czwartek, 29 sierpnia 2013

Komisarz „destrukcja” czyli co dalej



Na samym początku „obrony potocznej” siedzenia pani Hanny Gronkiewicz Waltz, zanim Premier podsunął pokrętne dość ale dziś stanowiące obowiązującą wykładnię poglądów Platformy i wszystkich, co się na niej mieszczą albo choćby chcieli, wyjaśnienie, że zadowoleni z pani Prezydent zostają w domu na znak poko… znaczy zostają w pokoju na znak poparcia, bezsens organizowania referendum tłumaczono inaczej. Też głupio ale miało to choć zewnętrzne znamiona logiki.
Wymyślono oto, że na referendum iść nie warto, gdyż organizatorzy nie mają bądź nie chcą ujawnić alternatywy dla rządów pani Waltz. Ci, którzy tak tłumaczyli byli albo kompletnymi ignorantami albo też za takich, w sporej części zresztą słusznie, uważali tych, którym tak tłumaczyli.
Jeśli nie mieli pojęcia, że organizatorzy mogą sobie wymyślać alternatywy ale znaczenia żadnego to nie ma, znaczy że są durnie. W drugim przypadku cwaniaki halickie, że się tak wyrażę. Od Halicza oczywiście, bo ponoć tam najgorsze :).
Kiedy zdecydowano się zbierać podpisy pod wnioskiem o odwołanie wyłącznie obecnej Prezydent M.S. Warszawy bez odwoływania Rady M.S. Warszawy, wiadomo było, że nie od inicjatorów ani nawet nie od obywateli zależeć będzie decydowanie o tym, co będzie dalej. Takie prawo, ze jak rada miasta zostaje, to ona decyduje czy wybierać nowego włodarza miasta czy nie. Ta, która jest… wiadomo. Zatem to domaganie się od Guziała, od Kaczyńskiego i „wszytkach świętych” natychmiastowych wyjaśnień co mają zamiar robić jak już HGW odwołają było takim chwytem pod publiczkę, pozwalającym zabełtać w głowach kiepsko zorientowanym w legislacjach dotyczących tych kwestii. Po prawdzie grali w ciemno no bo kto przy zdrowych zmysłach traci czas by zapoznawać się z ustawami o gminach, powiatach i reszcie samorządu?
Ale widać z tym zabełtaniem nie do końca wyszło skoro nie trzymano przerażonego ludu Warszawy do końca w niepewności czy głosując przeciw HGW nie wybierają przypadkiem Guziała właśnie czy tam innego Glińskiego. Tak przy okazji ogłaszając możliwość powołania pani Hanny na komisarza przeciwnicy wytrącili sobie z ręki kolejny argument contra referendum. Ten mianowicie, że referendum plus nowe wybory to będzie horrendalny koszt, do cna obracający miast w ruinę. Teraz, gdy wiadomo, że nie trzeba będzie być może nawet zmieniać tabliczki na drzwiach gabinetu, może ów wspomniany lud jakby z lżejszą duszą pójść do urny i dać pani Gronkiewicz Waltz symboliczny jedynie paszport z miasta.
I tu właśnie zaczynam się zastanawiać o co chodzi PO. Bo skoro dziś już wiadomo, że nie ma się co martwić o przywoływane nie tak dawno „ale co dalej?”, gdy wie się też, że przedterminowe wybory nie będą kosztować nic bo się nie odbędą, daje się sygnał, że może jednak nie jest to takie głupie. W zasadzie mamy sytuację, w której cokolwiek się w dniu referendum zrobi, będzie to miało wymiar jedynie symboliczny. Zostajesz w domu, symbolicznie popierasz panią Hankę, idziesz, symbolicznie ją odwołujesz. Pokusa jednym słowem.
Przez chwilę pomyślałem, że ten sygnał o możliwości powołania pani Waltz na komisarza Warszawy, w istocie mogący wqrwić sporą część tych, co dotąd w kwestii referendum zajmowali stanowisko szwajcarskie, to jakiś taki diabeł, który zaszalał nieco bardziej niż zwykle w panu Tusku po to, by sprawdzić jakie jeszcze idiotyzmy jest w stanie wymyślić pan Andrzej Halicki, którzy od tygodni broni partyjnej koleżanki z taką determinacją, jakby nie była ona wcale jakimś tam marnym prezydentem czegokolwiek tylko na własnych barkach trzymała ziemski glob, co po jej odwołaniu zapadnie się Bóg wie gdzie wraz z cała cywilizacją.
Pan Halicki oczywiście nie zawiódł, ogłaszając natychmiast, że ów komisarz to świetny pomysł. Zapunktować u Tuska zapunktował ale nijak nie zmniejszyło to poziomu durnoty argumentów. Tłumaczy on, że odejście HGW wprowadzi „chaos i paraliż” czy nawet wręcz „destrukcja i paraliż” (tak na marginesie wobec destrukcji, panie Halicki, paraliż to już chyba nie problem). Rzecz w tym, że odejście HGW w normalnym trybie czyli po wyborach pociągnie za sobą dokładnie takie same skutki. Co więcej w obu przypadkach będzie to efekt demokratycznych procedur. A że nie wtedy kiedy by chciał Halicki? No cóż… nie skomentuję.
Jedynym ratunkiem dla Warszawy, której destrukcji i paraliżu nie życzę, jest więc po prostu wpisanie do konstytucji, że prezydentem M.S Warszawy jest Hanna Gronkiewicz Waltz. A o to skąd Halicki, ratując miasto przed chaosem i paraliżem,  będzie brał kolejne Hanny Gronkiewicz Waltz, to już niech się martwi Halicki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz