czwartek, 17 kwietnia 2014

Bo ty Władimir bandyta jesteś a my zwykle tchórze



Potwierdzona przez Putina informacja o udziale rosyjskich sił w zajmowaniu Krymu zdziwiła jakby opinię publiczną. Nie dlatego, że nie wiedzielibyśmy o tym udziale. Choć wykluczyć nie można istnienia tak naiwnych, którzy dziś robią oczy największe ze wszystkich. No bo jednak byli ci rosyjscy żołnierze i w dodatku Putin się przyznał. Reszta dziwi się tyko temu drugiemu.

A tu tak naprawdę dziwić się nie ma czemu. Putin się przyznał, bo doskonale już wie, że ci wszyscy, którzy pohukiwali i nadal, jakby ciszej, pohukują, placem nie kiwną by go zatrzymać, jeśli zechce się on gdzieś na tanku wybrać w gości. By tak postępować, nie trzeba zresztą wcale być Putinem i mieć do dyspozycji specnazów i Dywizji Tamanskiej. Tak samo zachowują się wyrostki, terroryzujące przedmieścia. Póki im ktoś tyłków nie skopie miast oczekiwać, ze się uspokoją i wydorośleją. I w tym właśnie rzecz, że oczekiwanie, że się Putin opamięta i zatrzyma to głupota tyleż bezdenna co groźna.

O skali bezczelności, bezkarności i pogardy Putina dla tych, którzy od dłuższego czasu niezbyt umiejętnie udają, że cokolwiek robią, by rosyjska bandyterkę powstrzymać, najlepiej świadczy pytanie, które rosyjski prezydent zadał w czasie swojej konferencji. „NATO się zmienia, ale nikt nie pomyślał o usunięciu artykułu piątego o wzajemnym wspieraniu w razie ataku. Po co on jest?”

Odpowiedź oczywiście jest bardzo prosta. Bo ty, Wladimir bandyta jesteś. Tyle, że nie ma ani mocnego ani odważnego, który by wprost, albo i nie wprost to powiedział.

Oczywiście nie to jest istotne, że większość polityków nie ma wyobraźni i, jak to się mówi potocznie, jaj, a ma dla odmiany łatwość merkantylnego myślenia. Istotne są skutki przewagi liczenia nad myśleniem.

Niemal od początku wstrząsów na Ukrainie najbardziej denerwująca dla postronnych obserwatorów i, jak się mogę tylko domyślać, dla samych Ukrainców była bierność obecnych władz tego państwa wobec oczywistej rosyjskiej agresji. Tyle, ze zapomina się, że to efekt napomnień, w tym naszych „przywódców”, sugerujących, by postępować „ostrożnie” i „rozważnie”. Tak właśnie postępują a efekty widzimy.

Domyślam się, że z każdym „ostrożnym” i „rozważnym” krokiem, napomnień przez Europę spoglądają na zachód z nadzieją, ze może pojawi się tam na białym koniu, prowadząc niezliczone dywizje Obama, Merkel albo choć nasz „nowy przywódca Europy” Sikorski. 

Oczywiście nie doczekają się ani pierwszego, ani drugiej ani nawet tego trzeciego. 

Ten trzeci, nie wiem czym powodowany, osobiście obstawiam rzeczywisty potencjał intelektualny, kilka dni temu cierpliwie tłumaczył czemu Unia Europejska tak bardzo popisuje się w sprawie Ukrainy swoją indolencją, bijącą w oczy nawet na tle niezbyt stanowczych działań Stanów Zjednoczonych. Przyczyna jest rzecz jasna polityczna i decyzyjna struktura Unii. Jednym słowem cała ta Unia to taki nowotworek, który, jak trzeba, okazuje się całkiem do de. Nie wiem czy był to zamierzony głos naszego ministra za dalece posuniętą integracją, w której Unia będzie miała swego Kanclerza, który nie będzie musiał co chwila, wobec nieodgadnionych apetytów Putina, zwoływać różnych Tusków i Sikorskich by się z nimi użerać.

Nie jest to może najistotniejsze w całej sprawie i być może dlatego prawie nikt na to nie zwraca uwagi, ale przez ostatnie tygodnie obserwujemy najbardziej chyba oczywistą antyreklamę Unii Europejskiej. Tworu, o którym z cala pewnością można powiedzieć tylko to, że trudno cokolwiek o nim powiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz