wtorek, 29 lipca 2014

Marcin Świetlicki, bohater prawicy



Nie twierdzę oczywiście, że Marcin Świetlicki został lub kiedykolwiek zostanie uznany za bohatera prawicy. Ja się tylko szczerze dziwię, że tak się jeszcze nie stało.

Mam oczywiście świadomość, że poecie pod wieloma albo i prawie wszystkimi względami do prawicy jest bardzo daleko. A na prawicy już tak jest, że trzeba pasować dosłownie każdym fragmentem, którym się jakoś tam dysponuje.

Takie podejście uważam oczywiście za nie do końca sensowne. Pełnej zgodności wymagałby, moim skromnym zdaniem, ktoś, kto miałby być na przykład „ojcem chrzestnym” prawicy albo jej guru. W przypadku uznania za bohatera, jak to bywa z reguły, wystarczyć powinien już nawet jednorazowy przypadek, o ile spełnia on kryteria bohaterstwa.

Zanim wykażę, że w przypadku Marcina Świetlickiego taki przypadek zachodzi, przyznam się, że mam od dawna do poety słabość. Mam tę słabość z bardzo wielu powodów. Pierwszy jest taki, że ponoć go przypominam. Kiedy powiedziałem to Kobiecie Mojej Kochanej, początkowo podeszła do tego pobłażliwie, nie przecząc przez grzeczność. Zmieniła zdanie, gdy w necie znalazła zdjęcie, na którym on faktycznie wygląda jak ja. Dysponuję tym konterfektem ale nie opublikuję, bo nie mam praw autorskich. Tak więc dziś KMK uważa, że jesteśmy podobni ale ja jestem przystojniejszy.

Z tym podobieństwem było natomiast tak, że za Świetlickiego wzięty niegdyś zostałem, gdy pojawiłem się przed koncertem  Pidżamy Porno. Wyglądało to tak, że ja szedłem holem poznańskiego zamku a dłuuuugi rząd siedzących pod ściana mocno alternatywnych i nieco mniej małoletnich panien patrzył na mnie z uwielbieniem i mówił mi „dzień dobry”. Dla takich chwil warto być Świetlickim. Nawet przez pomyłkę.

Lubię oczywiście Świetlickiego za „Świetliki”. I za to, że w zajamniczonym Krakowie prowadza(ł?) się z bokserką. Nazywał ją pieszczotliwie suką bo taki z niego maczo. Za to być może powinienem lubić go małą odrobinę mniej, ale jakoś nie mogę. 

Przechodząc zaś do jego bohaterstwa, jak najpoważniej uważam, że trudniej mu było o nie niż każdemu „standardowemu bohaterowi prawicy”. Oczywiście mam na myśli znaną a ostatnio „odświeżoną” przez panią Wandę Nowicką sprawę odmowy przyjęcia nominacji do przyznawanej przez koncern „Agora”, literackiej nagrody „Nike”.

Kto nie wie, wyjaśnię, że przyczyna odmowy była dezaprobata Świetlickiego dla procesu, jaki „Agora” wytoczyła poecie Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi. Napisał Świetlicki „Ja, Marcin Świetlicki, poeta i wokalista polski, proszę o chwilę uwagi. Moja książka poetycka JEDEN została nominowana do Nagrody NIKE, a ja WOLAŁBYM NIE. Nie chcę uczestniczyć w konkursie organizowanym przez instytucję, która wytacza procesy poetom za to, co myślą”.*

Świetlickiemu powiedzieć „Agorze”, „Wyborczej” i Michnikowi „WOLAŁBYM NIE” jest trudniej, niż tym wszystkim, którzy patent na bycie „bohaterami prawicy” dawno posiedli. O tym, że oni „WOLELIBY NIE” wiadomo. Poza tym, oni mogą sobie „WOLEĆ NIE”, bo ich „Agora” nigdy do niczego nie nominuje.

Świetlicki natomiast jest poza oboma światami. Ale dotąd sytuowano go raczej bliżej tego świata, któremu do „Agory” znacznie bliżej a do prawicy bardzo daleko. Kiedyś przypisano Świetlickiego tamtym, gdy zasugerowano, iż w jednym z wierszy opisuje spacer po Krakowie pod wpływem alkoholu w dniu pogrzebu Lecha Kaczyńskiego.*

Wracając zaś do bohaterstwa, przypominam, że może się nim wykazać ktoś, kto całe życie był szary i niewidoczny a raz, w akcie desperacji, przyzwoitości czy choćby szaleństwa, rzucił się na to, na co rzucać się trzeba i powinno.

Nie twierdze, że ze Świetlickiego szarak, którego trudno zauważyć. Nie mam natomiast wątpliwości, że rzucił się heroicznie, kiedy było trzeba. Mając pełna świadomość tego, że stracić może znacznie więcej niż zyskać.

Oczywiście wiem, że sprawa jest dość stara i wielekroć opisywana. Wracam do niej, by przy okazji odesłać do znakomitego rysunku Bartosza Minkiewicza.** Publikującego w „Powszechnym” i u „Agory”. Ale sam bym chciał tam takie rzeczy publikować!

ps. Oczywiście nie mam wątpliwości, że wobec perspektywy bycia „bohaterem prawicy” Świetlicki też „WOLAŁBY NIE”.

psps. Na szczęście dostał Świetlicki Nagrodę Miasta Gdyni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz