środa, 23 maja 2012

Prowokujcie dalej, Panie Tusk!

Gdyby dziś zapytać, komu najbardziej zależy na tym, by zbliżające Mistrzostwa Europy upłynęły w atmosferze ulicznych zadym i politycznego szczerzenia na siebie zębów, niewątpliwie wskazać należy Donalda Tuska i jego ekipę.
Oczywiście nie jest tak, że na udanej imprezie przestało im zależeć. Otóż nie! Oni jak najbardziej marzą o „wyjściu z grupy” a nawet pewnie o jakimś medalu. Tyle, że najchętniej chcieliby to dostać w korzystnym pakiecie. Czyli z tym, co na początku napisałem.
Ów pakiet miałby polegać na tym, że PO i jej szef Tusk byliby kojarzeni z „wyjściem z grupy” czy tam „medalem” oraz ogólnymi ochami i achami nad udanymi igrcami zaś ich przeciwnicy czy tam oponenci z burdami, „robieniem wsi” i „obciachem na cały świat”.
Tak, to byłby wymarzony scenariusz pana Tuska.
Tyle, ze ostatnio jakby trochę nierealny. Powoli upadają nadzieję ekipy Tuska na to, że Solidarność wyjdzie na ulice a PiS temu przyklaśnie. Związkowcy jakby nieco spuścili z tonu a Prezes PiS wręcz wezwał do wyciszenia sporów i sam zobowiązał się do bezwarunkowego zwieszenia politycznej walki.
A skoro tak, ekipa Tuska zdecydowała się chyba nie czekać na samoistne spełnienie się marzeń i postanowiła marzeniom nieco pomóc.
Tak właśnie odbieram dwa dzisiejsze wydarzenia. Jedno przewrotne choć i tak w swej subtelności toporne a drugie w oczywisty sposób skandaliczne i konfrontacyjne.
Pierwsze ze zdarzeń to skierowane do „wszystkich byłych premierów, którzy przyczynili się do organizacji Euro” zaproszenia na obiad i Mistrzostwa. Czy tam odwrotnie. O ile się nie mylę spośród „byłych premierów” w grę wchodzi tylko Jarosława Kaczyński. Inni, nawet gdyby bardzo chcieli „przyczynić się” w sprawie Euro, nie bardzo mogli. Z przyczyn oczywistych. Zatem Tusk zaprosił Kaczyńskiego na obiad. Cóż w tym złego. Z pozoru nic. Tyle, ze Tusk wie doskonale., że Kaczyński mu odmówi (co zresztą w trakcie pisania tego tekstu ziściło się wedle mych oczekiwań). Najpewniej niedługo będziemy czekać na jakieś ostre komentarze pod adresem „odrzucającego wielki gest Tuska” Kaczyńskiego. Tak było dotąd i tak będzie teraz. Ani się obejrzymy. Tu zaznaczam, że dopiero siadłem do netu i nie wiem za bardzo czy już nie jeżdżą po „wrednym Kaczorze” w tej sprawie.
Druga sprawa to już mocniejszy kaliber. Taka dogrywka z II planu debaty sejmowej w sprawie emerytur. Nie wpuszczenie Dudy i delegacji związku na obrady było bez dwóch zdań prowokacją mającą podgrzać atmosferę w związku. Po zadymie z wiadomego piątku zrobić coś takiego jest oczywistą „chamówą”. Kto tego nie widzi, ślepy jest i tyle. Oczywiście można by to tłumaczyć, delikatnie mówiąc, brakiem rozsądku pana Marszałka Senatu. Jednak, mimo datującego się od czasów zacięcia pamięci na temat roli Lecha Kaczyńskiego w Sierpniu80 powodującego mój gwałtowny spadek szacunku, nie uważam Borusewicza za głupca. Jeśli już to za posłusznego żołnierza Tuska. A to, co się stało za stanie z rukami pa szwam (tu bez aluzji..)
Myślę, że i Tusk i Borusewicz w ostatecznym rozrachunku przeliczą się w rachubach. Choć nawet nie chcę zgadywać czego jeszcze spróbują. Czasu trochę jeszcze zostało.
Zatem prowokujcie dalej panie Tusk. Wiadomo, cel uświęca środki. Może wam wyjdzie „\dwa w jednym”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz