piątek, 13 marca 2015

Duda kontra media



Kampania prezydencja weszła w niezwykle interesującą choć dynamiczną w bardzo specyficzny sposób fazę. Prezydent Komorowski peregrynuje po kraju powtarzając jak katarynka, że „tylko zgoda i bezpieczeństwo” a kolejne prezentowane eventy zaczynają mieć klimat iście bierutowski. A to Prezydent dał cielaczkowi possać palca ( nie wiem czemu propozycja Komorowskiego wzbudza nerwowy śmiech każdej kobiety, która zdecydowała się obejrzeć relację), zgoni się na spotkanie wyborcze dziatwę szkolna i przedszkolną ( działaczom PO zasugeruje by przezornie sięgnęli po kroniki z lat 70 i 80 gdzie wizyty kacyków PZPR i ZSMP w szkołach także nazywano „znakomitą lekcją wychowania obywatelskiego”) a gdzieś tam radni partii noszącej dla żartu nazwę obywatelskiej opuścili posiedzenie rady miasta by pomachać przejeżdżającemu „Pociągowi Przyjaźni” z towarzyszami radzieckimi. To znaczy powitać autobus, który zajechał do miasta. Bez prezydenckiej zawartości, by było jasne. I by było śmieszniej.

W związku z powyższym cały niemal ciężar walki z głównym rywalem wziąć na siebie musiały media. Nie mnie sądzić czy one zaprzyjaźnione czy po prostu takie odpowiedzialne i zatroskane o Polskę. Którym nie jest wszystko jedno…

I robią to dość skutecznie. Na tyle, że przynajmniej w jednej sprawie kandydat Duda znalazł się w narożniku. Walcząc honorowo acz bez szans na zadanie jakiegoś kontrującego ciosu. Sprawa in vitro została podrzucona kampanii w sam czas i przez media a przynajmniej przez TVN rozegrana profesjonalnie. Duda nie miał szans bo do wyboru miał honorową obronę wyznawanych zasad, których jak się okazuje prawie nikt nie podziela albo zmienić zdanie i wyjść bez twarzy. Wybrał honor a gębę i tak mu dorobiono.

 Na zapleczu kampanii, choć z nawiązaniem do Dudy toczy się sprawa Biereckiego. Szef nadzoru bankowego ruszył sprawę sprzed lat. Jak dotąd nie wiadomo jakie przestępstwo popełnił Bierecki. I pewnie nie dowiemy się bo po co. W tym przypadku zdecydowanie bardziej opłaca się gonić króliczka. Nawet za cenę pokazania, że mamy wyjątkowo „sprawny” nadzór bankowy.

Do listy zbrodni politycznego zaplecza Dudy dziś dołączyli kelnerzy z Sowy. Którzy „mieli  dostać nagrodę od PiS”. Nawiązując do wcześniejszych tropów aż się prosi pytanie czy stosowne dyplomy PiS kelnerom wypisze cyrylicą. By było zadość wypowiedzianym w przeszłości słowom.

Oczywiście udział PiS w „zamachu kelnerów” wskazany jest w tytule i leadzie materiału. Dalej dowiadujemy się, że tak mówić miał im Falenta, który dopiero po „odpaleniu” taśm miał szukać kontaktu z PiS. Ale tytuł to tytuł.

Przed wojną jakaś gazeta toczyła wojnę z ministrem (bodaj) spraw wewnętrznych o nazwisku Andrrmann. Któregoś razu tematem wydania był materiał anonsowany na pierwszej stronie wielkim tytułem „Andermann porwał dwie nieletnie!”. Dopiero z tekstu czytelnik mógł się dowiedzieć, że w Szwecji czy też w Norwegii w rzece o nazwie zbieżnej z nazwiskiem ministra utonęły dwie dziewczyny.

Moim skromnym zdaniem Duda w takich warunkach może mieć kłopoty z wejściem do drugiej tury. Jeśli wejdzie, będzie to większy sukces niż mogłoby się wydawać. W normalnych warunkach równoznaczny niemal z wygraną. Oczywiście jakąś tam nadzieję daje łatwy do zauważenia trend w ocenie medialnego przekazu. O ile kiedyś komentarze pod takimi tekstami, od Onetu po forum „Wyborczej” pełne były głownie obelg pod adresem „pisdzielców” dziś bywa i tak, że organ z Czerskiej gromadzi przede wszystkim kpiny z „obiektywizmu” oraz własne uwagi, zawierające, mówiąc delikatnie, inny ogląd sytuacji. Ale, jak mawia Kobieta Moja Kochana, internet jest specyficzny. A media dalej są potęgą. I pewnie wygrają dla Komorowskiego wybory. Tak, że spokojnie może on skupiać się na dawaniu palca do possania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz