Prawdę powiedziawszy sądziłem, że temat „apostazji” Pajacyka został już dość
wyśmiany zanim objawił się on przed wiadomymi drzwiami i zrobił wiadomo co. Kiedy
pisałem kilka dni temu „Bo przecież chyba
nikt nie myśli, że w warszawskiej czy tam gnieźnieńskiej kurii powstaje właśnie
dramatyczny apel do obu panów kończący się płomiennym wezwaniem „Don’t Go!”*
sądziłem, że nie tylko ja odbiorę cała imprezę tak, jak powinna być ona
odbierana. Nie było mnie w sieci przez niemal dwa dni więc nieco zdziwiłem się
gdy zauważyłem, że „wielcy Salonu24” poważnie odnoszą się do eventu
zorganizowanego przez Pajacyka i jego Ruch. A prawda jest taka, że gdyby
okazało się, że Ruchowi Pajacyka mogłaby pomóc, dajmy na to, brazylijska
depilacja, też publicznie by jej dokonał. Ciekawe czy wówczas wywołałoby to
podobną reakcję jak ta dzisiejsza?
W zabawie pajacąt historyczne a raczej pseudohistoryczne jest przecież
tylko wynikające czy to z nieuctwa czy to z pośpiechu lub roztargnienia nawiązanie
do Józefa Piłsudskiego. Może wynikłe też z faktu, że obaj panowie, Ziuk i
błazen z Biłgoraja mają te same inicjały. I pewnie Pajacykowi wyszło, że z
niego „Piłsudski XXI wieku”. Taki „Piłsudski” jaki wiek…
Ale to nie jedyny przebłysk „wielkiej historii” w ostatnich dniach. Tusk
o zbliżającej się sportowej imprezce za marne kilka miliardów pozwolił sobie
stwierdzić „To być może jedne z
najważniejszych trzech tygodni w historii naszego kraju”**. Qrka wodna!
Może jesteśmy prowincją. Może na co dzień trudno byłoby wycisnąć z przeciętnego
Europejczyka czy tam obywatela świata jakiekolwiek informacje na nasz temat. Bo
niby czemu miałby cokolwiek o nas wiedzieć? Czy my wiemy cokolwiek o Belgach
albo Portugalczykach? Ale kilka razy potrafiliśmy tak namieszać, że świat
faktycznie oczu od nas oderwać nie mógł. Zaś różne Mundiale i takie tam
odbywają się to tu to tam bo gdzieś muszą i tyle. Zaś świat swą uwagę skieruje
najpewniej na ślicznego Krzysia Ronaldo i kilku równie przystojnych chłopców z
krótkich spodenkach. Natomiast fakt, że depczą oni glebę umownie nazwaną Poland
czy tam Holand będzie im zwisał i powiewał. No ale skoro historyk tak to widzi,
pewnie będzie to faktycznie kilka najważniejszych tygodni naszej historii.
Na koniec ostatnie nawiązanie do historii. Tej mocno najnowszej. Jak
wiadomo jednym z najburzliwszych konfliktów ostatnich lat III RP była kwestia
prowadzenia polityki zagranicznej. Kłótnia o to, na ile ma prawo włączać się w
nią Prezydent oparła się przecież nawet o konstytucję a ówczesny i (co
szczególnie istotne) obecny Minister Spraw Zagranicznych gotów był klękać przez
Prezydentem by ten sobie różne wyjazdy odpuścił.
Dziś, słuchając wiadomości, ze zdziwieniem usłyszałem, że na
rozpoczynającym się szczycie NATO szefem naszej delegacji będzie Prezydent. Nie
usłyszałem natomiast żadnych lamentów, że cnota konstytucji znów jest zagrożona
ani że pan Sikorski znów gotów nadwerężać swe szlachetne kolana. A miałby
okazję bo się z Prezydentem zabrał.
Od przypomnianych przeze mnie zajść nie nastąpiła zmiana konstytucji,
która inaczej określiłaby relacje poszczególnych ośrodków władzy wykonawczej. Zmienił
się tylko Prezydent. My zaś dostajemy dowód tego, że te poprzednie biadolenia
na temat „zagrożenia konstytucyjnego porządku” były zwykłymi przejawami
antykaczyńskiej alergii. Dzisiaj otrzymujemy lekcję braku czy to konsekwencji
czy to przyzwoitości. Oraz lekcję stawiania plemiennych relacji ponad powagę
państwa. Anulowanie zastrzeżeń wobec aktywnej roli Prezydenta w polityce
zagranicznej tylko z tego powodu, że nazywa się on teraz Komorowski stawia tych
niegdyś „zatroskanych” w dość mało korzystnym świetle. Różnica w tym, że „Prezydent
już nie przeszkadza”, prawda panowie.
** http://www.wprost.pl/ar/323344/Tusk-o-Euro-braki-w-infrastrukturze-mozemy-nadrobic-serdecznoscia/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz