Dobrze pamiętam głosy, wedle których
zmiany w statucie PO i wprowadzenie bezpośrednich wyborów szefa partii służyć
miały odzyskaniu przez Platformę politycznej inicjatywy po miesiącach sondażowej
dominacji głównego rywala. Wszystko zaś pod szyldem emanacji demokratycznych
reguł w postaci czystej. Nie wiem jak to sobie w Platformie wyobrażano ale to,
co obserwujemy można nazywać rozmaicie, jednak z demokracją wspólnego to ma
tyle ile, nie przymierzając, eNeRDe. Jest bez wątpienia kompromitacją i partii i,
szczególnie sporej części jej prominentnych działaczy na wyścigi dowodzących,
że z ich rozumieniem pewnych pojęć i mechanizmów bliżej im do PZPR niż do
czegokolwiek innego znanego w naszych politycznych okolicach. Zabawnie jest
czytać kolejne głosy brzmiące niczym dobiegające z jakiejś egzekutywy czasów którejś
z pięciolatek wezwania do złożenia samokrytyki. Czasem przypomina to groteskowy
dialog z serialu „Kuchnia Polska” gdy partyjny politruk klaruje mieszkającej w
Polsce Angielce, której UB zamknęło męża, że ten przecież może udowodnić swą
niewinność. I chyba dokładnie tak samo rozumie ów politruk przedstawicielkę
cywilizacji zachodniej, klarującą mu, że udowadniać to powinno się winę, jak
ona jego, gdy gada do niej „Wyszyńskim”. Tu nie ukrywam inspiracji wypowiedzią
pana Schetyny, który przed wyborami szefa PO wyjaśnia co ma zrobić Gowin by…
Nie, nie wygrać wybory ale uniknąć wywalenia z partii.
Kompromitacja ciekawej i skądinąd
godnej pochwalenia idei bezpośrednich wyborów szefa partii wynika z jednej
przyczyny i niesie ze sobą kilka skutków.
Przyczyną jest oczywiście absolutny
brak kompatybilności szefa PO, Donalda Tuska i demokracji traktowanej poważniej
niż tylko jako pięknie prezentująca się fasada. Swoją drogą narzuca się w tej
sytuacji obrazek złotolokiego efeba, dyrygującego pamiętnej nocy czerwcowej „liczeniem
głosów” stojących za usadzonymi przy stole panami. Widać z pewnych przypadłości
się nie wyrasta.
Sposób, w jaki Tusk oraz jego zausznicy,
jakby żywcem wyjęci z breuglowskiego „Pochlebstwa” reagują na jak najbardziej
adekwatne do sytuacji zachowania konkurenta w wewnątrzpartyjnej rywalizacji,
jest nie tylko dowodem na to, że do demokracji szef PO i jego otoczenie nie dorośli
i nigdy już nie dorosną ale też może rodzić pewien ciekawy skutek. Przyjęta
retoryka, miast sprzyjać, może zaszkodzić partii, interes której w tej
rozgrywce jest chyba najistotniejszy. Kiedy słucha się czy to samego Tuska czy
choćby Szeinfelda, wypowiadających się o Gowinie, można odnieść wrażenie, że
mówią o Kaczyńskim tylko im się nazwiska pochrzaniły. Kiedy słuchać się będzie
kolejnych podobnych wypowiedzi o Gowinie-Kaczyńskim, można dojść do wniosku, że
nie warto brać sobie ocen Tuska do serca bo on o każdym tak myśli. O każdym kto
zechce mu wejść w drogę. I jeszcze do tego, że nie warto się tym zbytnio
przejmować.
Ostra retoryka ma to do siebie, że
zbyt często używana potrafi uodparniać słuchaczy. Zatem im bardziej w ustach
Tuska i jego (w breuglowskiej wersji) pochlebców Gowin będzie straszny niczym
Kaczyński tym coraz mniej straszny będzie się wydawał sam Kaczyński.
To z punktu widzenia Platformy,
której coraz częściej brak innych argumentów poza tym „strasznym Kaczyńskim”,
prawdziwa tragedia. Kolejne starcia polityczne zbliżają się wielkimi krokami i
świadomość pozostania nawet bez tej, dotąd niezawodnej „wunderwaffe” musi
wywoływać niemałe obawy.
Wracając zaś do tej „ofensywy
wizerunkowej”, którą miała być ta wewnątrzpartyjna demokracja trudno nie zauważyć,
że przy okazji przebiła ona coś, co wydawało się nie do pobicia. Któż mógł
sądzić, że cokolwiek może być bardziej groteskowe niż seria niefortunnych
zdarzeń, dotykających pani Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jednakże jeśli wziąć pod
uwagę to, że jest ona tylko wiceprzewodniczącą PO oraz zasadę, że w PO „nie
wychodzi się przed gospodarza” można zrozumieć czemu największe jaja w
Platformie są autorstwa pana Donalda Tuska.
Zaś już całkiem na koniec pozwolę
sobie wyrazić moja prywatną opinię, że tego żartownisia, który podpowiedział
panu Tuskowi „bezpośrednie wybory przewodniczącego” Platforma powinna długo i
cierpliwie włóczyć obnażoną słabizną po rozpalonych węglach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz