Kampania prezydencja weszła w
niezwykle interesującą choć dynamiczną w bardzo specyficzny sposób fazę.
Prezydent Komorowski peregrynuje po kraju powtarzając jak katarynka, że „tylko
zgoda i bezpieczeństwo” a kolejne prezentowane eventy zaczynają mieć klimat
iście bierutowski. A to Prezydent dał cielaczkowi possać palca ( nie wiem czemu
propozycja Komorowskiego wzbudza nerwowy śmiech każdej kobiety, która zdecydowała
się obejrzeć relację), zgoni się na spotkanie wyborcze dziatwę szkolna i
przedszkolną ( działaczom PO zasugeruje by przezornie sięgnęli po kroniki z lat
70 i 80 gdzie wizyty kacyków PZPR i ZSMP w szkołach także nazywano „znakomitą
lekcją wychowania obywatelskiego”) a gdzieś tam radni partii noszącej dla żartu
nazwę obywatelskiej opuścili posiedzenie rady miasta by pomachać przejeżdżającemu
„Pociągowi Przyjaźni” z towarzyszami radzieckimi. To znaczy powitać autobus,
który zajechał do miasta. Bez prezydenckiej zawartości, by było jasne. I by
było śmieszniej.
W związku z powyższym cały niemal ciężar
walki z głównym rywalem wziąć na siebie musiały media. Nie mnie sądzić czy one
zaprzyjaźnione czy po prostu takie odpowiedzialne i zatroskane o Polskę. Którym
nie jest wszystko jedno…
I robią to dość skutecznie. Na tyle,
że przynajmniej w jednej sprawie kandydat Duda znalazł się w narożniku. Walcząc
honorowo acz bez szans na zadanie jakiegoś kontrującego ciosu. Sprawa in vitro
została podrzucona kampanii w sam czas i przez media a przynajmniej przez TVN
rozegrana profesjonalnie. Duda nie miał szans bo do wyboru miał honorową obronę
wyznawanych zasad, których jak się okazuje prawie nikt nie podziela albo
zmienić zdanie i wyjść bez twarzy. Wybrał honor a gębę i tak mu dorobiono.
Na zapleczu kampanii, choć z nawiązaniem do
Dudy toczy się sprawa Biereckiego. Szef nadzoru bankowego ruszył sprawę sprzed
lat. Jak dotąd nie wiadomo jakie przestępstwo popełnił Bierecki. I pewnie nie
dowiemy się bo po co. W tym przypadku zdecydowanie bardziej opłaca się gonić króliczka.
Nawet za cenę pokazania, że mamy wyjątkowo „sprawny” nadzór bankowy.
Do listy zbrodni politycznego
zaplecza Dudy dziś dołączyli kelnerzy z Sowy. Którzy „mieli dostać nagrodę od PiS”. Nawiązując do wcześniejszych
tropów aż się prosi pytanie czy stosowne dyplomy PiS kelnerom wypisze cyrylicą.
By było zadość wypowiedzianym w przeszłości słowom.
Oczywiście udział PiS w „zamachu
kelnerów” wskazany jest w tytule i leadzie materiału. Dalej dowiadujemy się, że
tak mówić miał im Falenta, który dopiero po „odpaleniu” taśm miał szukać
kontaktu z PiS. Ale tytuł to tytuł.
Przed wojną jakaś gazeta toczyła
wojnę z ministrem (bodaj) spraw wewnętrznych o nazwisku Andrrmann. Któregoś
razu tematem wydania był materiał anonsowany na pierwszej stronie wielkim
tytułem „Andermann porwał dwie nieletnie!”. Dopiero z tekstu czytelnik mógł się
dowiedzieć, że w Szwecji czy też w Norwegii w rzece o nazwie zbieżnej z
nazwiskiem ministra utonęły dwie dziewczyny.
Moim skromnym zdaniem Duda w takich
warunkach może mieć kłopoty z wejściem do drugiej tury. Jeśli wejdzie, będzie
to większy sukces niż mogłoby się wydawać. W normalnych warunkach równoznaczny
niemal z wygraną. Oczywiście jakąś tam nadzieję daje łatwy do zauważenia trend
w ocenie medialnego przekazu. O ile kiedyś komentarze pod takimi tekstami, od
Onetu po forum „Wyborczej” pełne były głownie obelg pod adresem „pisdzielców”
dziś bywa i tak, że organ z Czerskiej gromadzi przede wszystkim kpiny z „obiektywizmu”
oraz własne uwagi, zawierające, mówiąc delikatnie, inny ogląd sytuacji. Ale,
jak mawia Kobieta Moja Kochana, internet jest specyficzny. A media dalej są
potęgą. I pewnie wygrają dla Komorowskiego wybory. Tak, że spokojnie może on
skupiać się na dawaniu palca do possania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz