Po krótkiej chwili bujania w oparach „interesu
narodowego” wracamy w stare koleiny.
Kiedy pojawiła się zapowiedź
organizacji posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego pomyślałem, że, nie daj
Bóg, Jarosław Kaczyński zignoruje zaproszenie
i po „jednym głosie w sprawie Ukrainy” pozostaną tylko strzępki wspomnień. No i
Jarosław Kaczyński zignorował.
Oczywiście to jest przejaw małostkowości
trudny do zaakceptowania u polityka w takich okolicznościach, z którymi
mamy do czynienia. Jednak da się zrozumieć konsekwencję, z jaką Kaczyński odmawia zasiadania z niektórymi politykami
przy wspólnym stole. W końcu politycy, choć powinni mieć grubą skórę, są tylko
ludźmi. I na dobrą sprawę dobrze, że są.
Małostkowością, której tak, jak tej
Prezesa nie da się wytłumaczyć niezaleczoną trauma i żalem, było odmówienie udziału
w posiedzeniu Rady politykowi wysłanemu przez Kaczyńskiego. Mającemu do
przekazania informacje, które bez wątpienia bardziej były owej radzie przydatne
niż obecność niektórych wpuszczonych. Ja wiem, że na samą myśl o Ryszardzie
Czarneckim niektórych świerzbią języki by zakrzyknąć „jaki tam polityk?”. Zapewniam
że może i nie lepszy ale też nie gorszy od reszty składu. Tego wpuszczonego. Niżej
dam tego dowód.
Ja oczywiście wiem, że to posiedzenie
miało charakter pokazowy, że prochu nie było wstanie wymyślić ani też nie miało
do tego prerogatywy. I z tego właśnie powodu ta małostkowość mnie oburza bo
nikt nie raczył nawet wyjaśnić, czemu nie wpuszczono. Szukam jakiegoś słowa tu
i tam ale główne środki przekazu milczą na ten temat. Chodziło o to by pokazać…
no właśnie, co? Byłbym przekonany, że ów „wspólny głos”.
Znów ktoś pewnie powie coś o
Czarneckim i jego kompetencjach. O kompetencjach w kontekście Ukrainy i BBN-u
chyba lepiej w ogóle nie mówić. Jadąc dziś z pracy słuchałem w III Programie rozmowy
z głównym doradcą Prezydenta do spraw międzynarodowych, panem Kuźniarem. Nie
streszczę tej rozmowy bo straciłem zdolność percepcji gdy pan Kuźniar zapewnił,
iż Janukowycz na pewno nie wiedział o interwencji milicji na Majdanie a później
podjechał maksymalnie klarując, że „w sumie dobrze się stało że użyto siły na Majdanie
bo…”
Po czymś takim byłem w stanie myśleć
o tym jeno, że dla odmiany w sumie źle się stało, że ktoś taki ma cokolwiek do
powiedzenia w sprawie naszej polityki zagranicznej. Nie mam pojęcia czy ktoś
nie powinien od czasu do czasu wobec pana Kuźniara i jego specyficznego
utylitaryzmu „w sumie użyć siły”. Może dobrze by mu to zrobiło. Jak, nie
przymierzając, bitym na Majdanie.
To powyżej uprawnia mnie by
twierdzić, że Czarnecki nawet w najgorszej formie nie byłby w stanie zepsuć
efektów dzisiejszej Rady Bezpieczeństwa. Jego wyrzucenie za drzwi bez wątpienia
wrażenie zepsuło.
Jednym słowem razem to możemy być na
Majdanie w Kijowie. Nie pierwszy raz przecież. Im dalej na zachód tym trudniej.
Jak na razie bez zmian.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz