Mimo pierwszego skojarzenia nie
będzie to tekst wigilijny choć bez wątpienia aktualny. Nawiązujący do chęci
Donalda Tuska sadzania opozycji przy stole by rozmawiać o sprawach Polski i jej
okolic. Ja oczywiście nie wątpię, że sadzanie niektórych doskonale by Polsce
zrobiło ale w zdecydowanie innym znaczeniu.
Oczywiście koncepcja Tuska jest piarowską
sztuczką oparta na ściemie, na która nikt nie dał się złapać. Kolejne sekwencje
zdarzeń pokazują to doskonale a miejscem nawet w sposób, jak mniemam, niezamierzenie
zabawny.
Jak wiadomo koncepcję „nowego okrągłego
stołu” Tusk zaproponował a część opozycja wyśmiała ledwie tydzień temu. Po czym
temat wrócił jak bumerang zaraz po tym, jak Radosław Sikorski i Sergiej Ławrow
podpisali polsko-rosyjską deklarację a opozycja oburzyła się, że nie
konsultowano z nią czy z całym sejmem tego istotnego dokumentu. Tusk oczywiście
uderzył w ton „przecież proponowałem”.
„- Nie rozumiem liderów PiS, jak mogą jednego dnia, minutę po tym, jak
zaprosiłem do takiej rozmowy powiedzieć, że ich nie interesuje żaden okrągły
stół, żadna rozmowa ze mną na temat na przykład konsensusu w polityce wschodniej,
a później, kiedy podejmujemy - zresztą absolutnie transparentną, bo ten
dokument jest znany, dostępny w internecie - decyzję o podpisaniu takiej umowy,
to jest krzyk, że jej nie konsultujemy”*
Gdyby zestawić terminy wymienionych
przez mnie chronologicznie zdarzeń, wychodzi nam co miał na myśli Donald Tusk
używając terminu „konsultacje”. Znając choćby pobieżnie kuchnię dyplomacji wie
się, że takich wizyt i podpisywanych podczas nich dokumentów nie uzgadnia się w
tydzień. Zatem gdyby po wezwaniu Tuska wspomniani „liderzy PiS-u” usiedli do
wspomnianego stołu, konsultacja w sprawie rzeczonej deklaracji mogła polegać
tylko na jej przyklepaniu, co Tuskowi byłoby pewnie na rękę, albo użyciu jej
jako serwetki. Co pewnie jeszcze bardziej byłoby Tuskowi na rękę.
I tu ten żartobliwy aspekt całej
sprawy, doskonale wpisujący się w obecną dyskusję polityczną. Trudno bowiem
zaprzeczyć, że wspomniana deklaracja była znacznie szybciej znana Rosjanom (w
jakim języku była ich wersja jest chyba jasne) niż polskiemu sejmowi.
W kwestii wspomnianej deklaracji Tusk
i Sikorski bezwzględnie powinni byli porozmawiać z resztą sil politycznych. I
nie musieli spinać szarych komórek by wymyślać jakieś „okrągłe stoły” bo w
obecnym porządku mają do dyspozycji stosowne środki, by przeprowadzić choćby
sejmową debatę. Powinni rozmawiać dlatego, że, jak to się teraz zwykło mówić wśród
mądralów, agenda zawarta w deklaracji obejmuje okres wykraczający poza lata, na
które obecna ekipa dysponuje mandatem do sprawowania władzy.
Tak więc nie ma wątpliwości, że cały „okrągły
stół” wymyślono (autor! autor!) po to tylko, by PiS miał co wyśmiać i odrzucić
a Tusk mógł się na to pożalić i znów
podkreślić, ze konkurent bełkoce. Oczywiście ciekawy jest scenariusz, w którym,
choćby dla jaj, PiS mówi „owszem”. Ciekawy z perspektywy miny Tuska, który
pospiesznie musiałby szukać zamienników słowa „bełkot”. PiS oczywiście nie mógł
tak powiedzieć, bo niepoważnych ofert poważnie się nie traktuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz