czwartek, 4 kwietnia 2013

Anatomia wściekłości



Sposób, w jaki środowisko „Gazety Wyborczej” reaguje na decyzję o emisji filmu Anity Gargas jest najlepszym dowodem na to, jaka jest rzeczywista waga tego obrazu. Oczywiście nie chodzi o żadną walkę o prawdę bo w ustach ekipy, która do dziś nie raczyła się rozliczyć z „czterech podejść”, sławetnego „jak nie wyląduję to mnie zabije”, z „Błasika w kabinie” trzymanego tam do końca i niemal siłą i wreszcie „kłótni Protasiuka z Błasikiem na Okęciu” słowo „prawda” zawsze będzie budzącym sprzeciw dysonansem.
Kiedy czytam z jakim zapal em Agnieszka Kublik propaguje skrajnie idiotyczną tezę, wedle której „kłamliwy” film Gargas przynosi „potwierdzenie faktów opisanych przez jego komisję” (komisję Millera), jest mi jej po ludzku żal. Przestaję od niej wymagać jakiejkolwiek logiki w jej wynurzeniach bo jest ona niejako ofiarą mizerii tych, na dokonaniach których musi w swej walce bazować. Swego czasu odniosłem się do jej wynurzeń na temat lecącego „kołami do dołu” samolotu, który w tym czasie „był pochylony o 90 stopni” i myślę, że nie warto się rozwodzić nad szczegółami argumentacji czy to wspomnianej autorki. Kto chce, powinien sam zmierzyć się z fiksacją Kublik, powtarzającą te swoje „pochylony o 90 stopni, więc podwozie było doskonale widziane z drogi”* Ona z tym osobliwym przypadkiem „logiki” i „geometrii Smoleńskiej” pozostanie już pewnie na zawsze.
Ciekawsza jest taka generalna uwaga, którą można adresować do całej redakcji z Czerskiej jak też indywidualnie do Kublik czy też do wspierającego ja mocno ostatnio Maziarskiego**. Uwagę, która pewnie i tak odbije się od przeradzającej się w agresję (proszę przeczytać linkowany wywiad Kublik z Braunem) niemocy wobec społecznego odbioru smoleńskiej tragedii. Jeśli Kublik… Choć ją może zostawmy. Jeśli nie widzi ona sprzeczności w traktowanej przez nią niczym fragment biblii uwadze Laska, że kłamstwa filmu potwierdzają wersję komisji, a wersja ta jest samą prawdą, znaczy, że szkoda od niej wymagać czegokolwiek ponad te jej przejawy desperacji. Ale reszta, z Maziarskim na czele powinna być przecież zadowolona z faktu, że ogłupiani dotąd… Swoją drogą ciekawe kto ogłupiał tych Polaków jeśli mieli oni dotąd do czynienia niemal wyłącznie z wersją oficjalną oraz z wynurzeniami redakcji z Czerskiej i Wiertniczej? Tak więc powinni się na Czerskiej cieszyć, że Polacy będą mieli okazję zetknąć się wreszcie z filmem Gargas i go wyśmiać.
O ile wyśmieją.
I chyba właśnie w tym problem Kublik et consortes. W tym, że o ile oni nie potrafili wbić do głowy Polakom tego, co wcześniej lansowali a ja przy początku przypomniałem, z filmem Gargas i jego tezami może być całkiem inaczej.
I stąd ten strach. Stąd ta nerwowość Kublik plotącej o tych 90 stopniach, stąd ta frywolność Maziarskiego, który najchętniej pozbawiłby Polskę prądu, cofając ją do Średniowiecza. Byle tylko nie poszły w eter konkluzje „Anatomii upadku”.
Aż się chce Maziarskiego miarkować w tym jego totalniactwie zwracając uwagę, ze mamy wiek XXI i cały arsenał lżejszych środków. Znanych przecież od dość dawna. Jakby pan Maziarski dobrze poszukał, pewnie w jakiej piwnicy czy garażu znalazłby jakiś sprawny zestaw, którym kiedyś, bez żadnego tam wyłączania prądu, ograniczano Polakom dostęp do „kłamstw monachijskich”. Niech pan poszuka, panie Maziarski a nie od razu jak jaka „małpa z brzytwa”, niepomna ciągłego progresu.
A swoją drogą jeśli spory zestaw „kłamstw smoleńskich” wytrzymały szpalty rodzimej gazety państwa Kublik i Maziarskiego to chyba i telewizja publiczna wytrzyma treści, od których pani Kublik odruchowo obraca się o 90 stopni, podwoziem do dołu a Maziarskiemu wyłącza się prąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz