Przyznam, że nawet dla mnie, co to za obecną „lepszą drużyną” nie przepadam, informacja, że na superredaktor Lis jest odtąd tylko redaktorem Lisem, była dość druzgocąca. Nie przez to, że uważam Lisa za jakąś postać szczególną. Ot, pożałowało mi się „lepszej drużyny” w kontekście tego losu, co ją tak ostatnio je*** bez litości żadnej. Bo i zasługuje i zapracowała. Ale żeby od razu aż tak? Lekarze, aptekarze, młodzi i wykształceni… W pewnym momencie łatwiej raczej powiedzieć, kto jeszcze nie. A z dotychczasowym superredaktorem przecież żyłoby się lepiej. Taka z niego była ostoja władzy. Jako redaktor zwyczajny też będzie ale już nie tak super!
Poziom niefartu obecnej ekipy budzi powoli nie zdumienie ale wręcz grozę. Tym większą, że trudno go jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Ani ewentualnym „frycowym” boć poza paroma rodzynkami i jedną rodzynką co to ostatnio pokazała zresztą, że tremy u niej za grosz, sami wyjadacze. Nie da się tego wyjaśnić też czynnikami wewnętrznymi bo przecież tu ciągle, jak mawiają nie tylko „zaprzyjaźnione” media, nie ma z kim przegrać. Nijak nie wyjaśni tego jakiś wrogi czynnik zewnętrzny. Bo ze wszystkimi „wrogimi czynnikami zewnętrznymi” jesteśmy w przyjaźni i raczej na etapie bardziej lub mniej intensywnego łaszenia.
Pozostają jeszcze czynniki nadprzyrodzone. I to jest problem bo na to ani ja ani pewnie nikt inny leku nie znajdzie. W każdym razie takiego, który dałby się zastosować bez „wstrząsu anafilaktycznego” przez kogoś, kto przecie zarzekał się, że nie klęknie… Nadto na takie „generyki” gwarancji nikt nie da.
Do tego jeszcze…
I tu dochodzę do tytułu. Bo jak zapodała prasa, co się z „zaprzyjaźnieniem” aż tak bardzo nie obnosi, rzecznik rządu, Graś Paweł, wziął i nałgał publicznie i na dodatek jeszcze szefowi swemu jedynemu*. Twierdząc, że nie podpisał choć, jak się okazało, podpisał. Zatem mamy dwa delikty. Jakiś tam kryminalny, bo kłamczuszek zrobił „be” jako jakiś tam funkcjonariusz publiczny. I moralny, bo nie dość, że się zaparł szefowi w twarz (czy tam oblicze) to innych jeszcze o fałsz oskarżał.
A to się chyba nie godzi nawet jakiemuś całkiem ostatniemu „funkcjonariuszowi publicznemu” a co dopiero Ministrowi i to jeszcze robiącemu za głos całego rządu. A nawet i samego Premiera. Zatem jakże tak?
Oczywiście po aferze „fryzjerskiej” nie ma nawet co unosić głosu z oburzenia bo nic to nie pomoże ani nie zmieni. Nadal istotniejsze będzie że swój niż że jednak ma za uszami.
Ktoś zapyta gdzie tu ta tytułowa dobra wiadomość. Oczywiście zapyta ktoś szczególnie dociekliwy bo dla większości tych, co pana Grasia lubią, hmmmm, tak sobie, dobrą a nawet świetną wiadomością jest właśnie ta, że okazał się on łgarzem. Ale nie, szanowni czytelnicy, mi akurat chodziło o wiadomość dobrą (by nie rzec doskonałą) dla rządu i dla jego szefa. Ta wiadomość znajduje się na końcu linkowanego tekstu zaraz po kawałku: „Trwające rok śledztwo wykazało, żePaweł Graśkłamie. Decyzja grafologów była jednoznaczna, to rzecznik rządu jest autorem podpisów”.
Brzmi zaś owa znakomita, szczególnie dla pana Grasia wiadomość następująco: „Prokuratura Okręgowaw Warszawie zdecydowała o umorzeniu tej sprawy”.
Ps.. Zastanawia ta przedziwna taktyka Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Może uznała, że jest od „udowadniania niewinności”? Warto napisać i zapytać. Jak znajdę czas…
Ps. Ps. Może nie od rzeczy są te prognozy, przekazywane żartem, że „ostoja władzy”, pan Lis zastąpi pana Grasia. No wiem… Tego Naród nie zrozumie. Ale może warto spróbować? Przynajmniej białe byłoby białe i takie tam…
Ps. Ps. Ps. I jakoś tak cicho w sprawie… SP coś tam pomarudziła ale Graś dał odpór gaworząc coś o „chęci zaistnienia”. Wychodzi, że przy tej władzy to „normalka” i „nie ma w ogóle o czym mówić”.
* http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/378327,podpisy-pawla-grasia-byly-autentyczne.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz