Finisz 2014 r.
to bez wątpienia czas pani Ewy Kopacz. Nie powiem, że dobry czas pani Premier. Analizując pragnienia Polaków by to Ewa Kopacz
była dla nich „zbłąkanym gościem” przy wigilijnym stole Norbert Maliszewski w
Onecie podsumował dorobek pani premier wyliczając po kolei złą strategię przed
wyborami samorządowymi, oddanie inicjatywy po wyborach Jarosławowi Kaczyńskiemu,
zbyt mały dystans wobec problemów
Radosława Sikorskiego, sesję w tygodniku, z retuszem i lokowaniem produktów, nominacje
pełnomocniczek premier postrzeganych głownie jako „przyjaciółki Ewy Kopacz”
wreszcie „przegląd działania resortów”, mogący, tak jak poprzedni krok, świadczyć o braku zaufania do części własnej
ekipy.* Kiedy doda się do tego zapowiadane, mimo wcześniejszych zapowiedzi
rządu, że do nich nie dojdzie dzięki „twardym negocjacjom w Brukseli”, podwyżki
cen energii elektrycznej i ostatnią awanturę z ewakuacją Donbasu, wychodzi, że
Ewa Kopacz ma na koncie same porażki.
Ale nie to,
szanowny czytelniku jest przyczyną podejrzewanej przez mnie zgryzoty Donalda
Tuska. O niej będzie na samym końcu.
Czarna seria Ewy
Kopacz mogłaby być oczywiście przypadkiem. Zdarza się, że coś takiego na kogoś
znienacka spada. Oczywiście mieć takiego pechowca u steru to pech a może nawet
tragedia również dla sterowanych przez niego.
Ja jednak myślę,
że to nie jest kwestia metafizyczna (pech, fatum czy cokolwiek tego typu) lecz
organiczna. Po prostu pani Kopacz jest tak skonstruowana. I na tym stwierdzeniu
poprzestanę nie drążąc dalej szczegółów konstrukcyjnych pani Premier.
Oczywiście tak
skonstruowana pani Ewa Kopacz nie jest od momentu objęcia stanowiska Prezesa Rady
Ministrów Rzeczpospolitej Polskiej. To byłaby prawdziwa tragedia gdyby objęcie
tego stanowiska skutkowało pojawieniem się tak istotnych defektów. Myślę, że
pani Kopacz skonstruowana wadliwie jest od samego początku. A przynajmniej od
momentu, gdy w latach 80- tych XX wieku gdzieś wstąpiła ale nie ma pojęcia
gdzie, nie ma pojęcia czy faktycznie wstąpiła, nie ma pojęcia co po tym
wstąpieniu robiła i tak dalej.
Oczywiście nie
sugeruję pani Kopacz niepełnosprawności w rozumieniu potocznym. Takiej, która skutkować
powinna na przykład rentą i inną pomocą ze strony państwa. Sugeruję co najwyżej
mierne kompetencje intelektualne i jeszcze mniejszą przyzwoitość. To drugie to
oczywiście kwestia estetyki tylko bo oczekiwać dziś od polityków przyzwoitości
jest straszną, straszliwą naiwnością. No a to pierwsze… Tworzenie rządu z
fumfel, psiapsiuł i Grześka Schetyny to koncepcja w mojej i pewnie nie tylko
mojej wyjątkowo słaba. A słaba koncepcja w tej kwestii to nic wesołego dla
obywateli. Oj nic!
I tu dochodzimy
do Donalda Tuska. Donald Tusk to w mej ocenie postać z gruntu zła, nastawiona wyłącznie
na siebie, ale w żadnym razie nie mogąca być oskarżana o głupotę czy choćby
kiepski intelekt. Zatem wskakując na swą następczynię Tusk mógł zrobić to z dwóch
powodów. Pierwszy był taki, że nie miał absolutnie żadnej choćby w przybliżeniu
znośnej alternatywy. Coś w tym może być bo szerszy przegląd kadr PO wskazuje,
że urodzaju wybitnych jednostek raczej tam nie mają. Ale jakiś lepszy wybór
mógł trafić. Drugi powód mógł opierać się na bardzo trzeźwej ocenie możliwości
pani Kopacz. Pan Tusk wiedział, że kijek, na jaki zamienia uosabianą przez
siebie siekierę jest krzywy, miękki i na dodatek spróchniały. Musiał wiedzieć
bo widać to z kilometra.
I jeśli dziś
Donald Tusk przygryza wargi, to nie dlatego, że jego następczyni zalicza wtopę
za wtopą. Jeśli jest Tusk tak inteligentny jak mówią i jak ja myślę, wiedział,
że jego następczyni będzie oczywistym skokiem jakościowym. W przepaść.
Myślę, że to był
element jego misternego planu na przyszłość. Bo nie wierzę, że ona konczy się
na „prezydencie Europy” na pięć czy choćby dziesięć lat. Ów plan polega na tym,
że „Ojciec odchodzi” a dziatki na wyścigi dowodzą, że bez niego są tylko
przypadkową zgrają potykającą się na każdym kroku o własne nogi. Rozwalają co się
da, przegrywają gdzie się da. No i po latach naród o niczym innym nie marzy
tylko o „powrocie taty”. Najlepiej na białym rumaku z mieczem worpalnym w
dłoni. Do tego jeszcze potrzebna jest wyborcza
wygrana „tego potwora Kaczyńskiego”. Jak wiadomo jeźdźcy na białym rumaku
najlepsi są właśnie na potwory.
A tu, z
niewielką (powiedzmy) pomocą „przyjaciół” z zaprzyjaźnionych stacji, Vivy i fotopszopa
pani Ewa okazuje się istną Wańką – wstańską,
która może zrobić cokolwiek albo zgoła nic a statystyczny Polak i tak jej nie
odmówi. Miejsca przy stole a może nawet i głosu.
I tak cały
misterny plan pana Donalda w tym i ten rumak biały poszedł się gonić.