poniedziałek, 13 lutego 2012

Quis custodiet ipsos custodes? (za wyrusem)

I tak miałem polecić trzy ostatnie teksty wyrusa*, ale myślałem sobie przy tym „ gdzieżby mi tam się do nich odnosić”. Wszak wyrus to wyrus i potrzeby nie ma żadnej klarować po nim. Jednak rzeczywistość to, jak mawiają niektórzy, „przewrotna suka” i sama do tego pierwszego linkowanego tekstu dopisała komentarz.

„Quis custodiet ipsos custodes?" („kto nadzorować będzie samych dozorców” – za wyrusem) pytał Decimus Juwenalis w „Satyrach” wyznaczając jeden z progów, których żadna, nawet totalitarna władza przekraczać nie może, jeśli ma zamiar dalej pozostać władzą.

Ja rozumiem, że dla władzy totalitarnej rzecz jest zdecydowanie bardziej „wrażliwa” bo dla niej „utrata władzy” jest w zasadzie początkiem kolejnych, bez wyjątków mało atrakcyjnych „utrat” często kończących się dla niektórych utratą życia. Może dlatego tamta władza dbała o to, by ci umowni (ale jakże dosłowni) „dozorcy” byli ostatnimi, których dotknie jakakolwiek niedogodność, dotykająca reszty obywateli.

Wielu pamięta a ci co nie pamiętają może choć znają z przekazów instytucję „sklepów za żółtymi firankami”, służącą właśnie temu, by PRL-owskim „dozorcom” oszczędzić uciążliwości permanentnego „niedoboru dóbr konsumpcyjnych”, zaczynającego się już na poziome w przybliżeniu choćby przyzwoitego papu. Kto pamięta konserwową szynkę „Krakus”, ten wie o czym myślę pisząc „w przybliżeniu”.

Tamta władza wiedziała, że jeśli konieczna dla utrzymania społeczeństwa w ryzach jest przemoc, konieczny jest aparat przemocy. Zaś ten aparat musi być wierny. Mentalnie czy tam systemowo, ale musi. Bo nie da się w nieskończoność mnożyć nadzorców. Ostatnim w kolejności trzeba już tylko ufać. I kupić sobie ich zaufanie.

Te prawidła, zdawać by się mogło, obecna władza odziedziczyła po poprzedniej. Wraz z częścią aparatu przemocy. To może naganne ale ponoć też oczywiste. W powieści „Ciudad Trujillo” Andrzeja Wydrzyńskiego (polecam!), jeden z wysoko postawionych zbirów dominikańskiego dyktatora tłumaczy, że każda władza dziedziczy tajniaków (ponoć poza Castro ale jeśli wziąć pod uwagę, że i w STASI „robili” goście ze stażem w Gestapo to kto tam wie ilu Fidel przejął po Batiście). Jeśli wziąć pod uwagę, że w publicznym przekazie jedną z największych zbrodni „kaczyzmu” było „kuku” zrobione kolesiom z WSI, można pokusić się o stwierdzenie, że nasze „państwo”, uosabiane przez obecną „lepszą drużynę”, i w tej materii pilnie odrabia lekcję Realpolitik.

Ale chyba nie do końca. Jak wiadomo, każdy czas ma swoje wyzwania a za nimi swoje priorytety. W konfrontacji z nimi często przestawia się nieco hierarchia owych „dozorców”. Choć prawdę mówiąc, ci z „siłówki” zawsze będą na „topie”. Szczególnie zaś wobec takich głosów, jak ten wyśmiany ostatnio głos kolegi Migalskiego, wieszczącego jak Platforma będzie oddawać a raczej nie będzie oddawać władzy**

Jednak nie da się ukryć, że ostatni czas postawił na pierwsze miejsce przed naszą drużyną zupełnie inne zadanie. Tym zadaniem jest chapanie wyślizgującej się kasy wszędzie tam, gdzie się da. Trudno powiedzieć jak jej idzie, bo opierać się musimy na oficjalnych komunikatach. A wedle nich idzie świetnie. Tak świetnie jak niegdyś Gierkowi czynienie z PRL-u „jednej z dziesięciu gospodarczych potęg świata”. W każdym razie czasy obecne na pierwsze miejsce stawiają mamonę a nie pałkę. Tak więc z punktu widzenia państwa, w imieniu którego punkt widzenia ustala i określa „lepsza drużyna”, najwrażliwszą częścią ekipy „dozorców” są dozorcy, pilnujący by oddać „cesarzowi co cesarskie” na czas i w odpowiedniej kwocie.

Zatem opublikowana w „Rzepie”, z pozoru banalna i niegodna nawet uwagi informacja o wstrzymaniu „aparatowi skarbowemu” (urzędy, izby, „policja skarbowa”) wypłat nagród rocznych, potocznie zwanych „trzynastkami” jest jakimś tam obrazem stanu państwa. Ktoś powie „no i cóż tam znowu takiego?”

To, że te dywizje „dozorców” zdają się być owym niefortunnym dla nich wydarzeniem szczerze zaskoczone i jakby nieco sfrustrowane. Bo jak w tekście stoi „– Takiej sytuacji nie było nigdy”.*** A sfrustrowany „dozorca” to już nie ten dozorca co dotychczas. Szczególnie boleśnie „nie ten”, gdy się go jednocześnie wykopuje na pierwszą linię frontu walki o naszą przyszłość czy tam nasze „tu i teraz”, i gdy się go równocześnie tak nieładnie traktuje. Jak nigdy wcześniej ponoć.

Frustruje to ową dywizję „dozorców” jeszcze i z tego powodu, że poza sferą budżetową, kto mógł, płacił swoim pracownikom „trzynastki” jeszcze w styczniu, by uniknąć ponoszenia kosztów związanych z podniesieniem od lutego wysokości odprowadzanej składki zdrowotnej. Zatem opóźnienie wydaje się bardziej dotkliwe niż jest w istocie. Im musi się nagle rzecz jawić pewnie jak biblijne „pierwsi będą ostatnimi”. Czyli taki miniArmagedon.

Jeśli wziąć pod uwagę, że wspomniana grupa zawodowa nie jest jakoś szczególnie liczna z punktu widzenia państwa (choć mało kto nie wykrzyknie, że http://www.blogger.com/img/blank.gif„połowęhttp://www.blogger.com/img/blank.gif od razu na bruk!”) i koszt utrzymania jej w możliwie największym błogostanie aż tak wielki nie jest, źle to w sumie wygląda. I źle świadczy o faktycznym stanie nhttp://www.blogger.com/img/blank.gifaszych finansów publicznych. I o instynkcie zachowawczym „lepszej drużyny”.

ps. Mam nadzieje, że wyrus nie będzie miał mi za złe tej pożyczki w tytule.http://www.blogger.com/img/blank.gifhttp://www.blogger.com/img/blank.gif

* http://tekstowisko.blogspot.com/2012/02/quis-custodiet-ipsos-custodes.html
http://tekstowisko.blogspot.com/2012/02/jezus-pyta-ja-odpowiadam.html
http://tekstowisko.blogspot.com/2012/02/granice.html
** http://migal.salon24.pl/390163,dlaczego-platforma-nie-moze-przegrac
*** http://www.rp.pl/artykul/10,811265-Trzynastki-w-skarbowce-opoznione.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz