wtorek, 6 sierpnia 2013

Ofensywa polityczna czyli Donald Tusk rozbraja wunderwaffe



Dobrze pamiętam głosy, wedle których zmiany w statucie PO i wprowadzenie bezpośrednich wyborów szefa partii służyć miały odzyskaniu przez Platformę politycznej inicjatywy po miesiącach sondażowej dominacji głównego rywala. Wszystko zaś pod szyldem emanacji demokratycznych reguł w postaci czystej. Nie wiem jak to sobie w Platformie wyobrażano ale to, co obserwujemy można nazywać rozmaicie, jednak z demokracją wspólnego to ma tyle ile, nie przymierzając, eNeRDe. Jest bez wątpienia kompromitacją i partii i, szczególnie sporej części jej prominentnych działaczy na wyścigi dowodzących, że z ich rozumieniem pewnych pojęć i mechanizmów bliżej im do PZPR niż do czegokolwiek innego znanego w naszych politycznych okolicach. Zabawnie jest czytać kolejne głosy brzmiące niczym dobiegające z jakiejś egzekutywy czasów którejś z pięciolatek wezwania do złożenia samokrytyki. Czasem przypomina to groteskowy dialog z serialu „Kuchnia Polska” gdy partyjny politruk klaruje mieszkającej w Polsce Angielce, której UB zamknęło męża, że ten przecież może udowodnić swą niewinność. I chyba dokładnie tak samo rozumie ów politruk przedstawicielkę cywilizacji zachodniej, klarującą mu, że udowadniać to powinno się winę, jak ona jego, gdy gada do niej „Wyszyńskim”. Tu nie ukrywam inspiracji wypowiedzią pana Schetyny, który przed wyborami szefa PO wyjaśnia co ma zrobić Gowin by… Nie, nie wygrać wybory ale uniknąć wywalenia z partii.
Kompromitacja ciekawej i skądinąd godnej pochwalenia idei bezpośrednich wyborów szefa partii wynika z jednej przyczyny i niesie ze sobą kilka skutków.
Przyczyną jest oczywiście absolutny brak kompatybilności szefa PO, Donalda Tuska i demokracji traktowanej poważniej niż tylko jako pięknie prezentująca się fasada. Swoją drogą narzuca się w tej sytuacji obrazek złotolokiego efeba, dyrygującego pamiętnej nocy czerwcowej „liczeniem głosów” stojących za usadzonymi przy stole panami. Widać z pewnych przypadłości się nie wyrasta.
Sposób, w jaki Tusk oraz jego zausznicy, jakby żywcem wyjęci z breuglowskiego „Pochlebstwa” reagują na jak najbardziej adekwatne do sytuacji zachowania konkurenta w wewnątrzpartyjnej rywalizacji, jest nie tylko dowodem na to, że do demokracji szef PO i jego otoczenie nie dorośli i nigdy już nie dorosną ale też może rodzić pewien ciekawy skutek. Przyjęta retoryka, miast sprzyjać, może zaszkodzić partii, interes której w tej rozgrywce jest chyba najistotniejszy. Kiedy słucha się czy to samego Tuska czy choćby Szeinfelda, wypowiadających się o Gowinie, można odnieść wrażenie, że mówią o Kaczyńskim tylko im się nazwiska pochrzaniły. Kiedy słuchać się będzie kolejnych podobnych wypowiedzi o Gowinie-Kaczyńskim, można dojść do wniosku, że nie warto brać sobie ocen Tuska do serca bo on o każdym tak myśli. O każdym kto zechce mu wejść w drogę. I jeszcze do tego, że nie warto się tym zbytnio przejmować.
Ostra retoryka ma to do siebie, że zbyt często używana potrafi uodparniać słuchaczy. Zatem im bardziej w ustach Tuska i jego (w breuglowskiej wersji) pochlebców Gowin będzie straszny niczym Kaczyński tym coraz mniej straszny będzie się wydawał sam Kaczyński.
To z punktu widzenia Platformy, której coraz częściej brak innych argumentów poza tym „strasznym Kaczyńskim”, prawdziwa tragedia. Kolejne starcia polityczne zbliżają się wielkimi krokami i świadomość pozostania nawet bez tej, dotąd niezawodnej „wunderwaffe” musi wywoływać niemałe obawy.
Wracając zaś do tej „ofensywy wizerunkowej”, którą miała być ta wewnątrzpartyjna demokracja trudno nie zauważyć, że przy okazji przebiła ona coś, co wydawało się nie do pobicia. Któż mógł sądzić, że cokolwiek może być bardziej groteskowe niż seria niefortunnych zdarzeń, dotykających pani Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jednakże jeśli wziąć pod uwagę to, że jest ona tylko wiceprzewodniczącą PO oraz zasadę, że w PO „nie wychodzi się przed gospodarza” można zrozumieć czemu największe jaja w Platformie są autorstwa pana Donalda Tuska.
Zaś już całkiem na koniec pozwolę sobie wyrazić moja prywatną opinię, że tego żartownisia, który podpowiedział panu Tuskowi „bezpośrednie wybory przewodniczącego” Platforma powinna długo i cierpliwie włóczyć obnażoną słabizną po rozpalonych węglach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz