czwartek, 1 sierpnia 2013

Grupa rekonstrukcyjna „Dirlewanger”



Kolega mi opowiedział jakiś czas temu o scence z poprzedniego roku, gdy idąc z krewnym , warszawiakiem z Woli, pamiętającym powstanie, miastem, w którym teraz mieszka, stanęli kiedy zawyły syreny. Obok, w piwnym ogródku trzech chłopaków w wąskich spodniach, kapelusikach i z gustownymi bródkami, popijając, rzecz jasna na siedząco, piwko, zaczęła dyskusję w duchu niedawnego, niesławnego tekstu Jakuba Nocha na portalu pana Lisa. Ów warszawiak, słysząc że jeden z tamtych jest niezadowolony czy wręcz zły, że się celebruje pamięć Powstania, gdy umilkły syreny zwrócił mu uwagę, że w 1944 widział szczególnie wielu niezadowolonych z powstania. Niemal wszyscy nosili mundury w kolorze feldgrau.  Chłopak się odgryzł rzucając coś o odpowiedzialności powstańców za mordy na ludności cywilnej. Starszy człowiek, który jako dziecko przeżył rzeź na Woli, powiedział o tym i dodał, że nie widział wtedy żeby w mordach uczestniczyli powstańcy albo ich dowódcy. Na koniec zasugerował, by młodzieńcy ze swym zapałem i punktem widzenia założyli jakąś grupę rekonstrukcyjną, zwalczającą powstanie. Zaproponował nazwę „Dirlewanger” za co omal nie oberwał, mimo swego wieku, od najbardziej wygadanego młodzieńca. Skończyło się tym, że młodzieńców obsługa lokalu wyprowadziła dość brutalnie z prośbą by więcej tam nie wracali. Za nimi poleciały ich kapelusiki, utracone w trakcie szamotaniny.
***
Przypomniało mi się to, może bez sensu, w związku ze znalezioną w necie informacją, że niemiecka prasa „zauważyła” iż w Polsce „pojawiają się pytania o sens zrywu”.* Nie wiem jak naprawdę jest ale potrafię sobie wyobrazić, że te „pytania o sens” raczej budzą ciepłe uczucia za Odrą i Nysą Łużycką. Z co najmniej trzech powodów. Pierwszy taki, że miło jest dzielić się z kimś odpowiedzialnością za swoje zbrodnie i swoje barbarzyństwo. Drugi jest taki, że w tym dzieleniu są wyręczani ochoczo przez miejscowych „rekonstruktorów-dekonstruktorów” w rodzaju tych trzech z piwnego ogródka czy wspomnianego Nocha. Nie napracują się a efekt jakiś zawsze będzie. Po trzecie, chyba najistotniejsze, niewątpliwym powodem do niemałej niemieckiej radości są wszelkie głosy podważające sens zrywu przeciwko nim, gdy się gdzieś wproszą wbrew czyjejś woli.
***
Zastanawiam się, czy jeśli w sprawie Powstania już będzie (o ile, nie daj Boże, będzie) „pozamiatane” nasi „rekonstruktorzy historyczni” nie wezmą się na przykład za wrzesień 1939 r. Argumenty te same. Dysproporcja sił, przepaść technologiczna, zawodne sojusze, kiepscy dowódcy, ofiary i zniszczenia. Na koniec udowodnią, że ci z Katynia sami są sobie winni. Przecież mogli nie brać udziału w tym „samobójstwie”. Starczyłoby, żeby spojrzeli realistycznie i porachowali…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz