wtorek, 30 września 2014

Jeden wyrok, jeden Jurek, jedna Kurka



Gdyby chcieć na podstawie  komentarzy do wczorajszego wyroku w Złotoryi, w sprawie WOŚP przeciwko Piotrowi Wielguckiemu wywiedzieć się jak ten głośny proces zakończył, wyszłoby, odmiennie niż w tytule, że mamy do czynienia z dwiema oddzielnymi sprawami, w których dwóch różnych Jurków oskarżyło dwie różne Kurki. I jedna Matka Kurka dostała procesowe baty oraz została rozjechana przez Jurka Owsiaka, który dowiódł, że jest transparentny niczym morska meduza, przedstawił sto ton niezbitych dowodów na tę transparentność a na koniec splunął na wdeptane w ziemię truchło adwersarza i odjechał niczym Clint Eastwood na rumaku w kierunku zachodzącego słońca. Druga Matka Kurka zaś sklepała mentalnie michę Jurkowi Owsiakowi wraz z przyległościami po czym zaprezentowała się zebranym z podniesionymi rękami niczym Manny Pacquiao.

Nie powiem która z tych wersji jest prawdziwa bo nie wiem. Wiem że prawda jest jedna ale nie mam pojęcia której z zaprezentowanych wyżej wersji jest do niej bliżej.  I nie wynika to tylko z mojej  niefrasobliwości, niezrozumienia doniosłości sprawy, która zakończyła się czy też dopiero zaczyna na wokandzie złotoryjskiego sądu. Z czego wynika będzie na sam koniec.

Nie kpię wcale z tej przywołanej przed chwilą doniosłości. Tak, jak szybko przeszła mi ochota naśmiewania się z histeryków, w których pozamieniali się niektórzy z kolegów blogerów, stojący murem za Jurkiem Owsiakiem i dziwiący się dziś w potoku łez, że te „mury runa, runa runą…” Nie będę ich wymieniał z nicków ale z tego miejsca dziękuję za tysiąćsiedemsetosiemdziesiąt powtórzeń zwrotu „ciężar dowodu” oraz za tytułową inspirację. Wracam do doniosłości. Rzecz cała, mówię to poważnie, jest doniosła, bo dotyczy sprawy, która kiedyś łączyła prawie wszystkich a dziś ciągle większość Polaków. Dać jej upaść czy choćby pogrążyć się w mętnej wodzie niedomówień byłoby zbrodnią. Której, jeśli się dokona, nie popełni Matka Kurka tylko Jerzy Owsiak a może raczej jego durny prawnik.

Kto zechciał i wysłuchał (na vlogu Owsiaka*)  uzasadnienia wyroku przez przewodniczącego składu orzekającego, sędziego Michała Misiaka zwrócić musiał uwagę na fragment, w którym sędzia odnosi się do postępowania dowodowego. W szczególności zaś do odmowy przedstawienia dokumentów rachunkowych, będącej, jak to wprost zostało powiedziane, zlekceważeniem postanowienia sądu. Lekceważenie sądu nigdy dobrze nie wygląda. Czy dopuszcza się go (hipotetycznie) Adam Hofman, sam Jarosław Kaczyński czy dla odmiany (faktycznie) Jerzy Owsiak czy też cała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. I nie tłumaczy tego (oczywiście nie mam najmniejszych złudzeń, że dla bardzo wielu jednak tłumaczy) przedmowa Jerzego Owsiaka do relacji z ogłoszenia wyroku, w której, uzasadniając odmowę, wyjaśnia, że jako strona w sprawie WOŚP zgodziła się przekazać wspomniane dokumenty, ale POD WARUNKIEM, równoczesnego powołania biegłego w zakresie księgowości czy też rachunkowości. Rzecz w tym, że po pierwsze to jednak sprawa sądu jak sobie poradzi z oceną dowodów (jak mniemam sędzia Misiak wie na czym się zna a „znowuż” na prawie zna się na tyle, że o instytucji biegłego i możliwości powołania go przez sąd pewnie słyszał i bez podpowiedzi Jerzego Owsiaka) a po drugie, tu sobie pozwolę na złośliwość, warunki sądowi (czy szerzej, wymiarowi sprawiedliwości) zwykli stawiać dyktatorzy i świadkowie koronni. Tak przy okazji równie ciekawe a może nawet ciekawsze od warunków stawianych sądowi przez WOŚP jest przytoczone przez sędziego zdarzenie z początku procesu, gdy WOŚP (a raczej osoby ją reprezentujące) przywiozła do sądu stosy kartonów,  pełnych ponoć  stosownych dokumentów po czym… odmówiła udostępnienia ich sądowi. To jest prawdziwa, choć zupełnie pozbawiona sensu facecja!

Zatem cień na orkiestrę rzucił nie sędzia Misiak, jak sugerują najbardziej radykalni zwolennicy poglądu, że wygrał Eastwoo… znaczy Owsiak, i wcale nie Piotr Wielgucki, którego reputacja, w ocenie bardzo, bardzo wielu wyklucza rzucanie cienia na cokolwiek i kogokolwiek tylko zupełnie niepojęty upór (nie mam w tej chwili podstaw sądzić, że cokolwiek innego) Owsiaka i jego doradców.

W ich interesie było, jest i będzie bronienie czci i dobrej opinii Wielkiej Orkiestry. O ile oczywiście da się to obronić. Piszę tak, bo w Złotoryi zrobiono pierwszy, milowy krok w stronę całkiem poważnych wątpliwości w tej sprawie.
Być może, choć zestawiając potencjały trudno w to w ogóle uwierzyć, Owsiak i jego ludzie zapłacili za pychę i za lekkomyślność. Pychą było i jest przekonanie, że ich nie obowiązuje prawo i związane z nim procedury (stawianie warunków wobec postanowienia sądu) a lekkomyślnością zlekceważenie Piotra Wielguckiego. Którego trudno lubić, czasem ciężko czytać ale któremu nie wolno odmawiać i talentu i determinacji. Piszę to z pozycji osoby, która osobiście miała okazję poznać ciężar charakteru Matki Kurki. I równocześnie z pozycji kogoś, komu w sprawie Kurka vs Owsiak narzucono wersję Wilguckiego. Piszę „narzucono” bo to ta wersja krążyła w necie, w odróżnieniu od wersji przeciwników Matki Kurki. W dodatku była wersją przygotowaną starannie i pracowicie. To nie było nic w rodzaju rzuconych sądowi przed oczy pudeł z niewiadomoczym.

Może prawda jest taka, że w tej sprawie wygrał talent propagandowy Wielguckiego a prawda wyjdzie na jaw dopiero w Legnicy czy gdzie tam ma okręg sąd ze Złotoryi. Prawda, którą zaakceptuje ta część Polaki, co jest od wczoraj w szoku, histerii i żałobie. Zobaczymy. Albo i nie…
Jednak ewidentna (skoro są media mainstreamowe, którzy rzecz nazywają pi imieniu a te, które widzą rzecz inaczej muszą kasować komentarze) porażka propagandowa gościa, który na jedno skinienie ma F16, okręt podwodny i tyle czasu antenowego, ile tylko zechce, z gościem, który ma tylko siebie jest czymś niepojętym i niebywałym. Może to porównanie zbyt daleko idące ale to tak, jakby Goliat dostał od Dawida w łeb kamulcem. I to w momencie, gdy prezentował swą muskulaturę białogłowom, które przybyły podziwiać jego zwycięstwo nad jakimś przybłędą.

A na koniec taka ciekawostka z odmętów mojej pamięci. Kiedy Matka Kurka, po awanturach w Salonie 24  szedł „na swoje”, zakładając „Kontrowersj.net” jednym z pierwszych, którzy życzyli mu sukcesu, zwracając się do niego „Panie Piotrze”, był Walter Chełstowski, kiedyś (a może i dziś) blisko będący z Owsiakiem.

No ale wtedy Wielgucki był tak „antykaczystowski”, że mu Skoczylas lekko przez dziurkę w pasku przechodził ze swą odmianą tej obsesji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz