wtorek, 27 sierpnia 2013

O jeden Godson za daleko



Gdyby Godson wyleciał z PO usunięty na wniosek Biernata, który chyba postanowił wyprzedzić resztę ewentualnych konkurentów do partyjnych fruktów (miejsce na jakiejś intratnej liście) techniką ślizgu na wazelinie, byłby zapewne tylko częścią pakietu Gowina. I najpewniej mało kogo by to obeszło bo też i mało kto zagłębiałby się w szczegóły pakietu, który ów „vaselinesurfer” Biernat wykopałby z partii. Byłoby, jak to się niegdyś mawiać zwykło, że Gowin wyleciał samotrzeć.
Decyzja, którą dziś podjął i publicznie John Godson ogłosił, sytuację radykalnie zmieniła. I to zmieniła na gorsze dla PO. I wcale nie dlatego, że mistrz wazeliny Biernat nie będzie miał okazji wykazać się tak, jak wykazać się zamierzał. Zmienia radykalnie na niekorzyść dlatego, ze teraz to Platforma jest w defensywie. I nie zmieni swej pozycji w sposób, w jaki zwykła wywijać się z podobnych opresji to jest mieszając z błotem i śliną ewentualnego sprawcę swego dyskomfortu.
Wyobraźmy sobie na przykład, że, tradycyjnie, uruchamia w tym celu swego największego od secesji Palikota speca od takiej brudnej roboty. Niechby ten poseł Niesiołowski w swoim stylu przejechałby się po Godsonie. Wyglądałoby to jak lincz dokonany gdzieś na południu USA a PO śmiało mogłaby pretendować zbiorowo do Ku Klux Klanu.
Wybaczy mi poseł Godson, człowiek sam z siebie bardzo ciekawy i godzien szacunku, ale swą pozycję medialną i swą rozpoznawalność zawdzięcza głownie temu, że jest posłem czarnoskórym. I mało kto wiedział dotąd że z niego konserwatysta i stronnik Gowina. A to, że stronnik Gowina też niewiele na jego rozpoznawalność by wpływało gdyby nie wspomniany przed chwilą główny jej powód. Dziś dość sługo musiałem osobie jakoś tam zorientowanej w polityce tłumaczyć kim jest Żalek i „jakich znowu trzech” może osłabić PO. Gowina znała bo gadają o nim od niedawna w koło a Godsona znała bo… bo trudno nie znać. Żalkowi zaś nie pomógł ani konserwatyzm, ani groźby Biernata ani nic innego. Nie jest wszak ani Gowinem ani Godsonem.
I przez ten zasadniczy powód rozpoznawalności Godsona, jego dzisiejsze odejście z PO jest dla tej partii bardzo poważnym osłabieniem. Dla tych, którzy znają i podzielają poglądy Godsona to koniec wspólnej drogi z PO. Dla tych, którzy widzą w Godsonie tylko pewną osobliwość sejmową to sygnał, że dla kogoś takiego nie ma miejsca w PO. Bez wnikania w przyczyny takie stwierdzenie, ze w PO nie ma miejsca dla Godsona to komunikat fatalny.
Myślę, że nie tylko ja tak to widzę. Przypomnę, ze jakiś, wcale nie tak znowu dawny czas temu, gdy pogłoski o kryzysie wiary Godsona w Platformę były dość częstym tematem medialnych przekazów, Donald Tusk kopnął się do Łodzi i zasiadł przy stole Godsonów by wysiorbać domowej zupy. Czemy teraz niczego nie siorbie nie wiem. Widać stracił wiarę w to, że siorbaniem mógłby cokolwiek naprawić a inaczej naprawiać nie umie.
Co by nie mówić, starczy popatrzeć na paski w telewizjach informacyjnych by przekonać się jaką wagę przykłada się do tego odejścia, którego z przyczyn obiektywnych nie dałoby się nie zauważyć.
Taki Biernat. Jego mogliby wywalać z PO trzy razy dziennie i nikt by się tym nie zainteresował. Nawet gdyby wylatywał on wykonując na tak przez siebie lubianej wazelinie genialne ewolucje.
Odchodzący Godson to co innego. To odejście jest jak trudne do zignorowania oderwanie się sporego kawałka gzymsu z walącego się gmachu o nazwie Platforma Obywatelska.
Za te stratę PO wizerunkowo musi zapłacić. W sytuacji, gdy płaci właściwie bez przerwy i bez przerwy wyraża przekonanie że to już ostatni taki rachunek, to zdarzenie naprawdę fatalne.
I tylko zastanawiam się czy ktoś tam w PO zdołał odepchnąć od ucha szefa „króla wazeliny” Biernata i uświadomić, że posunięto się chyba o jeden Godson za daleko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz