Jak wiadomo wojnę z Ruskimi zacząć miał
Andrzej Duda. Taki przynajmniej przekaz, mniej lub bardziej skutecznie, szerzy
się tu i ówdzie jako całą prawdę całą dobę. Prawdy zaś w tym tyle, że cała doba
jest jak najbardziej cała. Ale wróćmy do Ruskich i do wojny. Jak wiadomo gdyby
wojnę z nimi zaczął Duda, byłaby to, wedle standardów skonstruowanych przed
wiekami przez Pawła Włodkowica, wojna jak najbardziej niesprawiedliwa. Wszystko,
co robi Prawo i Sprawiedliwość jest ponoć niesprawiedliwe. I lewe przy okazji.
Pech chciał, że jeszcze do końca nie
ucichły wyimaginowane surmy bojowe, przy dźwięku których miał nas Duda
poprowadzić na Moskwę, gdy prawdziwy, choć nieco inny w charakterze konflikt z
Moskwą wywołał urzędujący Minister Spraw Zagranicznych Grzegorz Schetyna. Po co
wywołał trudno powiedzieć. W mojej ocenie jest to ewidentny „syndrom ucznia
czarnoksiężnika” sprowadzający się do tego, że Schetyna coś tam chlapnął a
później, usiłując zachować twarz, brnął dalej w starciu z obudzonym i trudnym
do opanowania żywiołem.
Taką przynajmniej mam nadzieję choć
krystalizujący się właśnie koncept zaproszenia całego prawie świata by rocznicę
zakończenia wojny uczcić w Gdańsku zdaje się mieć jakby więcej autorów a
przynajmniej ojców chrzestnych. I na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie pomysłu
przemyślanego.
Nie chcę jednoznacznie oceniać
Schetyny. Wiem, że jego postępowanie w tej akurat sprawie zbiera z różnych,
czasem dość zaskakujących stron, różne recenzje. Od pochwał za to, że się
postawił nie byle komu, przez pochwały że ma (no bo chyba musi mieć) jakiś tam
szczwany plan i pomysł na politykę wschodnią aż po pochwały bez uzasadnienia.
Wynikające z faktu, że to przecież minister tej władzy. Dla niektórych to
argument decydujący. Oczywiście są tacy, co Schetynę krytykują ale to chyba z
przyzwyczajenia albo ze złej woli. Tacy są oni nieprawi i niesprawiedliwi.
Mnie się w tym, co zrobił i robi Schetyna
coś jednak bardzo podoba. Nie dla tego oczywiście, że było to mądre, rozsądne i
zgodne z regułami dyplomacji. Bo oczywiście nie było. Cokolwiek by nie mówili
broniący ministra.
Ów nowy kierunek „polityki wschodniej”
obecnej ekipy faktycznie kiepsko wstrzelił się w próby zrobienia z Dudy militarysty
i rusofoba. Trudno mieć go za kogoś takiego w chwili, gdy w rosyjskich mediach
to Schetyna prezentowany jest jako amerykański piesek w stylu sławetnego,
zimnowojennego „Krokodyla”.
Ale nie to akurat mnie ujęło, że tak
na ochotnika zluzował Schetyna Dudę na froncie wschodnim. Ujęło a raczej, bądźmy
szczerzy, ubawiło to, że w dość dziwnej sytuacji znaleźli się ci, co jeszcze
wcale nie tak dawno polską rację stanu widzieli w ostentacyjnym obnoszeniu
bohaterstwa Armii Czerwonej. Obnosili je latając palić znicze na wojenne
cmentarze, dość łzawie przypominając „prostych chłopaków”, którzy „niosąc wolność”
z polityką nie mieli nic wspólnego (oczywiście jak na narzędzie realizacji tej
polityki przystało) i stając murem za powrotem na Pragę pomnika „czterech
śpiących”.
Jeśli teraz ów nagły zwrot wektora
naszej oficjalnej „polityki historycznej” zaowocuje choćby odesłaniem
wspomnianego monumentu w miejsce mniej eksponowane, będzie miał u mnie Schetyna
plusik.
A skoro już jesteśmy przy tej wspomnianej,
oficjalnej polityce historycznej, trudno nie zauważyć, że obecnej ekipie
wychodzi ona dość groteskowo. Kiedy w 2009 postanowiono w naszym imieniu uczcić
okrągłą rocznicę rozpoczęcia wojny, najwyższymi rangą i przez to szczególnie
fetowanymi gośćmi na Westerplatte byli kanclerz Merkel i premier Putin. Co by nie
mówić, spadkobiercy tych, którzy akurat 70 lat wcześniej wojnę zaczynali od
najazdu na nas.
Teraz, gdy czcić mamy koniec wojny,
zanosi się, że przedstawicieli największych zwycięzców wojny akurat zabraknie
natomiast możemy liczyć, że dane nam będzie podziwiać uśmiech szefowej tych, co
wojnę ponoć z kretesem przegrali.
Ma to oczywiście swoją mocno
edukacyjna wymowę. Tę mianowicie, że nie wszystko jest takie, jak na pierwszy
rzut oka wygląda. I że nie warto się nad tym zbytnio zastanawiać bo do dziwnych
wniosków można wtedy dojść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz