O tym, co dziś działo się w polityce
wiem tyle, ile dowiedziałem się z drugiej ręki. 1maud napisała*, że Kaczyński wypunktował
Tuska a ten dał plamę zaś Tomasz Lis dla odmiany obwieścił, że Tusk rozniósł Kaczyńskiego
w stosunku 7 do 1.** Do tego Lubicz uznał, że brak notatek u Kaczyńskiego
świadczy o jego pogardzie dla Tuska, który z Kaczyńskiego (pewnie na znak
szacunku) notatki sporządził.*** I tyle mi starczy.
Starczy mi bo nie mam zamiaru dociekać
po co ktoś sam sobie funduje kolejną pewną porażkę w sejmowym głosowaniu i w medialnym
przekazie. Znęcając się przy tym nad poczciwym Glińskim, którego oczywistą wada
jest brak asertywności a zaletą gotowość cierpienia dla Ojczyzny.
Jeszcze bardziej nie zamierzam dzielić czyjejś
ekscytacji faktem, że jedyną refleksją Tuska po awanturze podsłuchowej jest
jego poczucie satysfakcji tym, że mu ministrowie nie biorą łapówek i nie
kradną. I to po ośmiu latach rządzenia. Tak, jakby dla Tuska było czymś
naturalnym, że jego nominaci mogliby okazać się łapownikami i złodziejami a
osiem lat to aż nadto w jego ocenie, by wytrwać w uczciwości.
To, co mnie dziś poruszyło to
oczywisty sygnał, że ci, którzy już wieszczą spokojne i pozbawione
najmniejszych konsekwencji leżakowanie „afery
taśmowej” pod dywanem, mylą się. I to, że celnie przewidziałem co może zadecydować
o nośności postępków naszej elity władzy spod znaku „Sowy i przyjaciół” w szerszym
niż się spodziewano obiegu.
Poszedłem dziś do pobliskiego „Polomarketu”
w celu uzupełnienia zasobów spiżarni. Kiedy ze zgromadzonymi dobrami zbliżyłem się
do kasy, usłyszałem jak stojący przy niej mężczyzna, w kwiecistym, „sienkiewiczowskim”
języku klaruje pani ekspedientce co wyczynia rządząca ekipa i jak on to ocenia.
Pomijając wszelkie qrwy i cehauje
sprowadzało się to do konkluzji, że on ciężko pracuje (q) a te (c) sobie za
jego kasę na obiadki po tysiąc sześćset chodzą. Następnie przeszedł do wygrażania
władzy tym, co gotów byłby takiemu (c) Sikorskiemu zrobić by skończyć szczerym
żalem, że „ten tam” czyli Brunon K jednak nie wjechał do sejmu ciężarówką i nie
wyp****lił tego trotylu. I tych synów wszetecznicy razem z nim.
- Głosowałeś na nich – zauważyła stojąca
obok kobieta. Pewnie żona bo tylko żony zdolne są do tak bezlitosnych
suplementów.
- A ty nie? – odciął się mężczyzna. I
zapewniał, że więcej tego błędu nie popełni.
Tak więc z mojej perspektywy jest jak
na razie 2 do 0 dla Kaczyńskiego. W wymiernych wskaźnikach. Trudno powiedzieć
ile ostatecznie ofiar pociągnie nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu a zwłaszcza
w wydawaniu nie swojej kasy na to jedzenie i picie dokonane przez Sienkiewicza,
Belkę, Rostowskiego i Sikorskiego. Myślę, że tym więcej, im bardziej będą
przekonywać oni i ich medialni sojusznicy że to naprawdę nic takiego. Że
spożywanie ośmiorniczek i pasztetów sztrasburskich przez Naród ustami jego
przedstawicieli to coś naturalnego i zrozumiałego. I że nie rozumieją tego i
nie akceptują tylko jakieś dzikusy. Człowiek światły umie wymówić „fua gra” i
nie ma nic naprzeciwko by się nim zażerał Rostowski zaraz po tym, jak przekonywano
obywateli przed kamerami, że państwa ledwie przędzie i absolutnie nie stać go
by płacić opiekunom niepełnosprawnych dzieci.
Możecie uznać, że sieję populizm. Być
może. Ale to i tak przyzwoitsze niż sqrwysyństwo rozsiewane przez bywalców „Sowy
i przyjaciół” zaopatrzonych w służbowe karty i zadowolonego z nich pryncypała.
Inaczej tego nie nazwę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz