To mógłby być niezły powód do kolejnych kpin z naszej „nowej
lewicy” i jej wodza. Mam na myśli sugestie… Nie, nie pomysł! Za twierdzenie, że
mają taki pomysł, pajacyki będą ciągać po sądach. Chodzi o sugestie, że
utrzymanie granicy wieku partnera, poniżej której seks byłby penalizowany, na
obecnym poziomie nie nadąża za „zmieniającym się światem”. Tę sugestię wyrzucił
z siebie Janusz Palikot w rozmowie z Monika Olejnik a pytany, czy pozwoliłby
swojej 13-letniej (bo tyle sugerował jako granicę bardziej „nadążającą” ów „polityk”)
córce na kontakty intymne z kimś starszym, stwierdził, że to ona zdecyduje.*
Bardzo szybko partia uświadomiła sobie, że szef po raz
kolejny swym nieprzemyślanym gadaniem uzbroił kolejną bombę, która może zasypać
zdychający „Ruch” taką ilością odłamków, że trudno będzie truchło zlokalizować.
Czym prędzej więc zaprzeczono by w ogóle rozważano taką koncepcję, uznając widać,
że lepiej by szef (nie pierwszy w końcu raz) wyszedł na idiotę niż by cały „Ruch”
wyszedł na bandę pedofilów.
Słowa jednak poszły w świat więc trzeba było jakoś
wyjaśnić, czemu akurat takie. Rozsądniejsza twarz „Ruchu”, pan Rozenek
wytłumaczył więc, że zabierając publicznie głos w sprawie, Janusz Palikot „nie
wiedział jaki jest wiek przyzwolenia”.** Sugerując niejako, że najpewniej
uważał, iż jest to 12 a może i mniej lat i chciał podnieść do 13. Oczywiście
kpię bo Palikotowi zdawało się, że 18…
I tu przestało mi się chcieć śmiać. Choć cały „Ruch”
razem z Palikotem i Rozenkiem na nic innego poza śmiechem nie zasługuje.
Przestało mi się chcieć śmiać, bo po raz kolejny przekonałem się, na czym polegać
będzie „podążanie za światem” w wykonaniu wszelkich możliwych lewic. No może z
wyjątkiem tej, które się na przełomie dziejów nachapała i teraz na pewno swych
pełnych barków i złotych kart nie zaryzykują choćby mieli się przez to
przenieść w wiek XIX. Cała reszta jest tak odważna, że zmieni nam Polskę, bo
jej się będzie wydawało.
I to jest modus operandii charakterystyczny dla mniej
lub bardziej nasiąkniętych ideologią lewaków. Uszczęśliwiają, bo im się wydaje
a w efekcie muszą później „tak długo kochać, aż wszyscy ich pokochają”. Choćby
miała to być miłość szorstka jak onuca na nodze Zeka karczującego tajgę.
Może z punktu widzenia inżynierii społecznej tę odwagę
wpierdalania (inaczej tego nazwać nie umiem) ludzkości w kolejne ociekające
krwią eksperymenty dałoby się nawet podziwiać za rozmach. Do dziś wszak nie
oszacowano liczby trupów, będącej ostatecznym bilansem wyczynów wszelkich,
większych i mniejszych „czerwonych braci”, od Soso i Mao począwszy a na krasnych
fuhrerkach z Grenady kończąc.
Generalnie człowiek ze mnie spokojny. I wolę z
mającymi odmienne od moich poglądy ścierać się na argumenty niż wdawać się we
wzajemne obszczekiwanie. Jednak w kilku sprawach nie uznaję czegoś takiego jak „odmienne
poglądy”. Jedną z nich jest właśnie sprawa
zabierania się polityków a jeszcze częściej „polityczek” za objaśnianie
dzieciom pewnych spraw, od których powinni się trzymać jak najdalej.
Jeśli ma pan Palikot ochotę wpychać swoje dzieci komuś
do łóżek, jego wola. Dzieci dorosną i z perspektywy tej swej dorosłości tatę
jakoś ocenią. Może nawet i pozytywnie. Kto wie… Ale od całej reszty on, Rozenek
i cala reszta tej niebezpiecznej menażerii niech się trzyma z daleka. Tu nie ma
tak, że się zobaczy za jakiś czas, czy to dobrze czy źle. Kto nie pojmuje, że
ludzie, a w szczególności dzieci to nie zwierzęta doświadczalne do sprawdzania
w praktyce durnych pomysłów na „lepszy świat”, jest zwyczajnie niebezpieczny.
Żaden tam, kontrowersyjny. Niebezpieczny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz