Najświeższy odprysk „sprawy
bydgoskiej” rysuje nową, jakże ciekawą „mapę podziału”. Bo że podział jest,
rzecz oczywista. Szkoda że w konstytucji nie zapisana. Dotąd wiadomo było, że
dobrze o Lechu Kaczyńskim może mówić wyłącznie oczadziały „pisior” zaś po
drugiej stronie, po stronie światła są wszyscy godni szacunku. Teraz… Ano
ciekawe.
Kiedy Rada Miasta Bydgoszczy „poprawiła”
swój „błąd” sprzed lat, wcielając się przy okazji w znanego skądinąd pingwina
Kovalskiego, objaśniającego koledze, przekonanemu, że decyzje już zapadły, że „to
an… ankieta była” i wciskając co mniej kumatym coś o „uchwale intencyjnej”,
wolałem poczekać co na ten temat powie Jan Rulewski. Przyjąłem bowiem, że w
sprawie „zasług dla Polski” przejmować się będę tylko opiniami tych, którym
jakieś da się przypisać. Jeśli myśli się o Bydgoszczy w kontekście walki z
totalitaryzmem, nazwiska Rulewski nie da się pominąć. W odróżnieniu od tych z
listy głosujących, które za bardzo z niczym mi się nie kojarzą.
Nie wiem jak z tym Rulewskim i z Wyrowińskim
i, zwłaszcza z Komorowskim czują się ci, którym chyba kiedyś ktoś mocno
zaszkodził wpajając im przekonanie, że je**ć Kaczynskich jest oczywistą racją
stanu. Sprawą drugorzędną było, jak, w jakim stylu. W efekcie można było odnieść
wrażenie, że najlepszym początkiem kariery w PO było przystąpienie do jakiegoś
lokalnego komanda „nieustraszonych pogromców pomników” fechtującego a to prawem
budowlanym, a to planami zagospodarowania a jak tego nie stało, nieśmiertelnym
argumentem o podziałach. Nikomu nie wydało się niesmacznym, że dwudziesto-
osiemnastolatkowie ośmielali się autorytatywnie negować czyjeś dokonania, w
których sami nie uczestniczyli ani nawet nie mieli ich okazji oglądać. Nie było wtedy w PO zbyt wielu chętnych do
polemiki z bzdurnymi twierdzeniami. Więcej, sam wdałem się kiedyś w spór z
panem Borowczakiem, jakby nie było „świadkiem naocznym”, który stwierdził, że
Kaczyńscy pojawili się „przy Solidarności” pod koniec lat 80 XX wieku.
Publicznie poproszony przeze mnie o komentarz do zdjęcia z sierpnia 80 r z
Lechem Kaczyńskim i Andrzejem Kołodziejem w prezydium spotkania z robotnikami,
zwrócił uwagę, że zdjęcie nie jest z sierpnia 80 r. Że jest… z września 80. Na
moja uwagę że miedzy wrześniem 80 i końcem lat 80- tych jest dość znaczna różnica
czasowa nie raczył nic odpowiedzieć.
Szczerze mówiąc nie mam zamiaru
potępiać tej bydgoskiej „trzeciej ligi” Platformy Obywatelskiej. W rolę „nieustraszonych
pogromców pomników” wcielili się nie dlatego, że są z gruntu nieprzyzwoici.
Pewnie niektórzy są ale twardych dowodów na to nie mam. Oni zostali tak uwarunkowani i zwyczajnie dla
nich to odruch bezwarunkowy, że na hasło Kaczyński są wstanie wyłącznie pluć. Czyja
to zasługa? Najpewniej kogoś, kto kiedyś publicznie dał wyraz, że „nie dostrzega
niedostatku upamiętnienia”.
Może to nie miejsce ale przypomina mi
się scena z „Nieprzystojnego obnażenia” Toma Sharpa (Indecent
Exposure), w której lokalny
szef policyjnego wydziału do walki o czystość rasową oznajmia funkcjonariuszom,
że będzie z całą mocą zwalczać patologię ich intymnych kontaktów z czarnymi
kobietami a oni zwyczajnie nie łapią o co mu chodzi bo byli dotąd święcie przekonani,
że gwałcenie czarnych więźniarek nie jest żadną patologią a czymś w rodzaju
premii, bonusu za ich dość podłe zarobki.
Myślę, że ci z Bydgoszczy, słuchając
jak Komorowski, Rulewski, Wyrowiński mówią o ich nadgorliwości jako o czymś nieprzyzwoitym,
także zupełnie nie łapią „o co kaman”. Oni przecież tak, jak ich koledzy tu i
tam przez ostatnie lata, dokopali Kaczorowi. I to jak! Absmak kopania
nieboszczyka przerasta ich intelekty potraktowane czy to z osobna czy też
zbiorowo.
To, co stało się a raczej dzieje się
za sprawą inicjatywy bydgoskich radnych PO można odbierać jako wyjątkowo złośliwą
puentę ich argumentowania o „podziałach”, które imię Lecha Kaczyńskiego jakoby wywołuje.
I to także przerasta ich intelekt, że ich uchwała zniweczyła oczywisty dowód, iż
było akurat odwrotnie. Tamta uchwała przyjęta była jednogłośnie. Dziś argumentują,
że wtedy to było „pod wpływem emocji” nie czując własnej sugestii, że w pełni władzy
intelektualnej i emocjonalnej mogą być tylko małostkowymi palantami a przyzwoici
są jak ich zaćmi.
Ale wróćmy do „podziałów”. Po słowach
ludzi PO, którzy coś tam jednak dla Polski zrobili trudno nie zauważyć, że ten
podział, z którym akurat Lech Kaczyński nic wspólnego nie miał, zaczyna
przebiegać nie tam, gdzie by pewnie bydgoscy „nieustraszeni pogromcy” chcieli. Nie
twierdze, że to już ten tytułowy wielki dół. Ale biegnie w poprzek PO
oddzielając tych, którzy coś tam pamiętają z przeszłości i z zasad wpajanych
przez starszych i tych, którzy pamięć mają za mało pojemną.
Zatem tytuł proszę sobie
interpretować i bardziej dowolnie i bardziej uniwersalnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz