Okrągłe 25 lat temu zbudowaliśmy sobie demokrację. Ustrój
idealny, w którym wszyscy mają równe prawa. Oczywiście prof. Geremek i Adam
Michnik mieli i maja tych równych praw nieco więcej ale jeśli ktoś tego nie
łapie albo mu się to nie podoba, znaczy, że głupi. A jak kto głupi to jeszcze
coś złego może zrobić. Na przykład to czy owo podpalić.
To taki wstęp starający się wprowadzić w ducha treści, które
mam zamiar przybliżyć.
Pan Konrad Niklewicz, doradca
Platformy Obywatelskiej RP, napisał tekst, poświęcony… W zasadzie tekst ów
usiłuje sprawiać wrażenie, że jest oddaniem czci bohaterom walki z komuną. W
rzeczywistości jest o czymś innym. Jest próbą dania solidnego kopniaka
Jarosławowi Kaczyńskiemu. Profesja pana
Niklewicza tłumaczy, czemu nie jest on w stanie pisać o niczym innym tylko o
Kaczyńskim.
W swym tekście tak bardzo doradca
Platformy Obywatelskiej RP jest zapatrzony w swój cel, że nie widzi absurdalnej
logiki swego wywodu. Zaczyna go Niklewicz od przypomnienia, że „Na
opublikowanej przez Instytut Pamięci Narodowej liście osób internowanych po
wprowadzeniu stanu wojennego jest prawie dziesięć tysięcy nazwisk.” by zaraz
dodać „Nie ma na niej Jarosława
Kaczyńskiego.”*
W związku z tym wypowiadanie przez
Kaczyńskiego ocen w sprawie współczesnej demokracji jest zdaniem Niklewicza nie
na miejscu. To daleko idący wniosek. Szczególnie, że cały tekst Niklewicza
poświęcony jest kondycji naszej demokracji a o ile wiem, Niklewicza na liście
internowanych też nie ma.
Sprowadzanie wniosków panów z
Instytutu Obywatelskiego ad absurdum, jakkolwiek trudne nie jest, po pewnym
czasie zaczyna nudzić. Wbrew pozorom byt ów to nie jest absolutnie jakiś tam „prodżekt”
mający na celu przeciwdziałanie obywatelskiemu i medialnemu wykluczeniu osób
niepełnosprawnych intelektualnie. To jest ponoć jak najbardziej poważny think
tank, pracujący na rzecz Platformy Obywatelskiej. I chyba nie jest tak, że
sobie przy jego tworzeniu partia rządząca postawiła za zadanie zebrać dla beki
w jednym miejscu kupę czubów, nie potrafiących nic sensownie napisać i, też dla
beki, nazwała toto Instytutem Obywatelskim. Tam piszą wcale niegłupi a już bez
wątpienia cwani goście. Skalę ich cwaniactwa
mierzy rzecz jasna budżet, skrojony na ich potrzeby i na swoje możliwości przez
PO. I w tym budżecie kryje się odpowiedź na pytanie, które pewnie wielu
chciałoby zadać czy to szefowi tego „think tanku”, Jarosławowi Makowskiemu czy
właśnie panu Konradowi Niklewiczowi. Pytania „czy nie wstyd wam pisać takie
idiotyzmy?”
To oczywiście nie jest kwestia
wstydu, lecz targetu. Targetu, do którego produkcja Instytutu, Niklewicza i
Makowskiego jest adresowana. I to jest rzecz najzabawniejsza. Wbrew pozorom wcale
nie logika pana Konrada. O niej jeszcze będzie. Najzabawniejsze jest to, że te
idiotyzmy pisane są nie do tych starych, źle wykształconych z zaścianków. Spod Karpat, spod granicy na Bugu, ze skraju Puszczy Białowieskiej. Do nich pan
Konrad Niklewicz nie pisze bo nie ma im nic do powiedzenia. I zresztą nie po to
PO płaci Niklewiczowi by ten gadał do cudzego elektoratu. Otóż właśnie
adresatem tych logicznych „gzygzaków” Niklewicza jest elektorat PO. Ten lepiej wykształcony.
Sam bym w to nie wierzył ale tak wychodzi!
Od jakiegoś czasu widać zresztą, że
łapie w lot przekaz, bo co i rusz można od niego, tego lepiej wykształconego
elektoratu, usłyszeć kolejny, w zasadzie seryjny żart o tym, jak to Kaczyński
13 grudnia późno wstał. Oczywiście nie masz co czytelniku nie będący wyznawcą
PO rewanżować się elektoratowi żartem, że któryś z nich, tych żartownisiów
musiał wtedy wstać znacznie wcześniej. Nie masz co bo nie złapią.** Niklewicz
również.
Wróćmy do logiki Niklewicza. W pewnym
momencie wspina się on na wyżyny propagandy. „Dziesiątki osób zapłaciły cenę
najwyższą. Pamiętajmy o zabitych górnikach z kopalni Wujek, zakatowanych przez
ZOMO uczestnikach pokojowych demonstracji w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu i
Gdańsku i wielu innych miastach… Co dziś Jarosław Kaczyński ma im do
powiedzenia?”
Czemu tym wszystkim ofiarom akurat
coś do powiedzenia ma mieć Kaczyński, tego Niklewicz nie wyjaśnia. Czy ma się im tłumaczyć z tych ofiar, tych
śmierci? Nie wiem. Tu, przyznaję, jestem bezradny. Tusze, że gromady wyborców i
wyznawców PO przypędzą by mi głębię myśli Niklewicza objaśnić. Wrócę więc do tej logiki bardziej łopatologicznej
doradcy Niklewicza. Która zresztą z oczekiwaniem czy wręcz postulatem
zabierania głosu przez Kaczyńskiego stoi w niejakiej sprzeczności. Wszak wcześniej
zasugerował Niklewicz, że Kaczyński, z uwagi na nieobecność na wspomnianej
wyżej liście, ma jakby mniejsze prawo wypowiadać się.
A skoro jedno z drugim, czyli prawo
oceniania demokracji i obecność na
liście internowanych to rzeczy absolutnie nierozłączne, oczekuję od Niklewicza
konsekwencji. Czekam, kiedy zabroni on wypowiadać się na temat kondycji naszej
ojczyzny i jakości panującego w niej ustroju na przykład pani Zofii
Romaszewskiej. Jej wszak na tej liście też nie ma panie Niklewicz.
** Tu takie pytanie pomocnicze dla wyborców PO. Kto w nocy z
12 na 13 grudnia 1981 r. spał najmniej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz