Wyjątkowy co do skali absurdu tytuł
to taka próba zamknięcia w jednym zdaniu kierunku, w jakim obecnie (czy też,
tak bardziej medialnie, „na obecną chwilę”) podąża tak zwana narracja otoczenia
Prezydenta Komorowskiego od czasu niezwykle udanej inauguracji kampanii
kandydata PiS Andrzeja Dudy.
Sobotnie wydarzenie było niczym kij w mrowisko wobec wcześniejszego,
spokojnego czy wręcz leniwego kontemplowania przez współpracowników i
zwolenników Prezydenta sondażowego poparcia na poziomie gwarantującym
załatwienie sprawy za jednym razem. Nie da się ukryć, że zbyt pewni swego „wszyscy
ludzie prezydenta” dali się dość gwałtownie zepchnąć w sobotę do defensywy i,
poza jednym wyjątkiem, o którym dalej, skupiają się obecnie na usilnym
poszukiwaniu choćby w przybliżeniu sensownych uzasadnień niechęci Bronisława
Komorowskiego do debatowanie z Dudą czy z kimkolwiek innym (poza Jarubasem bo
ten akurat jakoś z Komorowskim debatować nie próbuje).
Jeśli by chcieć, nie bez pewnej dozy
złośliwości, streścić argumenty mające uzasadnić tę niechęć to należałoby
wymienić istniejące w Polsce „prawo zwyczajowe”, wedle którego stawanie
urzędującego prezydenta do debaty przez I turą nie jest przyjęte a w zasadzie
byłoby nawet niebezpiecznym precedensem. „Do tej
pory nie było takiego zwyczaju a ja zwyczaje szanuję”
skwitował sprawę sam Komorowski zapytany
o możliwość debaty w rozmowie dla stacji TVN .*„Wezwania, by prezydent Bronisław Komorowski wziął udział w debacie
przed I turą wyborów prezydenckich to fałszywa troska o Polskę i szczególna
nadaktywność”**stwierdziła szefowa biura prasowego prezydenta, Joanna
Trzaska-Wieczorek. Choć wyobrażenie sobie, że prawdziwa troska o Polskę polegać
ma na trzymaniu obywateli z dale od
tego, co ma do powiedzenia Głowa Państwa z trudem mieści się w głowie, trudno
się z panią rzecznik nie zgodzić w jednym. Oczekiwanie od Komorowskiego
aktywności to rzeczywiście przesada. Dodatkowym argumentem przeciw debacie
przed I turą, którego użył Bronisław Komorowski jest to, że „poglądy prezydenta są wszystkim znane”.*** Kapitalnie z tym argumentem rozprawił się
Michał Szułdrzyński , który, nawiązując do wcześniejszych zapowiedzi otoczenia
Komorowskiego, że Prezydent, owszem, przed II turą chętnie będzie debatował,
zapytał czy oznacza to, że Bronisław Komorowski zamierza zmienić wówczas
poglądy na takie, których wyborcy jeszcze nie znają.
Tu taka złośliwa dygresja a zarazem
jak najpoważniejsze przekonanie, że co do powszechności orientacji obywateli w poglądach Prezydenta
można mieć naprawdę spore wątpliwości. Nie odmówię sobie przypomnienia pana
Chyry z komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego, który nie znał imienia
kandydata więc oczekiwanie od niego głębszej programowej orientacji byłoby
chyba straszliwą przesadą. Będę jeszcze bardziej złośliwy i zasugeruję, z uwagi
na niewielkie możliwości weryfikacji, że ze znajomością poglądów Bronisława
Komorowskiego może mieć kłopoty nawet… Bronisław Komorowski. Z rzadka dając
obywatelom okazję poznania ich z samego źródła.
Dla zwolenników Andrzeja Dudy
koronnym dowodem już nie pomieszania czy zamieszania w Dużym Pałacu ale wręcz
paniki był wczorajszy występ „pierwszej twarzy” i „pierwszych ust” Bronisława
Komorowskiego, pana Tomasza Nałęcza. Faktycznie był to spektakl dość kuriozalny.
W mniejszym stopniu jeśli chodzi o body language prezydenckiego współpracownika,
choć i w tym elemencie faktycznie było widać niezdrową nadekspresję. Kuriozum
było to, co Nałęcz mówił. Przywołany przez niego „cień Barbary Blidy”, jeśli faktycznie
odgrywa jakąś rolę w sprawie, to chyba przez to, że zakłóca niewielką i tak jasność
myślenia prezydenckiego urzędnika. W jego wypowiedzi podobnych elementów było
więcej.
Jednak wyprowadzanie „z Nałęcza” koronnego
dowodu na panikę w otoczeniu Komorowskiego to przesada. Tym, którzy usiłują iść
tą drogą polecam jakąś szerszą analizę publicznych wypowiedzi Nałęcza i próbę
znalezienia takiej, w której nie sadziłby on podobnych idiotyzmów. Z dwóch
możliwości, które po wczorajszym występie można brać pod uwagę odrzucam
nerwowość a obstawiam głupotę.
Jednak, mimo żałosnego ogólnego
poziomu, wczorajszy występ Tomasza Nałęcza zawierał szalenie wartościową
informację zarówno dla sztabu Dudy i dla obserwatorów kampanii. W
charakterystyczny dla siebie, pokraczny sposób, profesor nauk humanistycznych
Tomasz Nałęcz zasygnalizował, że Duży Pałac w walce z Dudą nie zamierza brać
jeńców. Na razie tylko jeszcze nie wie z czego konkretnie będzie strzelał,
kiedy zdecyduje się na egzekucję ale zapowiada szeroki wachlarz możliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz