Naprawdę trudno w to uwierzyć ale niekwestionowanym
tematem dnia ma dziś szansę stać się odpowiedź na pytanie czy Andrzej Duda
korzysta z promptera. Tu takie odesłanie wszystkich, którzy teraz pierwszy raz
usłyszeli o tym mającym tak wielki wpływ na nasze życie społeczno - polityczne urządzeniu do niezawodnej Wiki*
Wracając do wiary czy tam niewiary w
to, że coś takiego jak prompter, przy całym jego technicznym skomplikowaniu
albo prostocie, może zdominować
polityczna dysputę, zdawać by się mogło, że obecna władza, jej zwolennicy,
wyznawcy i sojusznicy mogą z łatwością znaleźć z setkę istotniejszych spraw,
którymi mogliby się rozprawić z Andrzejem Dudą. Jak robiła to choćby Beata
Michniewicz z III programu publicznego radia, dobijająca się dziś u Dudy
jakichś deklaracji w sprawie Ukrainy i Jarubasa. Można uznać, że wredna ta
Michniewicz ale jednak na pewnym poziomie.
W jakimś tam stopniu sam sobie Duda
winien z tym prompterem. Po pierwsze to sam Duda pozwolił sobie na, stosowny czy nie, trzymający klasę czy też
jej pozbawiony, żarcik, że w debacie prezydent Komorowski też może sobie, tak
jak na swej inauguracji z kartki czytać.
Po drugie ale znacznie ważniejsze
dlatego, że ośmielił się tak kontrastować z prezydentem Bronisławem
Komorowskim, który nie ukrywał się z tym, że na promptera jeszcze nie jest
gotowy i pozostał przy tradycyjnej kartce. Ten technologiczny dystans, jaki w
związku z tym zdecydowano się mimo wszystko ujawnić a zarazem obnażyć miał być
„mniejszym złem” niż takie proste przyznanie, że można też po prostu z głowy
czy z pamięci.
Cała „afera prompterowa” może mieć
bardzo różne źródła. Może być na przykład,
i ja właśnie na to stawiam, pochodną uświadomienia sobie przez spokojnych dotąd
zwolenników, wyznawców i sojuszników obecnej władzy, że Duda zadał ich kandydatowi
bolesny cios na tym polu, na którym czuć się on dotąd mógł hegemonem. Chodzi o
wizerunek. Dotąd przewaga wizerunkowa, potwierdzona makabrycznym wręcz
odsetkiem badanych, zdawała się
zapewniać obecnej Głowie Państwa całkowity spokój. To ważne, jeśli
uświadomimy sobie, że w zasadzie w oczach wyborców Bronisław Komorowski to
niemal wyłącznie ów wizerunek. Konia z rzędem temu, kto wyjdzie na ulice i
znajdzie przechodnia potrafiącego wymienić jakieś dokonania czy inne powody by
popierać Komorowskiego. Skupi się najpewniej na wizerunku i jego elementach.
Zatem jeśli ktoś chciałby spierać się
o to, że burza z prompterem i kartką to temat poboczny czy wręcz zastępczy tej
kampanii, będzie w wielkim błędzie. To początek zasadniczej bitwy tej kampanii!
Wpływ na wywołanie tego najmniej, jak
widać, bezpiecznego dla Komorowskiego tematu mają w dużej mierze komentatorzy
niezbyt przychylni Dudzie. To oni, chcąc oczywiście podkreślić merytoryczną
miałkość głównego kontrkandydata Komorowskiego i zneutralizować zbyt widoczne
zachwyty jego osoba (nawet a może przede wszystkim wśród neutralnych komentatorów),
zaczęli się skupiać na tych elementach konwencji, które miały z wydarzenia
zrobić przede wszystkim rewię konfetti, brokatu i dmuchanych baloników. I tak
krążąc od szczegółu do szczegółu zauważyli żonę i córkę kandydata, po nich
zaczepili o rodziców, dalej już były tylko gorzej bo komuś się ta prosta kartka
Bronisław Komorowskiego wyrwała jako kontrast dla tych tysięcy wydanych na
„amerykański styl”.
No i jesteśmy gdzie jesteśmy czyli w
miejscu, w którym przystojny kandydat z szykowną żoną i córką, ze świetnymi
rodzinnymi korzeniami, z doktoratem, potrafiący mówić porywająco musi być jakoś
zneutralizowany. I stąd się ten z takim zapałem śledzony prompter właśnie
bierze. Może nie do końca szczęśliwie bo (niech mi Lchlip wybaczy moje
oczywiste chamstwo) jednak technologicznie w zestawieniu z prompterem wymięta
nieco kartka wygląda jak… wyklepany polonez przy porsche ;)
Oczywiście kampania się dopiero
zaczyna i trudno przewidzieć jaki przybierze obrót. Trudno wierzyć jednak, że
skupi się na kwestiach bardziej merytorycznych. Zatem być może faktycznie
zadecyduje o wyniku to, kto będzie umiał sprzedać się w efektowniejszym
opakowaniu. Oczywiście nie da się pominąć tego, że to Bronisław Komorowski ma
lepiej rozwinięte kanały dystrybucji. I
to chyba w sumie jego największy o ile nie jedyny atut w konfrontacji z Dudą.
Reszta jest po stronie młodszego kandydata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz