środa, 22 października 2014

„ Ich człowiek w Warszawie”



Jeśli jeszcze przez kilka dni czołowi politycy PO będą twierdzić, że nie było spotkania Tusk – Putin, że sprawa Sikorskiego jest zamknięta jego oświadczeniem, że sobie przypomniał, że nie pamięta, zrobi się naprawdę ciekawie. Bo równocześnie trwał będzie research przekazu z tamtego okresu, ujawniający coraz ciekawsze ślady tego, czego nie było.

Na stronach (o dziwo) TOK FM i „gazeta.pl” znaleźć można wspomnienie uczestnika ówczesnego wyjazdu Tuska i Sikorskiego do Rosji, dziennikarza „Pulsu Biznesu” Jacka Zalewskiego, który pamięta, że do rozmowy w „cztery oczy” (czyli Tusk-Putin + tłumacze) jednak doszło.* Ślad tego wydarzenia znajduje się zresztą też w relacji Zalewskiego z 2008 r.**

Wizyta, o której wspomina Zalewski a której nagle zapomniał Sikorski była o tyle znamienna, że po niej Tusk, pytany o wzmianki w rosyjskich gazetach, nazywające go „naszym człowiekiem w Warszawie” odpowiedział, że równie dobrze można nazwać Putina „naszym człowiekiem w Moskwie”.***

Te słowa w dzisiejszym kontekście brzmią  zdumiewająco. „Nasz człowiek…”

Przestaje natomiast dziwić narastająca nerwowość polityków PO. Wygląda na to, że wybór scenariusza, w którym Sikorski wykona „riplej” i po zrobieniu z siebie idioty na arenie międzynarodowej teraz potwierdzi i ugruntuje swój idiotyzm oświadczeniem, że „przypomniał sobie, że zapomniał”, nie był chyba najlepszym pomysłem. Być może teraz „jeszcze lepszym” pomysłem zdaje się pani Kopacz wywalenie Radka w polityczny niebyt. Trudno byłoby teraz pojąc taki krok skoro, jak mówił nie byle kto tylko następca Sikorskiego w resorcie, wczoraj „sprawa została zamknięta”. Poza tym polityczna anihilacja kogoś, kto właśnie udowodnił światu głupotę połączoną z nieobliczalnością a od dawna znany był z ambicji i zadufania w sobie, może skończyć się czymś jeszcze bardziej nieprzewidzianym lub nawet szokującym. Odstawiony Radek nie będzie zobowiązany by robić sobie cokolwiek ze „stanowczości” Kopacz. A siedmioletni zasób informacji z samego jądra władzy może być wystarczającym by przez lata nie dawać o sobie zapomnieć.

Próba bezczelnego rżnięcia przez Sikorskiego, przez Kopacz, przez Schetynę i resztę PO głupa zdaje się obracać przeciwko nim. Owocuje masowym najazdem łowców na internet w poszukiwaniu coraz bardziej imponujących kwiatków, które obrosły tamtą wizytę.

Stwierdzenia, wygłaszane po powrocie z Moskwy, nie tylko dotyczące tego jak bardzo „nasz” był wtedy Putin, wobec wspomnień i wynurzeń Sikorskiego dla „Politico” nabierają dzisiaj innego znaczenia i specyficznego smaczku oraz zapaszku. Jeśli faktycznie Putin żartował sobie, że Lwów możemy sobie brać, zdumiewające są słowa Tuska „Bardzo się cieszę, że Rosjanie bez chwili wahania podjęli tę gotowość do poważnej rozmowy.” wypowiedziane niedługo potem w Warszawie.***

Tak przy okazji brak jakiegokolwiek śladu, który pozwoliłby Benowi Judach sugerować stanowcze odrzucenie w 2008 r. czegokolwiek, co Tusk i Sikorski usłyszeli od rosyjskiej strony. Są tylko ślady zadowolenia z wizyty.

Swego czasu Bismarck powiedział, że wierzy tylko w informacje, po których nastąpiło dementi. Platforma Obywatelska mocno stara się dowieść, że w tym, co mówił, było coś na rzeczy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz