czwartek, 5 marca 2015

O.B.Y.W.A.T.E.L.S.K.A.



Jeszcze chyba nie wygasła do końca (głownie sieciowa) burza związana z, mówiąc nie do końca ściśle, procedowaniem Sejmu nad obywatelskim projektem ustawy, której celem było zwolnienie 6 - latków obowiązku szkolnego. Burza, której głównym wątkiem nie jest wcale merytoryczny spór o  to, czy lepiej dzieci do szkół posyłać czy może z tym zaczekać i o to kto powinien mieć w tej sprawie główny głos.
Od siebie powiem, że taka dyskusja  nie pojawia się czy też nie dominuje  pewnie dlatego, że nie ma woli dyskusji. Nie ma jej przede wszystkim a może wręcz wyłącznie po stronie rządzących. Gdyby była nie byłoby przecież tych tysięcy podpisów za którymi kryją się tysiące nieprzekonanych.
Ale wróćmy do dyskusji. Jej głównym tematem był problem szacunku a raczej jego braku w stosunku władzy do obywateli. Problem, który ujawnił się mocno zarówno w sposobie czy może wręcz stylu, w jakim z obywatelską inicjatywą rozprawiła się mieniąca się obywatelską partia rządząca jak też w reakcjach mniejszych i większych „ludzi władzy” na ową rozprawę.
Pomysł na ten tekst narodził się po przeczytaniu wpisy z Twittera, autorstwa komentatora Jaszyna. Napisał on: „Żałosne, że @LigiaKrajewska co zebrała 3590 głosów i tylko dzięki syst. wyborczemu dostała się do Sejmu obraża kogoś kto zebrał 1,3mln podpisów”*. Była to reakcja na faktycznie mało „obywatelski” ale za to  dość bezczelny wpis wspomnianej posłanki, pani  Ligii Krajewskiej, która podzieliła się publicznie swym zainteresowaniem dalszymi ewentualnymi działaniami inicjatorów odrzuconej ustawy. „Ciekawe jaka kolejna inicjatywa "obywatelska" Elbanowskich bo rzecznik musi z czegoś żyć (:” napisała pani poseł Platformy Obywatelskiej.  Jeśli uzupełnić to radosnym „Szach i mat” szefa gabinetu Marszałka Sikorskiego mamy osobliwy obraz partii obnoszącej się w nazwie z „obywatelskością”. Trudno nie nawiązać przy takiej okazji do lat pięćdziesiątych, kiedy o powstałej właśnie PZPR ludzie mówili, że żadna ona tam robotnicza, wcale nie zjednoczona a  już na pewni nie polska. Nie tylko wątpliwe użycie elementów nazwy jest tu nawiązaniem. Jeśli miałbym się odnieść do niektórych opinii polityków PO o inicjatywie, którą dziś odrzucili i o jej inicjatorach, zaskakuje nieskrywana niechęć. Niechęć, którą można zrozumieć w przypadku politycznych rywali ale nijak nie da się usprawiedliwić w stosunku do obywateli. W końcu, przynajmniej formalnie, suwerena pań posłanek i panów posłów. Manifestowanie ostentacyjnej niechęci czy jeszcze czegoś gorszego wobec obywateli naprawdę zajeżdża PZPR-em.
Nie rozumiem więc czemu taką radość ludziom Platformy sprawia publiczne dowodzenie kogo i jak bardzo mogą oni mieć w dupie.
A skoro przy tym jesteśmy niejako, za sprawą swych partyjnych kolegów i sponsorów właśnie tam, czyli  w tej przysłowiowej „dupie” znalazł się w jakiś sposób „obywatelski kandydat na prezydenta”. Dzięki dzisiejszemu zagraniu Platformy będzie musiał (choć może nie będzie musiał no bo kto mu każe) tłumaczyć się z charakteru swej „obywatelskości”. Kolejny „kapitalny pomysł” na kampanię wyborczą.
Pewnie znajdą się tacy, którzy chcieliby zapytać cóż znaczy akronim w tytule. Nie znaczy nic. Co najwyżej coś udaje czy przypomina. Czasem tak bywa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz