Oczywiście twardo stoję na
stanowisku, że Anna Grodzka jest mężczyzną. By było jasne…
Jednak od tego co ja sobie myślę znacznie
istotniejsze jest co myśli w tej sprawie Anna Grodzka. A chyba najciekawsze,
znacznie mniej istotne ale jednak najciekawsze, przynajmniej psychologicznie,
jest to, co sobie, qrwa, myśleli Karnowscy. W całej tej historii najbardziej na
moją wyobraźnię działa scena, kiedy to Redaktorzy zlecają robotę, TĘ ROBOTĘ, swemu
człowiekowi. Cóż on sobie dla odmiany pomyślał?
Do Karnowskich mam wielki dystans od
czasu, gdy nie stać ich było by zrobić rzecz arcyprostą oraz arcyoczywistą i
uderzyć się w pierś po bezpodstawnym oskarżeniu śmiertelnie chorego Andrzeja Turskiego. Dostępne w sieci kolejne warianty ich
odpowiedzi na związane z tym zarzuty uważam za jedno wielkie kuriozum. Od
którego jeszcze większym kuriozum jest, że po masowej publikacji czegoś takiego
panowie Karnowscy nie zmienili nazwisk i nie przeprowadzili na sobie operacji.
Zmiany twarzy nie płci. Że są i nadal walczą. Ze złem.
Ale wróćmy do tekstu o Grodzkiej. Nie mam w
tej sprawie pewności, czy bardziej chodzi o pokręcona etykę redaktorów czy
raczej o testy nowego czy też zmodernizowanego formatu „tygodnika opinii”.
Ten nowy format, choć trudno mi
jednoznacznie wskazać, kiedy wdarł się on w niszę, w której wcześniej puszyły
się tygodniki opinii, powiedzmy, z prawdziwego zdarzenia, nazwę umownie „Formatem
Wprost”. Ten właśnie tygodnik najśmielej korzysta, zarówno w sensie doboru
treści jak też uzyskiwanych profitów, z możliwości, jakie daje genetyczna krzyżówka
poważnego periodyku o tematyce polityczno – społecznej z epatującym
sensacyjkami tabloidem ze stajni Axela Springera czy Ruperta Murdocha. Być może
to jest ta droga, którą iść trzeba bo
nie ma innej alternatywy. Oczywiście powie ktoś że „Polityka” trzyma się mocno
i nie ustępuje. Spoko. „Wyborcza” też kiedyś wydawała się gigantem, któremu
nikt nie podskoczy. Dziś raczej przypomina golema, któremu wielu przygląda się
z ciekawością, czekając, kiedy padnie na twarz. A „Fakt” przejdzie po niej i
nie zauważy. Być może za jakiś czas i „Polityka” pójdzie tą drogą. Tą czyli
albo „Faktu” albo „Wyborczej”. A reszta? „Newsweek” Lisa zlustrował Rajmunda Kaczyńskiego
doszukując się jego enigmatycznych romansów, „Do Rzeczy” zlustrowało Kieżuna
nie wiedzieć po co, „W Sieci” zlustrowało krocze Anny Grodzkiej. Jak na razie
ostatni tytuł zdecydowanie wysunął się na czoło. Aż się nasuwa PRL-owski żart o
„członku z ramienia wysuniętym na czoło”.
Znam argumenty, wedle których to
Grodzka i Biedroń oparli swa polityczna karierę na własnej seksualności. Nie
podzielam zapatrywań Grodzkiej na pewne fundamentalne sprawy ani, tym bardziej,
skłonności Roberta Biedronia, ale w tym miejscu sprzeciwię się takiej manipulacji.
Śledzę scenę polityczną może mniej wnikliwie od tabloi… tygodników opinii ale
na tyle uważnie, że zauważyłbym niechybnie, gdyby Anna Grodzka choćby półgębkiem
spróbowała mnie czy kogokolwiek epatować publicznie SWOJĄ seksualnością. Kogoś
tam pewnie epatuje ale, jak mniemam, zdecydowanie prywatnie. Gdyby spróbowała
publicznie, zająłby się tym właśnie „Fakt” a nie jakieś tam tygodniki a ja i nie tylko ja do dziś bym bez wątpienia to pamiętał.
Chcąc nie chcąc.
Owszem, sprawy seksualności zajmują
oboje polityków ale w taki sam sposób, w jaki inni w polityce epatują swoją
rolniczością, górniczością, hutniczością i całą masą innych odniesień do spraw,
w imię których zdecydowali się kiedyś tam angażować w politykę.
Kończąc ów tekst pozwolę sobie na
krótkie przesłanie do tych, którzy zechcą bronić intencji „W Sieci” lub, co nie
daj Boże, widzieć w nich „społeczny interes”. Wyobraźcie sobie, że to wam TAM
ktoś zagląda wbrew waszej woli. Nie mówcie mi, że jeśli będą to bracia
Karnowscy, wszystko będzie OK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz