poniedziałek, 2 lutego 2015

Bracia Karnowscy, tablomedia i penis fantomowy



Oczywiście twardo stoję na stanowisku, że Anna Grodzka jest mężczyzną. By było jasne…
 Jednak od tego co ja sobie myślę znacznie istotniejsze jest co myśli w tej sprawie Anna Grodzka. A chyba najciekawsze, znacznie mniej istotne ale jednak najciekawsze, przynajmniej psychologicznie, jest to, co sobie, qrwa, myśleli Karnowscy. W całej tej historii najbardziej na moją wyobraźnię działa scena, kiedy to  Redaktorzy zlecają robotę, TĘ ROBOTĘ, swemu człowiekowi. Cóż on sobie dla odmiany pomyślał?

Do Karnowskich mam wielki dystans od czasu, gdy nie stać ich było by zrobić rzecz arcyprostą oraz arcyoczywistą i uderzyć się w pierś po bezpodstawnym oskarżeniu  śmiertelnie chorego Andrzeja Turskiego.  Dostępne w sieci kolejne warianty ich odpowiedzi na związane z tym zarzuty uważam za jedno wielkie kuriozum. Od którego jeszcze większym kuriozum jest, że po masowej publikacji czegoś takiego panowie Karnowscy nie zmienili nazwisk i nie przeprowadzili na sobie operacji. Zmiany twarzy nie płci. Że są i nadal walczą. Ze złem. 

 Ale wróćmy do tekstu o Grodzkiej. Nie mam w tej sprawie pewności, czy bardziej chodzi o pokręcona etykę redaktorów czy raczej o testy nowego czy też zmodernizowanego formatu „tygodnika opinii”.

Ten nowy format, choć trudno mi jednoznacznie wskazać, kiedy wdarł się on w niszę, w której wcześniej puszyły się tygodniki opinii, powiedzmy, z prawdziwego zdarzenia, nazwę umownie „Formatem Wprost”. Ten właśnie tygodnik najśmielej korzysta, zarówno w sensie doboru treści jak też uzyskiwanych profitów, z możliwości, jakie daje genetyczna krzyżówka poważnego periodyku o tematyce polityczno – społecznej z epatującym sensacyjkami tabloidem ze stajni Axela Springera czy Ruperta Murdocha. Być może to jest  ta droga, którą iść trzeba bo nie ma innej alternatywy. Oczywiście powie ktoś że „Polityka” trzyma się mocno i nie ustępuje. Spoko. „Wyborcza” też kiedyś wydawała się gigantem, któremu nikt nie podskoczy. Dziś raczej przypomina golema, któremu wielu przygląda się z ciekawością, czekając, kiedy padnie na twarz. A „Fakt” przejdzie po niej i nie zauważy. Być może za jakiś czas i „Polityka” pójdzie tą drogą. Tą czyli albo „Faktu” albo „Wyborczej”. A reszta? „Newsweek” Lisa zlustrował Rajmunda Kaczyńskiego doszukując się jego enigmatycznych romansów, „Do Rzeczy” zlustrowało Kieżuna nie wiedzieć po co, „W Sieci” zlustrowało krocze Anny Grodzkiej. Jak na razie ostatni tytuł zdecydowanie wysunął się na czoło. Aż się nasuwa PRL-owski żart o „członku z ramienia wysuniętym na czoło”.

Znam argumenty, wedle których to Grodzka i Biedroń oparli swa polityczna karierę na własnej seksualności. Nie podzielam zapatrywań Grodzkiej na pewne fundamentalne sprawy ani, tym bardziej, skłonności Roberta Biedronia, ale w tym miejscu sprzeciwię się takiej manipulacji. Śledzę scenę polityczną może mniej wnikliwie od tabloi… tygodników opinii ale na tyle uważnie, że zauważyłbym niechybnie, gdyby Anna Grodzka choćby półgębkiem spróbowała mnie czy kogokolwiek epatować publicznie SWOJĄ seksualnością. Kogoś tam pewnie epatuje ale, jak mniemam, zdecydowanie prywatnie. Gdyby spróbowała publicznie, zająłby się tym właśnie „Fakt” a nie jakieś tam tygodniki a ja  i nie tylko ja do dziś bym bez wątpienia to pamiętał. Chcąc nie chcąc.
Owszem, sprawy seksualności zajmują oboje polityków ale w taki sam sposób, w jaki inni w polityce epatują swoją rolniczością, górniczością, hutniczością i całą masą innych odniesień do spraw, w imię których zdecydowali się kiedyś tam angażować w politykę.

Kończąc ów tekst pozwolę sobie na krótkie przesłanie do tych, którzy zechcą bronić intencji „W Sieci” lub, co nie daj Boże, widzieć w nich „społeczny interes”. Wyobraźcie sobie, że to wam TAM ktoś zagląda wbrew waszej woli. Nie mówcie mi, że jeśli będą to bracia Karnowscy, wszystko będzie OK.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz