środa, 1 października 2014

A Kopacz… i wtedy….



Nie będę odnosił się do expose pani Kopacz. Odnoszą się inni i starczy mi ich rozważań nad tym, czy ta gruba (w sensie znaczenia rzecz jasna bo przecież gdzież bym śmiał…) persona „partii miłości”, nawołując po latach do „zdejmowania klątwy nienawiści” mówi szczerze czy też mówi jak zawsze.
Dużo bardziej zainteresowały mnie dziś, i nie ukrywam, rozbawiły komentarze, które w zasadzie przekonują, że już jesteśmy po wyborach w 2015 r. Jesteśmy, bo przecież pani Ewa Kopacz zapowiedziała całą masę przedsięwzięć, które zrealizuje do 2020 r. zatem niechybnie wygra bo jakże miałyby się takie fajne przedsięwzięcia zmarnować.

Argumentacja kolegów, którzy taką logikę przykładają do wystąpienia pani Kopacz wymaga pewnej uwagi. Gdyby faktycznie z takiej przesłanki wyciągać aż takie wnioski, od lat Polską rządziłby chyba Adam Hofman. Ambitnie, ofensywnie i konkretnie zdobywający w swych wypowiedziach władzę przy każdej okazji*

No ale dość śmiechu w tak poważnej sprawie. Bo ta perspektywa, którą dla siebie zarysowała pani Ewa Kopacz to rzecz poważna.

Oczywiście i dla mnie i dla Polski i oczywiście dla opozycji.

Myślę jednak, że jeszcze bardziej niż  dla mnie, dla Polski i dla opozycji jest to rzecz poważna dla Grzegorza Schetyny na przykład albo też dla Cezarego Grabarczyka. Nie wiem czy wiedzieli do kiedy pani Kopacz zamiaruje rządzić, a jeśli wiedzieli to czy zaakceptowali ramy czasowe, w których widzi siebie Ewa Kopacz na czele Platformy Obywatelskiej. Bo tak to widzę, że ten, czy ta, która zamierza rządzić Polską, zamierza tym bardziej rządzić Platformą Obywatelską.

Jeśli nie wiedzieli i nie zaakceptowali to może być z tym, co wspomniani wyżej koledzy ogłosili jako rzecz pewną i przesądzona, spory problem.

Oczywiście można mniemać że takich rzeczy, takich zapowiedzi nie robi się zapominając o skutecznej wewnątrzpartyjnej komunikacji. Tyle, że jak ostatnio ćwierkają wróbelki od samego rana, z komunikacją problem jest już nawet nie tylko wewnątrz partii ale i między najbardziej dotąd sobie bliskimi parteigenossen Platformy. I wprost trzeba przypominać „Donaldzie”, kto dziś jest czy też zaraz będzie premierem.

Jeśli panowie, których wspomniałem przed chwilą jako ewentualnych chętnych do schedy po Donaldzie Tusku, myślą o przejęciu Platformy, nie mogą sobie pozwolić, by wyglądająca lub tylko pozująca dziś na „naturalną następczynię” dotychczasowego hegemona PO faktycznie urzeczywistniła ten zwerbalizowany i tak ciepło przez niektórych przyjęty zamysł. Bo jeśli zechcą poczekać, oddając w 2015 r. partię Ewie Kopacz, mogą o partii zapomnieć.

A ja akurat bym jeszcze skóry na Grzegorzu… to jest na niedźwiedziu nie dzielił. I to uwaga mniej do kolegów komentatorów a bardziej do ogłaszającej do kiedy coś tam zrobi pani Ewy Kopacz.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz