wtorek, 4 listopada 2014

Cierpienia wielkiego człowieka (Polański i Nowak)

Kryminalna sprawa Romana Polańskiego,  po raz kolejny ekshumowana w powszechnej świadomości za sprawą amerykańskiego wniosku o zatrzymanie reżysera i sprawa ewentualnego wyrzucenia Sławomira Nowaka z klubu PO wspólne mają w zasadzie to tylko, że wzięły się ze złego zachowania obu panów. W różnej rzecz jasna skali bo gdzie obnoszącemu się z luksusowym zegarkiem Nowakowi do Polańskiego, co ma za uszami rzecz grubo poważniejszą.

Czemu zatem zestawiam ich obu ze sobą? Obaj są bez wątpienia osobami, którymi media a za nimi obywatele interesują się znacznie bardziej niż statystycznym Kowalskim z jakiejś tam Wólki. Obaj popadli w pewnym momencie życia w kłopoty, które jakoś tam im umeblowały życie nie koniecznie zgodnie z wcześniejszymi ich planami. I odnośnie obu próbuje się stosować pewien schemat oceny, którego nie użyto by z pewnością wobec tego statystycznego Kowalskiego z Wólki.

Wczoraj czy przed wczoraj znalazłem na facebooku (niestety nie zamieszczę odnośnika bo teraz już nie znalazłem) dyskusję na temat Polańskiego a w zasadzie na temat publikacji jednego z tygodników poświęconej reżyserowi. Inicjatorka dyskusji, po wygłoszeniu koniecznej dla zapewnienia sobie pozorów obiektywizmu formułki, potępiającej zachowanie Polańskiego przed laty, przeszła do znacznie gwałtowniejszego niż potępienie Polańskiego rugania periodyku. W jego trakcie zauważyła, że Polański za swój postępek „drogo zapłacił”. W tym sensie, że musiał uciekać z kraju, w którym stała przed nim otworem wielka kariera a nadto wysupłał sporo gotowizny by zadośćuczynić czy też „zamknąć gębę” (nie siedzę w głowie Polańskiego więc nie wiem po co) ofierze.

Podobnej argumentacji, odnoszącej się do „drogiej zapłaty”, użył pan Paweł Graś, spytany o obecność Sławomira Nowaka w klubie parlamentarnym PO. Pan Graś „nie widzi żadnych przeszkód,żeby Sławek Nowak był członkiem klubu” i jest za tym, by pozwolić „mu ten mandat wypełnić do końca.  Przy okazji zwraca uwagę, że Sławomir Nowak „w polskiej polityce zapłacił ogromną cenę za swoje błędy”.*

Myślę, że gdyby zapytać przeciętnego Kowalskiego jaką cenę zapłacili obaj panowie za swoje grzechy, pewnie miałby problem z odpowiedzią. To, co dla wielbicielki talentu sławnego reżysera czy partyjnego kolegi upadłego ministra jest „ogromną ceną”, w przypadku zwykłego obywatela uznane by zostało za oczywistą i niegodną uwagi przygrywkę do właściwego i sprawiedliwego rozliczenia. Gdyby ów absolutnie nieatrakcyjny dla tygodników i stacji telewizyjnych hipotetyczny Kowalski z Wólki dopuścił się tego, na co przed laty pozwolił sobie Polański, nikt nie uznałby utraty przez Kowalskiego roboty i  konieczności ewakuowania się poza dotychczasowe środowisko za „ogromną cenę”. Nikt nie uznałby tego nawet za jakąś szczególną niedogodność tylko za konsekwencję nagannego postępowania. Za które kara dopiero zostanie wymierzona.

Oczywiście rozumiem odruch solidarności plemiennej artystów wobec Polańskiego i Grasia wobec Nowaka. Obiektywnie czy też tylko we własnym mniemaniu jedni i drudzy osiągnęli tyle, że czują się kimś lepszym, podlegającym innym regułom postępowania i oceny niż cała reszta Kowalskich z Wólki. I dlatego całkiem szczerze mogą uważać, że za to, za co za Kowalskim  zamyka się, z hukiem więzienna krata, taki Polański odpokutuje machając ze łzami w oku chusteczką żegnając Hollywood. A Nowak, aby go wywalić z klubu, musiałby co najmniej kogoś zabić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz