się dodatkowo podejrzenie o jakieś machinacje finansowe.

Ja nawet chyba bym wolał, żeby pan Hofman był kretem, mającym konsekwentnie kompromitować na czyjeś zamówienie partię, w której udało mu się zając eksponowana pozycję. Pominę fakt kiepskiego konspirowania się takiego „kreta”, o którym co i rusz piszą gazety bo, jak mawiał trener Górski, gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Wolałbym Hofmana- „kreta” bo wolę mieć świadomość, że  człowiek być może wkrótce pełniący w państwie odpowiedzialne i eksponowane funkcje to mniejszy lub większy cwaniak, robiący to, co mu się zdarza robić, z rozmysłem i z jakąś intencja.
Alternatywą dla takiej sytuacji jest niestety ta możliwość, że rzecznik największej partii opozycyjnej jest po prostu głupszy od statystycznego szympansa. Ci nasi krewniacy, a także organizmy znacznie mniej zaawansowane, potrafią bez kłopotu uczyć się w oparciu o własne doświadczenia. I pozytywnie kontrastują z panem rzecznikiem, którego kolejne  wyskoki przypominają upór debila, który raz za razem wkłada palce do kontaktu pod napięciem i nie potrafiącego wyciągnąć żadnego wniosku z faktu, że skutki kolejnych prób są różnie nieprzyjemne.

Od dawna prowadzę jałową kampanię, starając się uświadomić kolegom i szefom (o ile tacy w ogóle istnieją) Adama Hofmana, że jego dalsze funkcjonowanie na scenie politycznej jest tak kompromitujące jak i szkodliwe dla reprezentowanej (w szerokim znaczeniu) przez niego partii.
Jak dotąd jedynym odzewem były najczęściej uwagi zapamiętałych zwolenników PiS, zarzucających mi celowe osłabianie a nawet i gorsze rzeczy.  Ja w zasadzie rozumiem to zrozumienie dla Hofmana z ich strony. Opiera się dokładnie na tym samym braku refleksji. I skutek ma dokładnie ten sam czyli zmaganie się z kolejnym wyskokiem pana Hofmana.

Oczywiście słuszną uwaga będzie wskazanie ze przecież media i tak by coś znalazły. Zgoda. Tylko czy zawsze muszą pod tym samym adresem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz