niedziela, 25 maja 2014

„Za krew przelaną piekło cię pochłonie”



Skończyło się oczekiwanie na sprawiedliwość dla Jaruzelskiego. Ci, którzy wierzą, że istnieje Bóg, wierzą też, że niedostatki ziemskiej bez problemu zrekompensuje sprawiedliwość boża. I zbrodniarz już czuje piekielny skwar na który solidnie zapracował.

Nam, poza tą wiarą, pozostanie znoszenie zakłamania, które dziś nazywają „niuansowaniem”. 

W jego przypadku „niuansowanie” polega na stosowaniu miary bardzo wybiórczej. Ale to jeszcze byłoby jakoś znośne. Nieznośne jest, przynajmniej dla mnie, stosowanie logiki, wedle której jest on, wraz z resztą bandy, którą kierował, „współtwórcą” odzyskania przez Polskę wolności.  Pomińmy budzącą wiele emocji ocenę tej wolności, którą mamy. Współudział Jaruzelskiego, Kiszczaka i reszty tej strony, Także Millera i Kwaśniewskiego w tym odzyskiwaniu jest bowiem dokładnie taki, jak współudział złodzieja w oczywistym akcie sprawiedliwości, jakim jest ukaranie popełnionego występku.

Niektórzy mówią, a jeszcze więcej w to wierzy, że w 1981 Jaruzelski „zapobiegł rozlewowi krwi”. Nie zapobiegł i nie miał zamiaru. Po to na ulice wysłano uzbrojonych w prawdziwą broń żołnierzy, by tam, gdzie w ocenie większych i mniejszych bandytów w mundurach byłaby taka potrzeba, krew przelać. I przelano.

W 1981 r. możliwość przelewania krwi mieli tylko ci, którzy służyli pod Jaruzelskim. Wysyłanie ich na ulice, wydawanie im srogo brzmiących dyspozycji łatwiej mogło doprowadzić do utoczenia krwi niż pozostawienie ich w koszarach a broni i amunicji w magazynach.

W tym człowieku nie było nic dobrego. Dla mnie nie ma co do tego wątpliwości. Kiedy słucham o jego „trudnych wyborach” przypominam sobie mało może ważną w skali naszej historii ale znamienną sprawę Grzegorza Przemyka. A konkretnie tę część, która wiązała się z zacieraniem śladów i mataczeniem, za wiedzą Jaruzelskiego i Kiszczaka. 

To mataczenie w sprawie, która nie miała żadnego znaczenia, która wyjaśniona zgodnie z prawdą nie miała najmniejszych szans obalenia „ustroju socjalistycznego” i zagrożenia „sojuszom”.

Pod jego rządami takich Przemyków, zatłuczonych, potopionych, ginących w „wypadkach” z użyciem „nieznanych sprawców” było wiele. I to jest prawdziwą miarą braku człowieczeństwa Jaruzelskiego. 

Zdaję sobie sprawę, że ten mój głos niektórym wyda się nie na miejscu. Bo o zmarłych tylko dobrze albo wcale. Dorze właśnie mówią na cala Polskę Ciosek i Kik, opisujący życie tego złoczyńcy w skrócie „Całe dorosłe życie przeżył jako żołnierz a skończył jako mąż stanu”. Konieczne jest dodanie, ze większość dorosłego życia spędził, strzelając głównie do Polaków.

Wklejam link do tekstu lestata. Miałem przez chwilę pokusę, by poprosić o kolejną jego publikację. Ale zabrakło mi odwagi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz