W zasadzie miałem napisać „efekt
Ogórka” ale po takim żarciku sam bym siebie uznał za buca. Stając przy okazji
ramie w ramię z rozhisteryzowaną bandą feministek, które chyba uważają, że każda kobieta i "polityczka"
godna zaakceptowania jej przez „środowiska feministyczne” i urzędu, o który
zgodziła ubiegać się atrakcyjna (nie miałem jakoś odwagi napisać „piękna”)
kandydatka SLD, musi wyglądać jak małpa. To zresztą najpewniej tłumaczy, czemu
w kraju, w którym łatwiej natknąć się na feministkę niż ukisić… kapusty nie
tylko dotąd nie wygrała wyborów prezydenckich ale nawet w nich nie wystartowała
kandydatka- feministka. Po prostu ciągle szukają bo natura jest złośliwa ale
nie aż tak.
Wracając zaś do tematu zastanawiam
się czy dobiegające coraz śmielej z kręgów SLD głosy o możliwości przejścia
pani Ogórek do II tury to realna ocena jej szans czy też takie trochę partyjne
pospolite ruszenie w robieniu Leszkowi Millerowi dobrej miny do chybionego
pomysłu.
Miałbym wielką ochotę przyjąć tę
drugą możliwość bo SLD nie lubię i olśniewająca prezencja pani Ogórek nie
zmieni tego nawet gdyby zechciała mi się objawić zdecydowanie bardziej olśniewająco.
Wiem, wychodzę na seksistowskiego buca ale cóż poradzę. Że jestem seksistowskim
bucem. Boli mnie to bo podejrzewam, że moja bucera w tej sprawie jest równa
tylko bucerze Leszka Millera. A to towarzystwo mi jakby nie leży.
Ktoś zapyta na jakiej podstawie
oskarżam Millera. Z testu się to powinno ułożyć. Choć kto wie…
Magdalena Ogórek, chociaż sądząc z
jej wypowiedzi ma ona bardzo, ale to bardzo lewicowe poglądy tylko na razie mocno
się z nimi nie zgadza, jest jednak kandydatem poważnym. Dowodzą tego dwie
okoliczności.
Pierwszą jest specyfika upodobań
większości wyborców. Niezwykła w swej istocie, dowiedziona licznymi badaniami a
przede wszystkim powodzeniem przez spore przecież grono wyborców obecnego Prezydenta,
który jest arcywzorcowym „człowiekiem bez właściwości”. Gdyby obtoczyć go w
jaju i bułce tartej i zaoferować tym wszystkim popierającym go i zachwyconym
nim, bez wątpienia nie zgadliby co czy
też kogo się im oferuje. Nie mówiąc o tym, że chyba nikt oprócz Nałęcza nie
potrafiłby wskazać żadnego osiągnięcia tej prezydentury. Nałęcz by potrafił bo
tak ma i już.
Myślę, że kandydatura pani Ogórek, co
jest niegłupią koncepcją, gdyż gra się tak jak przeciwnik pozwala, jest
odpowiedzią Millera na wyborczy popyt. W który wstrzelili się wcześniej kreatorzy
„prodżektu Bronisław Komorowski” i z którym chyba trzeba się liczyć jeśli chce
się osiągnąć jakiś tam, przyzwoity wynik sprzedaży. Nie mówię, że Ogórek ma
wygrać z Komorowskim bo w to nie wierzą nawet ci, co ją „uruchomili” i są
gotowi ponieść związane z tym koszty. I w tej zgodzie na to, żeby „człowiekowi
bez właściwości” przeciwstawić kandydatkę o widocznych na pierwszy rzut oka
specyficznych właściwościach dopatruję się tej zaanonsowanej wcześniej bucery
Millera. Z bólem stwierdzam, że Leszek Miller, dla tej II tury, która byłaby dla
niego, jako szefa SLD istną bramą raju, zachował się niczym taki pan, co to
zarabia na tak zwanych „dziewczynkach”. Kuszący potencjalnego klienta
zewnętrznymi walorami jednej z nich. Przepraszam ale sądząc po strategii SLD w „oswajaniu
Polski” z panią Ogórek polega ono w zasadzie tylko na tym, że się ma śliczna
pani doktor Polsce pozytywnie opatrzyć.
Przekonanie, że Ogórek wejdzie do II
tury to oczywiście szczyt marzeń Millera, Czarzastego. Co doskonale świadczy o
ich politycznym realizmie. Z tymi wyborami jest trochę jak z mundialami.
Brazylia, Włosi czy Niemcy zawsze jadą na niego by wygrać a na przykład Szkocja
by jedynie wyjść z grupy. Myślę, że dla wymienionych panów z SLD Komorowski to
Brazylia a ich Ogórek to właśnie Szkocja.
Ale jednak silna i mogąca co nieco namieszać Szkocja. Drugim powodem, przez który
nie naśmiewam się z optymizmu Millera i Czarzastego jest reakcja na kandydaturę
pani Ogórek. Mimo tego, że w jedynym jak dotąd sondażu, który uwzględnia
kandydatkę SLD wyprzedził ja jeszcze Andrzej Duda z poparciem ponad dwukrotnie
większym, to ona jest aktualnie ulubionym przedmiotem medialnych „jazd” a
obecności Dudy jest ledwie zauważalna. Gdybym interesował się polityką tak, jak
interesuje się nią przeciętny obywatel, myślałbym pewnie, że już jest II tura i
są w niej Komorowski i Ogórek. A o istnieniu Dudy nie wiedziałbym nic.
Atutem Ogórek, przy wszystkich jej
rzeczywistych zaletach, których wcale nie neguję, i powodem tej nerwowości w
Dużym Pałacu i jego przyjaznym otoczeniu jest właśnie to, że może ona spodobać się
takim wyborcom, którzy w Prezydencie cenią głownie to, że nie wiedzą po co on w
ogóle jest. Zatem starcza im zupełnie jak dobrze się prezentuje. A w tej
dziedzinie Ogórek miażdży Komorowskiego niczym Korwin Krul przygodnie
napotkanego lewaka.
I to jest właśnie problem dla
zmartwionych „wszystkich ludzi
prezydenta” w polityce i w mediach, którzy z przełknięciem Ogórka mają chyba
kłopot. Problem merytoryki i elokwencji, który też działa działa na niekorzyść Komorowskiego
nie tylko w jego starciu z Ogórek i Dudą ale choćby i przy przygodnym zderzeniu
ze ścianą, problemem nie jest w kraju, w którym prezydent wygrywa głosami tych,
którzy nie wiedzą po co on jest.
Jakkolwiek dla mnie sytuacja w której
w II turze spotka się „gajowy” z „paprotka” nie jest do przełknięcia, gdzieś w głębi
chciałbym jednak zobaczyć ich debatę. Chciałbym zobaczyć pana Komorowskiego w
sytuacji, w której nikt mu żadnej księgi kondolencyjnej nie przyniesie zawczasu
do pałacu by mógł podpisać wykaligrafowane kondolencje.
Oczywiście wiem, że jeszcze bardziej
rozjechałby go Duda ale on nie ma tego pięknego uśmiechu, takiej piersi, takich
włosów ani tak dobranych dodatków. Gdyby to on rozjeżdżał, niemal całej Polce
bez wątpienia szkoda byłoby pana Bronisława. Tak już mamy jako naród wychowany
na klęskach narodowych. Wybierzemy więc sobie kolejną na drugą kadencję. O ile
Ogórek nie zamiesza. Ale nad tym już się pracuje. Wszystkie ręce na kołder…
znaczy na pokładzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz