Powiedzmy, że bardzo, bardzo
chciałbym uwierzyć Striełkowowi i jego szefom z Moskwy. I rozważałbym, tak, jak
to, wbrew wszystkiemu, co można znaleźć, zobaczyć i przeczytać, robi na przykład
Korwin, ewentualną winę Ukraińców. Którzy dopuścili się zbrodni, by
skompromitować „obrońców Donieckiej Republiki” i ich sojuszników z Kremla,
tudzież faktycznie chcąc zabić Putina, który nie wiedzieć skąd i po co miałby
znaleźć się wówczas na ukraińskim czy tam donieckim niebie.
Myślę, że moje rozważania doszłyby
tylko do momentu, w którym musiałbym przyjrzeć się zachowaniu owych „obrońców”
na miejscu tragedii.
Informacje o tym, że ludzie
Striełkowa utrudniają i tak już ograniczone prace na rumowisku pod Torez idą
nie tylko w sprzeczności z twierdzeniami, że nie mają oni nic wspólnego z
zestrzeleniem. One z jeszcze jednego powodu są szokujące.
Mimo, że do tragedii doszło
przedwczoraj, relacje, dochodzące z miejsca, w którym spadły szczątki samolotu
wskazują, że ciała zabitych pasażerów i członków załogi ciągle znajdują się wśród
tych szczątków. Leżą w samym środku lata rozrzucone w szczerym polu.
Właśnie ta informacja stawia pod
znakiem zapytania nie tylko wszystkie wersje korzystne dla owych wszystkich Striełkowów.
Stawia pod znakiem zapytania przynależność tych istot do gatunku ludzkiego. Ja
nie wiem w jaki sposób w Rosji selekcjonuje się takie istoty, by wcielić je do
służby i jakie kryteria są decydujące. Zaczynam sądzić, że chowa się je w
jakichś wyjątkowo odrażających kloakach, z których po zakończeniu dojrzewania
przerzuca się ich tam, gdzie zapanować ma „moskiewski porządek”.
Zastanawiam się, czy za działania tych
bestii odpowiedzialna jest podobna im bestia na drugim końcu telefonicznego kabla
czy tam po drugiej stronie eteru. I Striełkowy z Doniecka i ich kierownicy,
zasiadający w jakimś gabinecie, najpewniej z widokiem na rzekę Moskwę nie mogą
nie wiedzieć, że pozwalanie by ciała zabitych gniły pod Torez nie przysporzy w
świecie „obrońcom Doniecka” sympatii. Że mogą liczyć tylko na zakute łby „strasznych
staruszków” i ich ślepych wyznawców. Może są bestiami ale aż takimi durniami
nie są. Zatem albo mają w tym gniciu cel istotniejszy niż jakieś tam
przekonanie światowej publiki, że robią wszystko by pomóc, albo też mają gdzieś
i to, czy ich ktokolwiek lubi, jak też to, że zmarłym należy się szacunek.
Eksport „moskiewskiego porządku”
często przybierał formę odrażającą. Trudno, na przykładzie spod Torez sądzić, że
w tej kwestii cokolwiek się zmieniło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz