środa, 10 grudnia 2014

O zawłaszczaniu 13 grudnia



O tym, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia przypomina nam dobiegający nagle zewsząd, już po 2 listopada rytmiczny dźwięk świątecznego przeboju „Dżingol Bels” oraz poupychani na wystawach grubi mistrzowie marketingu z brodami i w czerwonych kubraczkach, udający świętych. O tym, że zbliża się kolejna rocznica wprowadzenia 13 grudnia 1991 r. stanu wojennego nieodmiennie przypomina nam pan Piotr Piętak. Temu dość aktywnemu, piszącemu czasem bardziej a czasem mniej sensownie blogerowi  w okolicach wspomnianej daty włącza się chyba jakiś specjalny trybik, który nieodmiennie prowadzi do powstawania strumienia myśli w rodzaju następującej: „Nigdzie nie napisałem, że J. Kaczyński podpisał lojalkę ja nie wiem co podpisał, może coś gorszego?”*

Oczywiście kusi skomentowanie tej urodzonej z obsesji pana Piętaka, niegodziwej uwagi jakże adekwatnym stwierdzeniem „Nie wiem co bierze pan Piętak, może coś gorszego?”. Ale byłoby to zbyt proste. A nawet prostackie.

Nie miałem jakoś ochoty włączać się w dyskusję o tym, jak Jarosław Kaczyński „zawłaszcza” 13 grudnia. Jak wiadomo Jarosław Kaczyński ma na każdą okazję cały zasób niegodziwych zachowań włącznie ze sławnym „nienawistnym milczeniem”. Ale pan Piętak niejako mnie sprowokował. Ja oczywiście wiem, że gdyby Kaczyński któregoś kolejnego 13 grudnia nie zamierzał nic rozbić, dla Piętaka i dla wszystkich, których dziś tak uwiera „zawłaszczanie” tego dnia byłaby to okazja do oskarżeń, że Kaczyński stara się 13 grudnia „przemilczeć”. I towarzyszyłoby temu znaczące mrugnięcie okiem „wiadomo czemu”. Taka już uroda tych, którzy dzień zaczynają od plunięcia na Kaczyńskiego z kończą… plunięciem na Kaczyńskiego.

Tyle o Piętaku i jego obsesji, dziwnie ujawnionej  po latach. Po latach zasiadania między innymi w rządzie tegoż Kaczyńskiego, który wszak podpisał „może coś gorszego”. Dalej będzie o 13 grudnia i „zawłaszczaniu” jako takim.

O „zawłaszczaniu” 13 grudnia głośno jest w zasadzie tylko wtedy, gdy w Warszawie ma się odbyć marsz firmowany przez PiS i Kaczyńskiego. Tak poza tym zbyt wielu chętnych do manifestowania więzi z tą rocznica jakoś tak specjalnie nie widać. Może oni nawet i są ale skutecznie się ukrywają.
Nie ma chyba, a w zasadzie nie byłoby problemu z tym, by każdego 13 grudnia pomieścić związane z tą rocznicą uroczystości i inne marsze. Gdyby się w większej lub mniejszej liczbie pojawiły. Tyle, że tłoku nie ma. Rzec można, że 13 grudnia, jako rocznica, leży w zasadzie odłogiem i gdyby się nad nią nie pochylił Kaczyński, pies z kulawą nogą by jej nie zauważył.

Jak bardzo cenimy pamięć o tamtych czasach i związanych z nią ludziach najlepiej ilustruje sprawa odejścia i pogrzebu Kazimierza Świtonia. Nikt z oburzonych Kaczyńskim jakoś nie zauważył a już na pewno się nie oburzał, że w dniu śmierci człowieka, który mocno zasłużył się w walce o wolność, pamięć usiłował nam zawłaszczyć dość przeciętny aktor. Dla Świtonia serca za bardzo nie miał celebrujący swego czasu „człowieka honoru” nasz „Głowa państwa”.

Dość znaczące w sprawie „zawłaszczania” pamięci było i to, że w czasie, gdy Prezydentem RP był Lech Kaczyński, tak mocno sypnęło orderami odznaczeniami przyznanymi ludziom „Solidarności” i tym, którzy zasłużyli się w walce z komuną. Wcześniej nie było komu tego zrobić. 

Nawet to, że część odznaczonych (w tym i pan Piętak) odesłała przyznane wcześniej przez Prezydenta odznaczenia świadczy na korzyść Lecha Kaczyńskiego. Bo trudno mu przecież zarzucić, że postanowił honorować tylko „swoich”.

Super byłoby więc, gdyby ci, którym „zawłaszczanie” przez Kaczyńskiego 13 grudnia tak przeszkadza, spotkali się swoim tłumnym marszem w ten być może mroźny, zimowy dzień z czołem „zawłaszczającego” pochodu. To oczywiście się ni zdarzy. Wszystkie „psy ogrodnika” zostaną w swych wygodnych „budach” poszczekując tylko do przystawianych chętnie zaprzyjaźnionych mikrofonów. Z towarzyszeniem najbardziej uprawnionego do wskazywania kto może a kto nie ma prawa do tej rocznicy Tomasza Nałęcza. A relację po wszystkim i o wszystkim napisze najpewniej najbardziej zasłużone, bezkompromisowe podziemne pisemko tamtych czasów - „Polityka”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz