W czasach kiedy jeszcze czytałem
Korwina i uważałem go za politycznego mentora (iluż wspaniałych ludzi on
wychował :), miał on w zwyczaju używać ciekawego objaśnienia terminu
demokracja. „Demokracja, znaczy wolno kraść” zwykł powtarzać.
Ta specyficzna definicja przypomina
mi się gdy czytam wyjaśnienia prokuratora, który zdecydował nie wszczynać
postępowania wyjaśniającego w sprawie napędzania (w szerokim i rozmaitym
rozumieniu tego słowa) zwolenników panu Protasiewiczowi podczas ostatnich
regionalnych wyborów.
W ocenie prokuratora „pomoc w uzyskaniu stanowiska w radach
nadzorczych spółek KGHM” oraz „lepsze miejsca na listach wyborczych oraz
stanowiska w zamian za oddanie głosu” nie wyczerpują znamion przestępstwa.
Wynika to, jak uznał prokurator, z faktu, że „nie możemy (to znaczy prokuratorzy nie mogą- uwaga moja) uznać KGHM za podmiot, w którym sprawca
przestępstwa płatnej protekcji może powoływać się na wpływy”. Czemu nie mogą
skoro się powołują to wie tylko sam prokurator. Tym bardziej dziwi to jego
przekonanie że „nie mogą” w zestawieniu z informacją, że jak już się powołali
na wpływy, to zaraz z tego KGHM był telefon. No ale jednak prokuratorzy nie mogą
uznać… Może ktoś im nie pozwala? Poza tym „działania
Norberta Wojnarowskiego i Michała Jarosa podejmowane były w ramach wyborów
wewnątrzpartyjnych. Ich zachowania nie miały charakteru władczych działań
funkcjonariuszy publicznych, a tym samym nie przekroczyli oni swych uprawnień […]
Nie mogliśmy też zakwalifikować zachowań Wojnarowskiego, Jarosa, Borkowskiego,
Protasiewicza i Kardeli jako przyjmowania korzyści majątkowej lub obietnicy jej
udzielenia”. Pewnie prokurator by mógł dopiero wtedy, jakby wspomniani
panowie przynieśli tę obiecaną posadę w jakim woreczku i ją fizycznie dali
kuszonemu. I jeszcze by odciski palców zostawili a on by je pieczołowicie zdjął.
Decyzja prokuratora, który dostał
dowody na tacy i jego rolą było tylko skupienie się nad nimi i wnikliwa ocena,
zachwyca przede wszystkim finezją uzasadnienia. Bardziej pasuje ono oczywiście
do mowy obrończej jakiegoś wynajętego przez wspomnianych panów adwokata. I
rozszerza korwinową definicję demokracji.
W tej sprawie najbardziej groteskowa
jest reakcja jednego z bardzo zainteresowanych wspomnianą decyzją o nie wszczynaniu.
Pan poseł Michał Jaros oświadczył z
ulgą miedzy innymi „Mogę teraz w pełni
wrócić do moich obowiązków. W najbliższych dniach chcę się skupić na wsparciu
opozycji na Ukrainie.”
Mnie szczególnie zainteresowało to
ostanie zdanie. Jeśli je zestawić z tym,
dzięki czemu poseł Jaros dal się poznać szerzej (czy tam w ogóle) opinii
publicznej i z głośną ostatnio opinią pana Radosława Sikorskiego o specyfice
Ukrainy, rzec można, że wreszcie właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz