Najpierw ubaw mieli jedni, gdy okazało
się, że można sterować partią za pomocą klawiatury telefonu. Teraz cieszą się
drudzy bo w innej partii mają własne zdanie o ile wcześniej je dostaną na
piśmie. Oczywiście ani w jednym ani w drugim przypadku nie ma powodów do
śmiechu.
Są rzecz jasna w obu partiach tacy,
co do których to nawet i lepiej, że nie zostawia się ich samym sobie z ich
intelektem. Ale tak w ogóle świadomość tego, że nasze ciało ustawodawcze stanowi
tłum słupów może i nawet powinien przygnębiać.
Rzecz jasna nie wszyscy z 460
reprezentantów są zdalnie sterowanymi maszynkami do głosowania. Nie, nie mam na
myśli tego, że jak na razie tylko dwie partie przyłapano na tym, że w taki
sposób funkcjonują. Raczej przy tych innych chodzi, z powodów oczywistych,
mniejsze stado hie… dziennikarzy węszących i podglądających. A może nie za
bardzo ma tam kto chwycić za pilota czy tam siąść do klawiatury. No bo taki,
dajmy na to Joński…
Tak więc nie 460. Bo przecież musi
być paru taki, co wydają dyspozycje i tacy, co te dyspozycje redagują i
rozsyłają via sms-y czy stosowne broszurki. Napoca się by cała reszta pojęła
albo choć nie pokręciła.
I na dobrą sprawę do nich ograniczać
powinno się nasze prawodawcze przedstawicielstwo. Po co mamy utrzymywać stado zdalnie
sterowanych, nie mających własnych poglądów atrap przedstawicieli narodu? Jakby
się uprzeć to dałoby się przykroić obie izby do 5, 10, góra 15 osób.
Ja wiem, że nie odpowiadałoby to
preferencjom wyborców. No ale zawsze można im przydzielić tyle guzików do
glosowania, ile wynika z systemu D’Hondta czy tam Sainte-Lague’a. Przecież i
tak nimi dysponują. W zamian oszczędzilibyśmy nie tylko na dietach i innych
świadczeniach ale i uniknęlibyśmy wielu sytuacji, w których najwidoczniej
poczta czy też telefonia mobilna zawiodła.
W tej historii, w obu jej odsłonach
smutne jest i to, że się o tym dowiedzieliśmy. I to w szczególny sposób.
Przynajmniej w tym pierwszym przypadku, gdy gwiazdy Twittera z PO były czy to
za głupie czy też zbyt leniwe by choćby odrobinę przeredagować otrzymany
przekaz dnia i żywcem wrzucały słów w słowo to samo. W przypadku PiS smutne
jest to, że się wewnątrz partii znalazł jakiś szmaciarz, który poleciał z
otrzymanym pakietem do gazety, której istnienie w ogóle powinien wyrzucić z
głowy. No chyba, że swą zdobycz zawdzięcza ona innym wysiłkom. Ale to już nie
mój ból głowy tylko głównych zainteresowanych.
Konkludując nasza demokracja A.D 2013
prezentuje się niczym istota dotknięta ciężką przypadłością przenoszoną drogą
płciową. Zawdzięcza ją najwyraźniej zbyt dużej liczbie amantów, z którymi
zmuszona jest utrzymywać stosunki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz