Gdzieś na marginesie kampanii wyborczej,
nawet jeszcze dalej niż znalazła się kandydatka SLD, pani Magdalena Ogórek,
Leszek Miller i jego partyjni komilitoni wysmażyli i włożyli do zamrażarki (tej
sejmowej rzecz jasna) projekt ustawy o odszkodowaniach dla „ofiar planu
Balcerowicza”. Rzecz poznałem z dość krótkiej radiowej dyskusji ale nie mam
powodów nie wierzyć broniącemu w niej tego pomysłu partyjnemu koledze Millera,
posłowi Eislerowi (do niedawna „Twój ruch”), który wyjaśnił, że inicjatywa to
odpowiedź SLD na ustawę przyznającą wsparcie byłym działaczom opozycji. Oraz,
jak zapewnił, troska o to, by wszyscy byli traktowani równo i sprawiedliwie.
I, co pewnie wielu zdziwi, z posłem
Wincentym Eislerem po części się zgodzę. Całym sercem jestem za
sprawiedliwością! Nie jestem też przeciwny pomysłowi wynagrodzenia
ludziom czasów, gdy często tracili podstawy bytu, gdy patrzyli jak na ich
oczach ogromny majątek, będący dorobkiem pokoleń znika jakby zajęli się nim
uzdolnieni prestidigitatorzy. O nich, tych cudotwórców od znikania i o
sprawiedliwość właśnie mi chodzi. Nie mam nic przeciwko temu, by ludzie
przynajmniej symbolicznie poczuli, że sprawiedliwość istnieje. Niech dostaną te
kilkaset złotych miesięcznie, jak Millera z Eislerem postulują. Ale, by
faktycznie było sprawiedliwie, niech płaca im kolesie Millera, którzy
najczęściej byli tymi prestidigitatorami, co potrafili w państwie ponoć biednym
i nie mającym już nic wartościowego powykrawać sobie niemałe a czasem nawet
kosmiczne fortuny, niczym Radziwiłł z Rzeczpospolitej ów postaw płótna na
karmazynowy płaszcz.
Ja oczywiście staram się rozumieć
SLD-owskie wapno, to, które wyszło z PZPR, było w PZPR umoczone i PZPR-u nigdy
od siebie nie odklei, że tak nerwowo reaguje na wszystko, co może przypomnieć
ową dychotomię dobra i zła, w której to oni byli oczywistymi „bad boys”. Mimo
wielu prób i mimo potężnego wsparcia różnych „wolnych mediów” i „niekwestionowanych
autorytetów” nie udało się wcisnąć jako powszechnie obowiązującej narracji, w
której w 1989 przy okrągłym stole zasiedli sami patrioci, bez wyjątku zasłużeni
w walkę o Polskę wolną i niepodległą, co do jednego zakochani w Ojczyźnie. Dlatego
teraz tak nerwowo reagują gdy przypomina się opozycję. Bo w opozycji do kogoś
ta opozycja przecież musiała być!
Próba takiego ustawienia, w którym przeciwstawi
się owej opozycji „ofiary Balcerowicza” to pomysł ciekawy. Dość celnie
starający się uderzyć w już nie politycznych a historycznych przeciwników jako
w tych, którzy byli sprawcami nieszczęścia owych ofiar.
Pomysł ciekawe i z tego powodu, że
działający na wyobraźnie. Przynajmniej moją. A w zasadzie na pamięć. Ilekroć
zdarza się Leszkowi Millerowi zapominać, że był prominentnym działaczem
organizacji o wyjątkowo bandyckim dorobku i renegackich zaszłościach mnie
przypomina się moja własna alternatywa do planu Balcerowicza.
Kiedy już po powstaniu rządu
Mazowieckiego coraz bardziej widoczne były wzajemne umizgi części dawnego „obozu
solidarnościowego” i różnych mniej umoczonych w krew pot i łzy Narodu Olków i
kiedy zaczęto przeprowadzać Naród przez balcerowiczowski czyściec wyrzeczeń
pomyślałem, że to nic nie da. Przeprowadzanie bo umizgi to i owszem. Widząc jak
marnotrawi się przejęty po czerwonych ogromny w końcu majątek starając się
jakoś łączyć pięść Balcerowicza z sercem Kuronia pomyślałem, że szybko przejemy
to, co jakoś tam wyrwaliśmy. Odmiennie niż solidarnościowa „lewica laicka”,
która za priorytet przyjęła to, byśmy się głownie pokochali, uważałem, że to,
co zostało, powinno pójść nie na przejedzenie przez głaskanych w ten sposób rodaków
tylko użyte do zapełnienia tej czerwonej otchłani, która tak naprawdę wyłazi
dopiero teraz. Choćby w postaci pustego zasobu emerytalnego. Narodowi trzeba było
wprost powiedzieć, że PZPR-owscy złodzieje wszystko rozkradli i trzeba teraz
przez 20 lat wbijać zęby w ścianę. Ale żeby złagodzić związany z tym ból i
dyskomfort, powinno się, ku uciesze Narodu, znaczną cześć czerwonych złodziei i
bandytów widowiskowo powiesić. To jakoś by Naród ugłaskało.
I teraz, po latach, na widok Millera,
który mówi o sprawiedliwości i ofiarach ów pomysł wraca. Jako całkiem sensowny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz