Być może już niedługo trudno będzie
snuć wspomnienia ze Stanu. Nie, wcale nie dlatego, że zatrze się on w pamięci
albo zabraknie świadków. To jeszcze przez jakiś czas nam nie grozi.
Jeśli będzie trudniej to najpewniej z
uwagi na urażone uczucia niektórych. Specyficzne uczucia specyficznych
„niektórych”.
Na stronie „Wyborczej” można było
dziś, na Rocznicę przeczytać materiał o jednym urażonym, który poskarżył się na
Borusewicza.* Poczuł się urażony stwierdzeniem, że w grudniu 1980 r. chciał
aresztować ówczesnego opozycjonistę by zasłużyć na awans i nagrodę. Major SB, o
ksywie Bąbel (milusia ksywa, mógł być „krwawy” albo coś w tym guście) twierdzi,
że to nie prawda gdyż on robił, co robił bo chciał jak najlepiej, najsumienniej
wykonywać swoją pracę, do której co rano jeździł SKM-ką tak, jak stoczniowcy jeździli
do stoczni. Budować pociągi, spychacze i statki…**
Oczywiście nie wątpię, że w SB, poza
karierowiczami - szmaciarzami, gotowymi dla kasy, pozycji czy innych apanaży i
profitów sprzedać rodzone dziatki, byli też psychopaci odczuwający zwyczajną
albo i nadzwyczajną satysfakcję z tego co robią. Nie tylko mogło tak być ale
zapewne tak było. Nie o to jednak mi chodzi.
Chodzi mi o to, że dożyliśmy czasów,
w których różne Bąble i inni psychopaci nie tylko nie wstydzą się przyznać, że
byli tymi Bąblami, radośnie zasuwającymi co dnia do ubeckiej roboty, ale
obnoszą się dumnie z tym, że robili za siepaczy. To źle świadczy nie o nich bo
już bycie Bąblem wyklucza ich z jakichkolwiek dyskusji o wstydzie czy
przyzwoitości. Jakby kto miał jedno czy drugie nie tylko nie byłby dumny ale
przede wszystkim nie robiłby za Bąbla.
Czasów takich dożyliśmy wcale nie
dlatego, że cykl życiowy Bąbli i innych takich przewiduje okres intensywnej i
gwałtownej aktywności, dla innych, bywało, dość bolesnej i następujący po nim długi
dość okres hibernacji, z którego właśnie Bąble się teraz budzą.
Czasów takich dożyliśmy dlatego, że w
toku przeróżnych procesów, dziejących się przez ostatnich ponad 20 lat zbyt
mało albo zgoła wcale nie akcentowaliśmy, że bycie Bąblem to powód do wstydu.
Takiego wstydu, który nigdy nie idzie w niepamięć.
Pozwoliliśmy, choć po prawdzie nikt
mnie na przykład o to pozwolenie nie prosił, by tak bardzo zrelatywizować
ocenę, że dziś taki Bąbel może bez wstydu i bezkarnie porównywać się z tymi,
których prześladował bo jeździł z nimi tą sama SKM-ką. Jakby to był jaki
konfesjonał oczyszczający z niegodziwości Bąbli różnych, którzy jeździli, gdzie
jeździli ze wszystkimi konsekwencjami tych swoich podróży.
Jeśli będzie musiał Borsuk
przepraszać Bąbla, który w 1980 czy to sam po Borsuka przyszedł czy tam wysłał
po niego suki pełne psów, będzie to chichot historii. Pisanej przez lata tak
koślawo, ze faktycznie Babel A.D. 2013 ma prawo czuć się ofiarą i tamtych
czasów i niektórych dzisiejszych ich ocen.
Miejsce, w którym o krzywdzie Bąbla i
jego gniewie napisano też przypadkowe nie jest.
** „Stańcie przed lustrami” – Róże Europy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz