Przedwczoraj bodaj kolega Radosław Radzimińsk* stwierdził był, że jego kobietą roku 2012 jest Maria Czubaszek. Przekonania tego nabrał na podstawie jednej rozmowy z rzeczoną, obejrzanej w telewizorze. Uzasadnił to (skrócę z niewątpliwą krzywdą dla autora i jego tekstu) tym, że pani Maria taka wyluzowana i zdystansowana. Tekst szybko zdobył uznanie administracji i nawet miałem zamiar skomentować go zwracając koledze uwagę, że ogłaszać kogoś człowiekiem roku po upływie stycznia zaledwie jest mało rozważnym krokiem i jeszcze wyśmiać kryteria wskazując, że sam znam kilka pań tak wyluzowanych, że przy nich pani Czubaszek jawi się sztywna jako ta jedna ze statui, co swymi torsami podpierają i zdobią fasadę Pałacu Kultury. No a później…
No a później tekst wywołał dyskusję, jaką mimo wszystko z rzadka się tutaj spotyka. I okazało się, że luz pani Czubaszek polegał jakoby przede wszystkim na jednym. I jeszcze na tym drugim, że bez krępacji o tym mówiła zamiast się (jak by chcieli niektórzy) wstydzić.
No i po czasie wyszło tak, że to jednak chyba kolega Radosław Radzimiński ma rację a nie ja. Oto bowiem pan Libicki już wieści, że będzie albo być powinna Czubaszek Dolores Ibarruri Janusza Pajacyka. ** Zaś pani Środa Magdalena też uznaje, że z Czubaszek wyluzowana babka. I sugeruje nawet, iż ustami pani Czubaszek przemawia rzesza cała kobiet a nie jedna Czubaszek wyłącznie. Mówi też przy okazji pani Środa i inne bzdury, które jasność siłę i „prawdę” przesłania głównego osłabiają bo od bohaterstwa pani Czubaszek i tych, które jej ustami mówią czytelnika odrywa, każąc mu zastanawiać się jak takie durnoty może mówić ktoś, już nie powiem wykształcony, ale posiadający umiejętność czytania ze zrozumieniem choćby.
„Maria Czubaszek miała szczęście, bo zabieg przerwania ciąży był "w jej czasach" legalny.” Można rzec nawet, że dwa szczęścia miała…
„Dzisiejszy zakaz niewiele zmienia, ilość aborcji jest prawdopodobnie taka sama, zmieniły się "jedynie" warunki, cena, bezpieczeństwo zdrowotne kobiet i wzrósł stres.”. Ze stresem trzeba zaś walczyć za wszelką cenę.
„…ciąża jest dodatkowo traktowana jako stan chorobowy, nad którym pieczę ma lekarz, a nie kobieta.” W tym sęk! Nie kobieta!
Ale wróćmy do pani Czubaszek, której pani Środa tak bezceremonialni chce ukraść przedstawienie i oklaski.
„Czubaszek powiedziała jeszcze jedną prawdę, że syndrom poaborcyjny (tak jak instynkt macierzyński - dodam od siebie) jest mitem. Większość kobiet, która dokonała zabiegu, zrobiła to z ważnych życiowych powodów. .Aborcja przyniosła im ulgę tym większą, im bardziej świadoma to była decyzja i im bardziej bezpieczne i komfortowe były warunki, w jakich została dokonana. Gdy kobieta nie chce mieć dzieci, nie będzie ich miała.” ***
Tak… Mogłoby się zdawać, że faktycznie kolega Radosław Radzimińsk ma „słuszną rację” koronując panią Czubaszek już u progu roku. Bo choć, co potwierdza i pani Środa w cytowanym już tekście, i w tej konkurencji, której gwiazdą jest od kilku dni pani satyryczka, inne ją biją na głowę intensywnością swej „walki ze stresem”, uczyniła z tej dyscypliny na tych kilka dni ponownie nasz „sport narodowy”.
Ale skoro jakąś tam rację ma pan Radzimiński, to ja pójdę jego śladem i też pozwolę sobie wskazać mój typ do tytułu „Kobiety roku 2012”. I choć robię to w lutym, nie uważam, że za wcześnie ale wręcz zbyt późno.
Żartując złośliwie a może i niesmacznie powiem, że mają obie kandydatury wspólną cechę bo ich głowiną troską jest rozwiązywanie problemów z dziećmi. Tyle, że w przypadku mojej kandydatki nie polega to na „na szczęście wtedy jeszcze wtedy legalnej” wizycie u lekarza, nie pozostawiającej przecież w psychice żadnych ran (tu was mam aborcjoniści bo mi nie rzucicie w twarz „nawet nie wiesz co ta biedna kobieta po tym czuła!”).
Rozwiązywanie problemów z dziećmi moja bohaterka rozumie jednakże zdecydowanie inaczej niż pani Czubaszek i niż pani Środa „etyk i filozof” (Boże ty mój…!). Przede wszystkim w ten, że problemy z dziećmi w najmniejszym stopniu są winą dzieci i karać ich za to (szczególnie karać „kaesem”) nie tylko nie ma zamiaru ale i pozwolić na to nie chce. I w tej walce jest zarazem bardzo konsekwentna i skuteczna.
Jej, w odróżnieniu od legionu urzędników i stad publicystów, nie wystarczy proste pomnożenie czyjegoś przekonania przez statystykę by ogłosić coś dobrem absolutnym. Ona wie doskonale, że statystyka jest kłamstwem największym. Tym bardziej gdy staje się podstawą do majstrowania w czyimś życiu. Szczególnie zaś gdy to „czyjeś życie” jest życiem ledwie kilkuletnim.
Prawdę mówiąc, gdy patrzę i widzę walkę pani Karoliny Elbanowskiej z bezduszną i głupią maszyną zwaną państwem to trudno mi wyjść z podziwu.
I tyle tylko o mojej „Kobiecie roku 2012” bo w odróżnieniu od pani Czuwaszek nie trzeba za wielu słów by jej zasługi były widoczne. Starczy popatrzeć uważnie.
Teraz jeszcze doszła i ta radość, że na jej miejscu nie jest jakaś „kobieta roku” w typie Środy czy Czubaszek. Te by problem załatwiły pewnie szybko, bezstresowo i na luzie.
* http://lewastronasalonu.salon24.pl/386809,maria-czubaszek-moja-kobieta-roku-2012
** http://jflibicki.salon24.pl/387207,palikot-dostal-czubaszek
*** http://wyborcza.pl/1,75968,11065291,Prawda_Marii_Czubaszek_a_sprawa_polska.html
Witaj Rosemannie,
OdpowiedzUsuńniech oni do tych swoich kandydatek dołączą sobie jeszcze Wandę Nowicką. A my do pani Karoliny Elbanowskiej dodajmy Joannę Najfeld...
I patrząc tak z boku, to te masze są po prostu piękniejsze, co może świadczyć o tym, że ich sposób "rozwiązywania problemów z dziećmi" lepiej służy kobiecie. to już tak poza oczywistymi racjami w tej kwestii rzecz jasna ;)
Tekst bardzo celny.
Pozdrawiam
Dzięki. I witam u siebie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie