Nie będę odnosił się do expose pani
Kopacz. Odnoszą się inni i starczy mi ich rozważań nad tym, czy ta gruba (w
sensie znaczenia rzecz jasna bo przecież gdzież bym śmiał…) persona „partii miłości”,
nawołując po latach do „zdejmowania klątwy nienawiści” mówi szczerze czy też
mówi jak zawsze.
Dużo bardziej zainteresowały mnie
dziś, i nie ukrywam, rozbawiły komentarze, które w zasadzie przekonują, że już
jesteśmy po wyborach w 2015 r. Jesteśmy, bo przecież pani Ewa Kopacz
zapowiedziała całą masę przedsięwzięć, które zrealizuje do 2020 r. zatem niechybnie
wygra bo jakże miałyby się takie fajne przedsięwzięcia zmarnować.
Argumentacja kolegów, którzy taką
logikę przykładają do wystąpienia pani Kopacz wymaga pewnej uwagi. Gdyby
faktycznie z takiej przesłanki wyciągać aż takie wnioski, od lat Polską
rządziłby chyba Adam Hofman. Ambitnie, ofensywnie i konkretnie zdobywający w
swych wypowiedziach władzę przy każdej okazji*
No ale dość śmiechu w tak poważnej
sprawie. Bo ta perspektywa, którą dla siebie zarysowała pani Ewa Kopacz to
rzecz poważna.
Oczywiście i dla mnie i dla Polski i
oczywiście dla opozycji.
Myślę jednak, że jeszcze bardziej
niż dla mnie, dla Polski i dla opozycji
jest to rzecz poważna dla Grzegorza Schetyny na przykład albo też dla Cezarego
Grabarczyka. Nie wiem czy wiedzieli do kiedy pani Kopacz zamiaruje rządzić, a jeśli
wiedzieli to czy zaakceptowali ramy czasowe, w których widzi siebie Ewa Kopacz
na czele Platformy Obywatelskiej. Bo tak to widzę, że ten, czy ta, która zamierza
rządzić Polską, zamierza tym bardziej rządzić Platformą Obywatelską.
Jeśli nie wiedzieli i nie
zaakceptowali to może być z tym, co wspomniani wyżej koledzy ogłosili jako
rzecz pewną i przesądzona, spory problem.
Oczywiście można mniemać że takich
rzeczy, takich zapowiedzi nie robi się zapominając o skutecznej wewnątrzpartyjnej
komunikacji. Tyle, że jak ostatnio ćwierkają wróbelki od samego rana, z
komunikacją problem jest już nawet nie tylko wewnątrz partii ale i między
najbardziej dotąd sobie bliskimi parteigenossen Platformy. I wprost trzeba
przypominać „Donaldzie”, kto dziś jest czy też zaraz będzie premierem.
Jeśli panowie, których wspomniałem
przed chwilą jako ewentualnych chętnych do schedy po Donaldzie Tusku, myślą o
przejęciu Platformy, nie mogą sobie pozwolić, by wyglądająca lub tylko pozująca
dziś na „naturalną następczynię” dotychczasowego hegemona PO faktycznie
urzeczywistniła ten zwerbalizowany i tak ciepło przez niektórych przyjęty
zamysł. Bo jeśli zechcą poczekać, oddając w 2015 r. partię Ewie Kopacz, mogą o
partii zapomnieć.
A ja akurat bym jeszcze skóry na
Grzegorzu… to jest na niedźwiedziu nie dzielił. I to uwaga mniej do kolegów
komentatorów a bardziej do ogłaszającej do kiedy coś tam zrobi pani Ewy Kopacz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz