środa, 7 sierpnia 2013

Najprościej wygrać to referendum, panie Halicki!



Nie wiem co czuje pani Hanna Gronkiewicz Waltz ale ja na jej miejscu, obserwując ruchy robaczkowe, jakimi pan Andrzej Halicki stara się wydobyć rzeczoną ikonę platformerskiej samorządności z opresji, miałbym mieszane uczucia. Owszem, to miłe, że ów pan Halicki kombinuje niczym ślepy szachista i co rusz tryska pomysłem o którym powiedzieć „konwencjonalny” byłoby obrazą dla wszelkich konwencji. Z drugiej jednak strony te szarże wbrew konwencjom, ta pomysłowość i zapał świadczą głownie o tym, że ów pan Halicki za cholerę nie wierzy, że pani Hanna Gronkiewicz Waltz mogłaby po prostu wygrać referendum. Jakby w małym poważaniu ma jej osiągi i kompetencje. Nie dziwię się mu zbytnio bo dowodzi, ze łebki z niego chłop choć na służbie zła. Ale to może panią Prezydent, jak by nie było koleżankę, boleć.
Mógłby choć dyskretniej czy nawet anonimowo albo pod fikcyjnym imieniem (na ten przykład Robin Hood) rzecz całą rozegrać. Tym bardziej, że energii i pomysłowości mu nie brakuje więc za jakiś czas znów pewnie usłyszymy kolejną koncepcję mającą uratować twarz Platformy Obywatelskiej i… i inną część ciała jej wiceprzewodniczącej. Na przykład zasugeruje, że podpisy na rzecz referendum powinny być zbierane wyłącznie o północy i na rozstaju dróg.
Miał już wszak koncepcję złamania prawa przez PiS bo Piotra Guziała finansowo jakaś firma prywatna co zdaniem pana Halickiego złamanie ustawy o partiach politycznych. To, ze Guział i jego Wspólnota do PiS nie należą dla Halickiego znaczenia nie ma bo, wedle niego „gołym okiem widać, że Guział działa na polityczne zamówienie PiS”. Gdyby jeszcze zechciał przedstawić egzemplarz wspomnianego zamówienia… Albo choć ubrać to swoje, goło paradujące oko.
Tym razem pan Halicki uznał, że PiS zbierał podpisy zbytnio eksponując własne logo a ukrywając poprzez zbyt mała czcionkę informację, ze inicjatorem referendum jest Warszawska Wspólnota Samorządowa. Jego zdaniem „Nazwy partii mogły spowodować mylne przekonanie u osób podpisujących się pod wnioskiem, iż inicjatorem referendum nie jest grupa obywateli, lecz jedna z partii politycznych”. Mylę, że w tym wypadku mylnym przekonaniem kieruje się przede wszystkim pan Halicki. Ja, odmiennie niż on, sadzę, że ci podejrzewani o „mylne wrażenie” obywatele złożyliby podpisy nawet przy stoliku obsługiwanym przez kosmitów, mutantów albo i samą Godżillę bo chodzi im głownie nie o wrażenia tylko o to by pozbyć się wreszcie partyjnej koleżanki pana Halickiego. Jeszcze fajniej poczyna sobie Halicki rzucając kolejnego asa z rękawa. Twierdzi on że „podpisy pod wnioskiem o referendum były zbierane m.in. przy okazji wydarzeń kulturalnych lub sportowych, co powoduje - według niego - że "należy podać w wątpliwość możliwość swobodnego i świadomego podjęcia decyzji przez mieszkańców podpisujących wniosek w takich okolicznościach". Bowiem, zdaniem Halickiego, „Zgodnie z ustawą "podpisy (...) można zbierać w miejscu, czasie i w sposób wykluczający stosowanie jakichkolwiek nacisków zmierzających do wymuszenia podpisów",
Nie wiem czy o to chodzi halickiemu ale pewnie ci składający podpisy mogli sądzić, że (w zależności od tego, czy byli na imprezie sportowej czy kulturalnej) składają podpisy na laurce dziękczynnej dla pani Hani za miliony dla ITI lub też pod petycją o jeszcze nowszy „Nowy Wspaniały Świat” dla pana Sławomira Sierakowskiego.
Konkludując chyba trzeba by podjąć inicjatywę słania listów do pana Halickiego z kolejnymi pomysłami mającymi przeszkodzić w zorganizowaniu referendum. Może to być sugestia, że już choćby krzywe spojrzenie na panią Prezydent to przejaw faszyzmu/antysemityzmu/mizoginii/choroby krojcfelda-jakoba (niepotrzebne skreślić), można podsunąć pomysł by pani Gronkiewicz założyła związek zawodowy przez co byłaby nietykalna (chyba, ze Libicki przybruździ).
Ja ze swej strony mam propozycję trudną acz oczywistą. Wygrajcie, panie Halicki, to referendum! Po co kombinować?!
* Wytłuszczone fragmenty za:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz