środa, 11 lutego 2015

Nie będzie debaty bo Duda zabił Blidę



Wyjątkowy co do skali absurdu tytuł to taka próba zamknięcia w jednym zdaniu kierunku, w jakim obecnie (czy też, tak bardziej medialnie, „na obecną chwilę”) podąża tak zwana narracja otoczenia Prezydenta Komorowskiego od czasu niezwykle udanej inauguracji kampanii kandydata PiS Andrzeja Dudy.

Sobotnie wydarzenie było  niczym kij w mrowisko wobec wcześniejszego, spokojnego czy wręcz leniwego kontemplowania przez współpracowników i zwolenników Prezydenta sondażowego poparcia na poziomie gwarantującym załatwienie sprawy za jednym razem. Nie da się ukryć, że zbyt pewni swego „wszyscy ludzie prezydenta” dali się dość gwałtownie zepchnąć w sobotę do defensywy i, poza jednym wyjątkiem, o którym dalej, skupiają się obecnie na usilnym poszukiwaniu choćby w przybliżeniu sensownych uzasadnień niechęci Bronisława Komorowskiego do debatowanie z Dudą czy z kimkolwiek innym (poza Jarubasem bo ten akurat jakoś z Komorowskim debatować nie próbuje).

Jeśli by chcieć, nie bez pewnej dozy złośliwości, streścić argumenty mające uzasadnić tę niechęć to należałoby wymienić istniejące w Polsce „prawo zwyczajowe”, wedle którego stawanie urzędującego prezydenta do debaty przez I turą nie jest przyjęte a w zasadzie byłoby nawet niebezpiecznym precedensem. „Do tej pory nie było takiego zwyczaju a ja zwyczaje szanuję skwitował sprawę sam Komorowski zapytany o możliwość debaty w rozmowie dla stacji TVN .*„Wezwania, by prezydent Bronisław Komorowski wziął udział w debacie przed I turą wyborów prezydenckich to fałszywa troska o Polskę i szczególna nadaktywność”**stwierdziła szefowa biura prasowego prezydenta, Joanna Trzaska-Wieczorek. Choć wyobrażenie sobie, że prawdziwa troska o Polskę polegać ma na trzymaniu  obywateli z dale od tego, co ma do powiedzenia Głowa Państwa z trudem mieści się w głowie, trudno się z panią rzecznik nie zgodzić w jednym. Oczekiwanie od Komorowskiego aktywności to rzeczywiście przesada. Dodatkowym argumentem przeciw debacie przed I turą, którego użył Bronisław Komorowski jest to, że „poglądy prezydenta są wszystkim znane”.***  Kapitalnie z tym argumentem rozprawił się Michał Szułdrzyński , który, nawiązując do wcześniejszych zapowiedzi otoczenia Komorowskiego, że Prezydent, owszem, przed II turą chętnie będzie debatował, zapytał czy oznacza to, że Bronisław Komorowski zamierza zmienić wówczas poglądy na takie, których wyborcy jeszcze nie znają.

Tu taka złośliwa dygresja a zarazem jak najpoważniejsze przekonanie, że co do powszechności  orientacji obywateli w poglądach Prezydenta można mieć naprawdę spore wątpliwości. Nie odmówię sobie przypomnienia pana Chyry z komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego, który nie znał imienia kandydata więc oczekiwanie od niego głębszej programowej orientacji byłoby chyba straszliwą przesadą. Będę jeszcze bardziej złośliwy i zasugeruję, z uwagi na niewielkie możliwości weryfikacji, że ze znajomością poglądów Bronisława Komorowskiego może mieć kłopoty nawet… Bronisław Komorowski. Z rzadka dając obywatelom okazję poznania ich z samego źródła.

Dla zwolenników Andrzeja Dudy koronnym dowodem już nie pomieszania czy zamieszania w Dużym Pałacu ale wręcz paniki był wczorajszy występ „pierwszej twarzy” i „pierwszych ust” Bronisława Komorowskiego, pana Tomasza Nałęcza. Faktycznie był to spektakl dość kuriozalny. W mniejszym stopniu jeśli chodzi o body language prezydenckiego współpracownika, choć i w tym elemencie faktycznie było widać niezdrową nadekspresję. Kuriozum było to, co Nałęcz mówił. Przywołany przez niego „cień Barbary Blidy”, jeśli faktycznie odgrywa jakąś rolę w sprawie, to chyba przez to, że zakłóca niewielką i tak jasność myślenia prezydenckiego urzędnika. W jego wypowiedzi podobnych elementów było więcej.

Jednak wyprowadzanie „z Nałęcza” koronnego dowodu na panikę w otoczeniu Komorowskiego to przesada. Tym, którzy usiłują iść tą drogą polecam jakąś szerszą analizę publicznych wypowiedzi Nałęcza i próbę znalezienia takiej, w której nie sadziłby on podobnych idiotyzmów. Z dwóch możliwości, które po wczorajszym występie można brać pod uwagę odrzucam nerwowość a obstawiam głupotę.

Jednak, mimo żałosnego ogólnego poziomu, wczorajszy występ Tomasza Nałęcza zawierał szalenie wartościową informację zarówno dla sztabu Dudy i dla obserwatorów kampanii. W charakterystyczny dla siebie, pokraczny sposób, profesor nauk humanistycznych Tomasz Nałęcz zasygnalizował, że Duży Pałac w walce z Dudą nie zamierza brać jeńców. Na razie tylko jeszcze nie wie z czego konkretnie będzie strzelał, kiedy zdecyduje się na egzekucję ale zapowiada szeroki wachlarz możliwości.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz