środa, 23 lipca 2014

Niezwykła dynamika zdarzeń albo Zdumiewający Holender



Sytuacja międzynarodowa ma obecnie tak wielką dynamikę, że trudno za nią komukolwiek nadążyć. Nawet tym, którzy zazwyczaj wszystko wiedzą i którym nie jest wszystko jedno. Człowiek wraca sobie dziś z pracy, widzi na wystawie dzisiejszą ale składaną wczoraj „Gazetę Wyborczą”, która obwieszcza, że „Europa straciła cierpliwość” i że „dziś wprowadzi kolejne sankcje”, a wie doskonale, że to już mocno nieaktualne. Bo Europie chyba cierpliwość z nagła wróciła i kolejnych sankcji nadal nie ma. Choć nasz minister Sikorski, nie pierwszy rzecz jasna raz, zapowiadał stanowczą reakcję, która mocno uderzy w Rosję, bo jakoby „czara się przelała”. Sankcje, jak wyjaśnił pan Sikorski, mają być „precyzyjne” i „inteligentne”. Następnie objaśnił, że w ich ramach, ewentualne embargo w sferze obronności miałoby dotyczyć tych kontraktów na sprzedaż broni do Rosji, które dopiero miałyby być zawarte. Nie objęłoby więc na przykład sprzedaży Rosji francuskich okrętów desantowych Mistral. Trudno mi zgadnąć czy wspomniany rodzaj sankcji należy do tych „precyzyjnych” czy też raczej „inteligentnych”. Wiem natomiast, co przyszło mi do głowy, kiedy o nich przeczytałem. Przypomniał mi się cytat z praszczura i imiennika bandyty Putina, towarzysza Władymira Ilicza Ulianowa, znanego bardziej jako Lenin. On swego czasu oświadczył, że kapitalistów będzie wieszał na sznurze, który ci mu ochoczo dostarczają. To tak jak te Mistrale. Pewnie Leninowi też zamierzano następnej partii sznura już nie opylać.
Proszę o wybaczenie tego żartobliwego tonu wcześniejszej części tekstu, ale sprowokowała mnie ta „niecierpliwa” Europa a już szczególnie pan Sikorski ze swymi „precyzyjnymi” i „inteligentnymi” zapowiedziami. Nie mam zamiaru pisać o tych wszystkich brukselskich pajacach, którzy postanowili na żywo odegrać stary, pochodzący z lat siedemdziesiątych albo osiemdziesiątych ubiegłego wieku żart o szesnaścietysiecydwueścieosiemdziesiątympiątym stanowczym i ostatecznym ostrzeżeniu ZSRR wobec Chin.
Chcę napisać o Holendrach. Nawet w pierwszej chwili w tytule miał być „Latający Holender”. Ale teraz byłoby to raczej niesmaczne. Jest więc „zdumiewający”. Bo jest głownie o tym, co mnie w Holendrach dziś zdumiewa. I wcale nie myślę o tamtejszym rządzie, który, wspierany przez „opiniotwórcze media”, próbował początkowo objaśniać rodakom, że nie ma co przesadzać z reakcją wobec Rosji, bo handel, wymiana gospodarcza i te rzeczy, ale został zgaszony w tym swym politycznym realizmie przez tamtejszy tabloid, który zażądał dymisji gabinetu i jego szefa.  Zainspirował mnie tekst Starego Wiarusa „Come have a Waltzing Matilda with me”*, wspominający między innymi o samolocie Royal Australian Airforce Boeing C-17 Globemaster III, który przelecieć musiał kilkanaście tysięcy kilometrów, nad oceanami i cała Azją, by Holendrom, oddalonym o zaledwie (w każdym razie przy tych kilkunastu tysiącach) dwa tysiące przewieźć z Ukrainy ich zabite dzieci, rodzeństwo, rodziców, przyjaciół, znajomych. Taka współczesna opowieść o miłosiernym Samarytaninie.
 I właśnie dzięki Staremu Wiarusowi, zastanawiałem się co z nami tu w Europie jest nie tak. Co jest nie tak z Holendrami, których Tragedia koło Torez dotknęła najdotkliwiej. Jakoś nie przyjmuję do wiadomości, a w każdym razie nie bardzo chcę przyjąć, że to ich taka narodowa specyfika. Że im bez powodu czy choćby krzty racji zabijają 200 rodaków a oni muszą być w wyładowywaniu jak najbardziej zrozumiałych emocji wyręczani przez jakiś tabloid, w którego naturze jest wszak pieniactwo i awanturnictwo. Głęboko dziwię się Holendrom, szczególnie tym, którzy stracili bliskich, tym, którzy mieszkają w tych samych domach, na tych samych ulicach czy choćby w tych samych miastach co zabici, i gdzieś tam jeszcze nie tak dawno musieli ich mijać, pozdrawiali się z nimi na ulicach, że nie ruszyli pod siedzibę holenderskiego premiera żądając, by przestał gadać i zaczął naprawdę działać. A gdyby jednak śmiał choć słowem napomknąć, że Holandię i Rosję jednakowoż łączą przeróżne przedsięwzięcia biznesowe, powinni złapać go za gardło i trzymać tak długo, aż inaczej by zaczął widzieć priorytety. Być może właśnie powinno mu choć na chwilę zabraknąć tchu, by pojął, że nie ma nic cenniejszego niż ludzkie życie.
Choć to moje zdziwienie może nie ma sensu. Pojawiła się dziś w mediach informacja, że w jednym z holenderskich miast mieszka córka Putina i że pod jej domem planowana jest pokojowa demonstracja. Kto się jednak dokładniej wczytał, dowiedział się, że planują ją zamieszkali w Holandii Ukraińcy.
My zaś mówimy o Holandii i Holendrach. Oni jak nikt inny od lat testują inne, takie jakby bardziej nowoczesne spojrzenie na życie, śmierć, ich cenę i wartość. Może warunkiem powodzenia takiego testu jest właśnie amputowanie sobie większej części wrażliwości i współczucia?  Może dlatego w Holandii nie wrze, rząd nie pakuje manatków już po pierwszej sugestii „wyważonego” reagowania.
Dokładnie jest z cała resztą. Mniej dotkniętą tą tragedią więc mniej zdenerwowana i zdeterminowaną. To, że taki Sikorski od Bóg wie ilu dni wprowadza te swoje „precyzyjne” i „inteligentne” sankcje bo wie doskonale, że nikt go nie zapyta czy jeszcze długo tak zamierza. Większości z nas starczy, że w niemieckiej, francuskiej czy innej gazecie napisano, że jest „wielką dyplomatą”. Oczekiwać, że jakoś to potwierdzi? No nie bądźmy bezczelni. Tak, jak nie są bezczelni wobec swoich „Sikorskich” Niemcy, Hiszpanie, Włosi, Francuzi.
My, ze swym zerowym pojęciem o dyplomacji nierozważnie nazywamy Putina mordercą, bandyta i jeszcze domagamy się by tej Rosji i temu Putinowi porządnie przy… A kto z nas wie, co będzie jutro?! Oczywiście Sikorski też nie wie bo by nie pisała za nim „Wyborcza” o tych „inteligentnych” sankcjach i tej wyczerpanej cierpliwości. Ale przynajmniej wie, że może być rożnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz